Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd: Śpiewaczka walczy o powrót do poznańskiej Opery

Barbara Sadłowska
W czwartek przed poznańskim sądem pracy rozpoczął się proces z pozwu znanej śpiewaczki Iwony Hossy przeciwko Teatrowi Wielkiemu
W czwartek przed poznańskim sądem pracy rozpoczął się proces z pozwu znanej śpiewaczki Iwony Hossy przeciwko Teatrowi Wielkiemu Fot. Dariusz Kwiecień
Nie chciała dla niego zaśpiewać Tytanii, a dla mistrza Pendereckiego uczyniła to nawet na zwolnieniu lekarskim, więc dyrektor poznańskiej Opery zwolnił śpiewaczkę. Iwona Hossa pozwała byłego pracodawcę do sądu pracy.

W czwartek przed poznańskim sądem pracy rozpoczął się proces z pozwu znanej śpiewaczki Iwony Hossy przeciwko Teatrowi Wielkiemu. W maju jego dyrektor Michał Znaniecki wręczył artystce dyscyplinarne zwolnienie z pracy - za to, że śpiewała na L-4 . I to nie w Operze, z którą Iwona Hossa jest związana od 15 lat, ale w Opolu, Nowym Sączu i Katowicach.

PRZECZYTAJ TAKŻE:

Poznań: Dyrektor opery zwolnił śpiewaczkę

- Nasz pozew dotyczy przywrócenia pani Hossy do pracy - powiedziała adwokat Małgorzata Heller Kaczmarska, reprezentująca śpiewaczkę.
Na sali obecny był także dyrektor Znaniecki, ale głosu nie zabierał.

W maju obszernie relacjonowaliśmy konflikt pomiędzy nim, a śpiewaczką, która źle się czuła w roli Tytanii w operze Purcella "The Fair Queen" - premiera miała się odbyć 7 maja. Dyrektor nie przyjął jej rezygnacji, nie zgodził się też na urlop na żądanie. Musiał jednak znaleźć inną solistkę, gdy Iwona Hossa wręczyła mu zwolnienie lekarskie. Gdy dowiedział się, że artystka śpiewała, będąc na chorobowym, dyscyplinarnie ją zwolnił.

Podczas czwartkowej rozprawy sąd przez kilka godzin drobiazgowo przesłuchiwał Iwonę Hossę, wypytując o przyczyny choroby, przebieg leczenia oraz warunki podczas koncertów - np. liczbę schodów, o buty - czy miały obcasy; czy o długość poszczególnych partii wokalnych w utworach.

Iwona Hossa przyznała, że tuż przed Świętami Wielkanocnymi odnowiła się jej kontuzja stawu skokowego. Gdy domowe środki nie pomogły, a ból nie ustawał, kulejąca artystka zgłosiła się u swojego lekarza rodzinnego. Pani doktor nakazała oszczędzać chorą nogę, zapisała lekarstwa i wypisała zwolnienie.

- Pytała, czy w najbliższym czasie mam spektakle, ale nie miałam zaplanowanych. - mówiła Iwona Hossa. - 29 kwietnia miałam wystąpić w Opolu podczas koncertu oratoryjnego. Pani doktor pytała o jego formułę, co robię na tych koncertach i czy będę się poruszała. Powiedziałam, że absolutnie nie. Każdy solista tylko swoją partię wykonuje na stojąco, po której siada na krzesełku. Pani doktor stwierdziła wtedy, że nie widzi przeciwwskazań.

Na koncert w opolskiej katedrze, podobnie jak na późniejsze w Nowym Sączu i Katowicach, śpiewaczkę, która nie mogła prowadzić samochodu, woził jej kuzyn. Tam Iwona Hossa wykonywała partie sopranowe w utworach Krzysztofa Pendereckiego.

- Z bolącą i obandażowaną nogą nie były to dla mnie wyjazdy komfortowe, ale dałam radę - mówiła Iwona Hossa. - Śpiew to wysiłek emocjonalny i fizyczny, ale to praca głównie mięśni oddechowych. Nogi przy śpiewaniu nie są potrzebne.

- Sprawa jest nietypowa - przyznał sędzia Marek Winiecki, wyjaśniając, dlaczego oczekuje tak szczegółowych relacji. Wyznaczył termin kolejnej rozprawy na listopad. Przesłucha wówczas lekarkę artystki. Dyrektor Znaniecki nie będzie wtedy obecny, gdyż do końca roku - z powodu licznych wyjazdów zagranicznych, nie odpowiadał mu żaden termin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski