Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd: Oskarżony nie pamięta, jak zabił dobrego sąsiada

Barbara Sadłowska
Dlaczego 27-letni Krzysztof K. zabił dawnego sąsiada, starszego rencistę, który nie raz przypilnował mu syna i czasami poratował drobną pożyczką? W czwartek w Poznaniu rozpoczął się proces mieszkańca Suchego Lasu.

Czytaj także:
Policja: Zabójstwo w Suchym Lesie
Suchy Las: 27-latek zabił znajomego

Mieszkali w bloku w Suchym Lesie przez kilka lat, mówili sobie po imieniu. Krzysztof pomagał panu Waldkowi w programowaniu komputera czy naprawach samochodu. W czwartek stanął przed Sądem Okręgowym w Poznaniu jako oskarżony o zabójstwo.

- Chciałbym przeprosić rodzinę zmarłego. Nigdy nie chciałem go skrzywdzić. Proszę o wybaczenie - powiedział Krzysztof K. i potem: - Przyznaję się, że zabiłem Waldemara - podczas bójki, ale samego zdarzenia nie pamiętam.

Według oskarżonego, 25 lutego przyszedł do dawnego domu po rower syna, który dawny sąsiad przechowywał w swojej piwnicy. Waldemar F. był sam w domu. Poczęstował gościa papierosem. Młodszy mężczyzna pożalił się na właściciela mieszkania, które ostatnio wynajmował. Dzień wcześniej zmusił go do rozwiązania umowy, chociaż zalegał z czynszem tylko za miesiąc, a przedtem odłączył ogrzewanie i wodę. Dziewczyna Krzysztofa była w zaawansowanej ciąży, a on sam zwolnił się z pracy czekając na marcowe szkolenie i pewną posadę w bazie lotniczej w Krzesinach.

- Spytałem Waldka, czy pożyczy mi 20 złotych na benzynę, bo chciałem pojechać do Poznania. Waldek wypomniał, że kiedyś oddałem mu sto złotych tydzień po terminie, a we wcześniejszych latach miałem problemy z narkotykami. Zdenerwowało mnie to bardzo - wyjaśniał Krzysztof K.

Twierdził, że pamięta jedynie, jak kłócą się stojąc na przeciwko siebie. Następny moment - szamotanina i ten ostatni:
- Klęczałem nad nim, a w ręku trzymałem zakrwawiony nóż. Widziałem, że jego klatka piersiowa się nie rusza... Byłem w szoku. Pierwszy raz widziałem tyle krwi - powiedział oskarżony.

Krew rozcieńczył, wylewając na ciało dużą miskę wody. Sam opatrzył swoje drobne zranienia ręcznikami gospodarzy. Wyszedł z łazienki, nie zakręcając wody. Krew na bluzie przykrył kurtką sąsiada. Do torby zabrał rzeczy, których dotykał, dwa noże i młotek. Wyrzucił je w okolicach parkingu leśnego przy Jeziorze Strzeszyńskim. Myślał wtedy o samobójstwie, ale dziewczyna przypomniała mu, że ma odebrać synka ze szkoły. Postanowił pożegnać się z bliskimi przed zatrzymaniem, bo wiedział, że wszystkie ślady będą wskazywały na niego.

- Zawsze w piątki po pracy robiłam większe zakupy i mąż podjeżdżał po mnie. Tego dnia nie odbierał telefonu, nie oddzwonił, jak to zawsze robił. Byłam niespokojna, mąż miał nadciśnienia. Gdy przyszłam do domu, zobaczyłam, że mąż leży pod stołem w kuchni i pełno wody koło niego. Łazienka też była zalana, pootwierane szafki, na tapczanie leżały wysypane dokumenty - zeznała Dorota F. Potwierdziła, że z mieszkania zniknęła jej skromna biżuteria: złoty łańcuszek i kolczyki.
- Ja nie ukradłem tego łańcuszka ani kolczyków - zarzekał się Krzysztof K.

W akcie oskarżenia prokurator wyliczył mu: cztery uderzenia w głowę i jedenaście nożem w klatkę piersiową. Policjanci, szukając nad jeziorem przedmiotów wyrzuconych przez Krzysztofa K. znaleźli młotek.
- Nie wiem, skąd ten młotek - mówi oskarżony.
- To nie był nasz młotek - mówi wdowa.

Czy to Krzysztof, deklarujący zaniki pamięci, zabrał młotek idąc do dawnego sąsiada? W poniedziałek, podczas kolejnej rozprawy, sąd wysłucha biegłych. Niewykluczone, że także zakończy proces mieszkańca Suchego Lasu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski