Pierwszy raz Krystyna Nowacka zobaczyła je w Holandii. Nie pamięta dokładnie, co to było za wydarzenie, ale to wtedy usłyszała tą nazwę shii - take.
Shii, to nazwa drzewa rosnącego na Dalekim Wschodzie, na pniach którego rośnie niczym nasza huba tamtejszy grzyb, czyli shii - take. Po polsku jego nazwa brzmi równie dźwięcznie - twardziak japoński lub twardziak jadalny.
W Chinach, Japonii czy w Korei od kilkuset lat jest uznawany za lek na przeziębienie, choroby serca, nadciśnienie, otyłość, problemy seksualne, czy wreszcie niedomagania wynikające ze starzenia się organizmu.
W Europie po raz pierwszy podjęto próbę wyhodowania tych grzybów na kłodach drewna w Niemczech jeszcze przed drugą wojną światową. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku Japończycy podjęli nawet naukowe badania, które pozwoliły uznać, że shii - take ma także działanie przeciwnowotworowe. Dlatego też dzisiaj na Zachodzie twardziaka można znaleźć w sklepach ze zdrową żywnością i naturalnymi lekami.
Od tamtego pokazu w Holandii minęło już ponad ćwierć wieku, a pani Krystyna jest nie tylko specem w ich hodowli, ale też w kulinarnym wykorzystaniu tego grzyba o brązowawym kolorze kapelusza, jasnych, lekko kwaskowych blaszkach i trzonem w jaśniejszym odcieniu brązu.
- Żona ciągle wymyśla nowe sposoby jak je podać. Wiadomo, pomagają mężczyźnie na różne przypadłości, więc trzeba je jeść - Zygmunt Drzażdżyński znacząco puszcza oko i śmieje się. - Ale nie ma co narzekać, są naprawdę smaczne - zapewnia i poważnieje pod karcącym spojrzeniem żony.
Do Jutrosina twardziak trafił za sprawą pierwszego męża pani Krystyny, który sprowadził ich grzybnię. Wcześniej zajmowali się pieczarkami i dobrze im szło. Wtedy, w latach osiemdziesiątych pieczarki w polskich sklepach były niczym obecnie shii - take. Choć nie tak tajemnicze jak twardziak, to kupić ich praktycznie nie było można.
- Jakieś pięć lat trwało, zanim doszłam do tego, jak należy z nim postępować, czego potrzebuje, a co mu nie sprzyja. Jaka musi być wilgotność, temperatura, odżywianie - opowiada Krystyna Nowacka - Drzażdżyńska. - Teraz jesteśmy jedyną w Polsce naprawdę profesjonalną hodowlą shii - take.
Osiągnięcia pani Krystyny i jej życiowych partnerów potwierdzają dyplomy, certyfikaty oraz nagrody, których przez te ćwierć wieku nazbierało się sporo.
Każdego tygodnia około tony twardziaków z Jutrosina wyjeżdża w świat i trafia głównie do Niemiec i Austrii, ale też do Anglii, Szwajcarii, a nawet do Kanady. Można je również kupić w jednym ze sklepów na rynku, w Jutrosinie, gdzie kosztują 35 złotych za kilogram. Te same, jeśli trafią na półki bardziej ekskluzywnych marketów, kosztują już 50, a zdarza się, że i 70 złotych.
Jednak Drzażdżyńscy poszli jeszcze krok dalej i zajmują się nie tylko produkcją samych grzybów, ale też produkcją substratów.
- Proszę zobaczyć, tak to wygląda - pan Zygmunt otwiera drzwi do jednej z hal.
Owiewa nas ciepłe, wilgotne powietrze i wchodzimy w półmrok pomieszczenia. Wzdłuż ścian ciągną się szeregi regałów, na których w workach stoją kostki z trocin z grzybnią. To są właśnie substraty, które sprzedaje się innym producentom twardziaka. Trocinowe kostki zastąpiły pnie drzew czy kłody drewna.
- Już po kilku dniach zaczynają pojawiać się pierwsze grzyby. Z jednej kostki jest pięć, nawet sześć zbiorów - Drzażdżyński kontynuuje objaśnianie tajników hodowli. - W poszczególnych halach mamy takie kostki w różnym stadium dojrzewania.
- Shii - take są delikatnym, bardzo smacznym grzybem. Warto oczywiście wiedzieć o jego walorach leczniczych, ale równie ważne jest to, że w kuchni można z nimi robić praktycznie wszystko - podkreśla pani Krystyna. - Nadają się do marynowania, smażenia, duszenia i gotowania. Należy pamiętać jednak o przyprawach, dlatego dobrze jest dodawać do potraw sos sojowy, może być bazylia, lubią też koperek.
U Drzażdżyńskich z twardziakiem można zjeść jajecznicę, omlet, zapiekankę, makaron, czy tradycyjny sos. Są dodatkiem do mięs, smażonej kiełbasy i wielu innych dań.
Dla tych, którzy shii - take chcą jednak traktować przede wszystkim jako lek, pani Krystyna ma dobrą radę.
- Aby były skuteczne, należ je stosować tak, jak wiele innych leków roślinnych - regularnie i przez dłuższy czas. Dla mniej wytrwałych polecam mój bigos jutrosiński lub strogonow - zachęca Krystyna Nowacka- Drzażdżyńska.
[h4]Nie tylko afrodyzjak[/h4]
Przeprowadzone przez Akademię Medyczną w Łodzi badania wykazały, że owocniki grzybów pochodzących z hodowli Krystyny Nowackiej - Drzażdżyńskiej z Jutrosina, zawierają więcej przyswajalnego białka dla człowieka, niż odmiany pochodzące z importu.
Zawarta w shii-take substancja zwana lentiną posiada właściwości obniżania cholesterolu we krwi. Z kolei dzięki bardzo korzystnemu stosunkowi zawartości potasu do sodu (72 : 1) shii-take pomagają w obniżeniu ciśnienia krwi. Gatunek tych grzybów jest także źródłem cennych witamin: A, C, B, PP, D, niezbędnych do produkcji podstawowych aminokwasów, między innymi leucyny czy lizyny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?