Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samowola się sama załatwi

Mariusz Kurzajczyk
Mariusz Kurzajczyk
Mieszkanka Złotnik Wielkich rozpoczęła walkę z nielegalną kotłownią w listopadzie. Nadzór budowlany zajął się sprawą, ale do tej pory nie potrafił jej skutecznie załatwić.

Komin na budynku wielorodzinnym w Złotnikach pojawił się w listopadzie i niemal natychmiast sprawą zainteresowała się mieszkanka tego budynku Anna Ścieszek.

- Przez kilka lat walczyłam z podobną samowolą budowlaną, więc gdy zobaczyłam komin, od razu zadzwoniłam do starostwa z pytaniem, czy wydało pozwolenie na budowę - tłumaczy kobieta.

Okazało się, że na telefon takich spraw nie da się załatwić, więc pani Anna napisała oficjalne pismo z tym samym pytaniem, przy okazji nadmieniając, że w przypadku braku pozwolenia starostwo powinno o sprawie powiadomić nadzór budowlany. Okazało się, iż rzeczywiście pozwolenia na budowę nie ma, ale Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego dowiedział się o tym nie ze starostwa, ale od pani Ścieszek. Już był grudzień. 5 stycznia miała miejsce kontrola, która była niekorzystna dla inwestora. Pracownicy PINB stwierdzili, że piwnica została zamieniona na kotłownię, z której spaliny trafiają do atmosfery poprzez postawiony na betonowym fundamencie komin. Właścicielka mieszkania nie pokazała żadnych dokumentów, które dowodziłyby, że przekształcenia dokonano legalnie. Inspektor zwrócił też uwagę, że nieprawidłowe podłączenie do komina oraz brak nawiewu stwarzają niebezpieczeństwo pożaru oraz są zagrożeniem dla ludzi. Brak nawiewu to najczęstsza przyczyna powstawania tzw. ciągu wstecznego, zjawiska bardzo niepożądanego i niebezpiecznego. Istnieje bowiem ryzyko, że spaliny mogą się cofnąć, co może doprowadzić do tragedii.

Jak na tego typu zagrożenie, sprawa nadal toczyła się ślamazarnie. 5 lutego PINB wydał postanowienie wstrzymujące użytkowanie kotłowni i nakazał dostarczenie dokumentów nt. legalizacji kotłowni do końca marca.

- Oczywiście kotłownia cały czas pracowała, a komin dymił - podkreśla mieszkanka Złotnik Wielkich, która dosłownie co kilka dni wysyłała pismo w tej sprawie. Pracownicy nadzoru przeprowadzili dwie kontrole. Podczas pierwszej piec był wyłączony, ale podczas drugiej, mimo zakazu, pracował.

Postanowienie PINB nie było respektowane, co - jak się okazuje - nie rodziło żadnych konsekwencji. W ostatnim piśmie PINB dał stronom (a więc także pozostałym lokatorom budynku) czas do 7 kwietnia, żeby zapoznać się z całą dokumentacją. O kolejnych terminach nie ma co pisać, bo kończy się okres grzewczy i tym samym skończy się sprawa.

- Jak widać, można było skutecznie grać na czas, kpiąc przy okazji z przepisów i z ludzi - nie może się z tym pogodzić Anna Ścieszek.

Mieszkanka Złotnik Wielkich rozumie, że dla urzędów nie musi to być sprawa priorytetowa, jednak dla mieszkańców tego budynku z pewnością jest. Tylko komu tak naprawdę zależy na ludziach...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski