Od początku pandemii koronawirusa telefony w powiatowych i wojewódzkich stacjach sanitarno-epidemiologicznych urywają się. To tam mieszkańcy mogą otrzymać informacje o kwarantannie, dozorze epidemiologicznym, czy zakażeniach. Już w pierwszych miesiącach pandemii, pracownicy sanepidu byli zalewani setkami telefonów dziennie.
Lekarze z poznańskiego szpitala sprzeciwili się decyzji wojewody o wstrzymaniu przyjmowania pacjentów:
Dziś, przy drastycznie rosnącej liczbie zakażeń, telefonów jest jeszcze więcej, a niestety, rąk do pracy coraz mniej.
Sprawdź też:
Sanepid nie odbiera telefonów
Najgorzej sytuacja wygląda z dodzwonieniem się do poznańskiego sanepidu. Tu jest także najwięcej zakażeń, a więc pracownicy sanepidu mają co robić. W odbieraniu telefonów pomagają tu studenci z Uniwersytetu Medycznego oraz miejscy urzędnicy.
- Jest masakra. Delegowałam kolejne 12 dodatkowych osób do pomocy, pomagają też żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, delegowani przez wojewodę wielkopolskiego
- mówi dr Jadwiga Kuczma-Napierała, szefowa Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej.
Ludzie dzwonią i blokują linię, kłócąc się o maseczki
Pracownicy poznańskiego sanepidu potwierdzają - nie są w stanie odbierać wszystkich telefonów.
- Pracujemy siedem dni w tygodniu, na dwie zmiany. Udzielamy informacji nawet w nocy. Niestety, zdarzają się i takie telefony, gdzie spędzamy czas na wysłuchiwaniu obelg, czy tłumaczeniu dlaczego i kiedy nakładane są kary za brak maseczek. Większość pytań nie powinna być do nas w ogóle kierowana, zamiast tego blokowana jest linia
- potwierdza Cyryla Staszewska, rzeczniczka wielkopolskiego sanepidu.
W sanepidzie brakuje rąk do pracy
Pracownicy sanepidu przyznają, że są przemęczeni i że brakuje rąk do pracy.
- Dziennie pracownicy odbierają setki tysięcy zgłoszeń dotyczących nowych zakażeń. Oprócz odbierania telefonów, muszą też kontaktować się z zakażonymi, ich rodzinami, osobami z kontaktu, przeprowadzać wywiady, kierować na kwarantannę czy dozór. Jedna osoba zakażona to setki wykonanych telefonów
- wyjaśnia Jadwiga Kuczma-Napierała.
Przyznaje, że praca w inspekcjach sanitarnych nie jest dla wielu osób kusząca.
- Niestety, niewiele osób decyduje się z nami pracować, chociaż trzeba powiedzieć otwarcie, że zarobki nam się polepszyły w ostatnim czasie. Mimo to ludzie boją się, że się np. zakażą. To absurd - mówi Kuczma-Napierała.
Niepełne lub błędne dane o nowych zakażonych
Problemem są też często dane o nowych zakażeniach, które trafiają do stacji sanitarno-epidemiologiczny z prywatnych laboratoriów, czy zakładów pracy, które same decydują się przebadać swoich pracodawców.
- Jest czasem tak, że dana osoba już wie, jaki ma wynik testu, a my go otrzymujemy kilka dni później, albo dane są źle wprowadzone lub niepełne, więc musimy na nowo ustalać tożsamość osoby zakażonej i osób z jej otoczenia
- przyznaje szefowa wielkopolskiego sanepidu.
Całodobowa infolinia do sanepidu
Problem ma rozwiązać, zdaniem rządu, całodobowa jedna infolinia, która będzie przekierowywała do wolnej stacji sanitarno-epidemiologicznej.
- Od poniedziałku uruchomiono infolinię dla polskich obywateli pod numerem 48 222 500 115 - mówi Cyryla Staszewska.
Zobacz:
Sprawdź też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?