W poniedziałek zeznawał ostatni świadek. Policjant, który w listopadzie ubiegłego roku przyjechał do mieszkania na poznańskim Grunwaldzie, w którym miało dojść do usiłowania zabójstwa. Niczego szczególnego nie zapamiętał. Przesłuchał tam jednego świadka i zabezpieczył odzież. Raniony nożem w kark, głowę i szyję Andrzej N. został przewieziony do szpitala. Po opatrzeniu następnego dnia wrócił do domu. Na pierwszej rozprawie Patryka C. powiedział, że wybacza oskarżonemu.
7 listopada ubiegłego roku Marek P. miał nocować u Patryka. Kiedy tam przyszedł wieczorem, zobaczył karetkę pogotowia i dwa radiowozy.
Prokurator oskarżył nastolatka o usiłowanie zabójstwa. Podczas poniedziałkowego wystąpienia podkreślał, że Patryk C. użył noża, którym godził w okolice głowy, karku i szyi i musiał co najmniej przewidywać śmierć pokrzywdzonego.
- Oskarżony minimalnie minął ważne dla życia naczynia krwionośne - argumentował.
Patryk C.: Jak ktoś prosi o pomoc, nikt tego nie widzi. Dopiero, jak coś się stanie, to zaraz 8 lat
Przyznając, że są też okoliczności łagodzące: młody wiek Patryka, to, że pokrzywdzony mu wybaczył, a także częściowo przyczynił się do tego, że chłopak zaatakował, zażądał najniższej kary za usiłowanie zabójstwa. Czyli 8 lat więzienia.
- Akurat tego dnia Andrzej N. nie atakował matki oskarżonego, tylko dzień wcześniej... - mówił prokurator. - Gdyby zrobił to wtedy, można by przyjąć, że stanął w obronie matki.
- Może był to przypadek obrony koniecznej? - rozważał adwokat Robert Działoszyk, obrońca oskarżonego. Prosił sąd o uniewinnienie Patryka, bo pokrzywdzony znęcał się także nad nim. Obrońca przypomniał, że Andrzej N., przez wiele lat pił i znęcał się nad matką oskarżonego.
- Bił, kopał, wykręcał ręce. Nieobliczalny, agresywny. Pewnego dnia rozbił gitarę na jej głowie. Pani Mariola miała "Niebieską kartę", ale Andrzej N. nie ponosił żadnych konsekwencji za swoje zachowanie - mówił Robert Działoszyk.
Powiedział też, że Patryk C. był już skazany na atak na Andrzeja N. wyrokiem w zawieszeniu. Ale "pokrzywdzony" szantażował tym Mariolę C., grożąc, że jeżeli wezwie policję, on spowoduje, że chłopak pójdzie do więzienia. Obrońca, powołując się na opinię biegłych, podał, że "minimalna" - według prokuratora - odległość rany od ważnych naczyń krwionośnych wynosiła 10 centymetrów. Obrażenia nie zagrażały życiu i zdrowiu pokrzywdzonego.
- Oskarżony nie mierzył celowo w twarz i szyję . To było tak, że pokrzywdzony siedział na tapczanie, a Patryk C. stał nad nim - mówił obrońca. Ostatecznie poprosił o nadzwyczajne złagodzenie kary.
- Nie planowałem tego, nie chciałem mu zrobić krzywdy. Żałuję tego, co zrobiłem - powiedział ostatnim słowie Patryk C. i dodał. - W moim dzieciństwie nie było nic oprócz awantur i alkoholu. Potem mój brat, który jako jedyny się mną zajmował, popełnił samobójstwo. Ani szkoła, ani "Błękitna linia" i opieka społeczna - nikt nie potrafił pomóc. Tak to jest w naszym kraju: jak ktoś prosi o pomoc, nikt tego nie widzi. Dopiero, jak coś się stanie... to zaraz 8 lat.
Patryk poprosił sąd o sprawiedliwy wyrok i szansę na skończenie szkoły i normalne życie. Czy ją dostanie?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?