Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Shii-take: Grzyb afrodyzjak z polskiej hodowli

Karolina Sternal
Jesteśmy jedyną w Polsce naprawdę profesjonalną hodowlą shii - take - mówią Drzażdżyńscy.
Jesteśmy jedyną w Polsce naprawdę profesjonalną hodowlą shii - take - mówią Drzażdżyńscy. Karolina Sternal
Na Dalekim Wschodzie uważają, że ich spożywanie wzmacnia ciało i ducha. W Stanach i Kanadzie najchętniej jedzą je grillowane, w Rosji na surowo. O shii - take, grzybach hodowanych w Jutrosinie od ćwierć wieku, pisze Karolina Sternal

Pierwszy raz Krystyna Nowacka zobaczyła je w Holandii. Nie pamięta dokładnie, co to było za wydarzenie, ale to wtedy usłyszała tą nazwę shii - take.

Shii, to nazwa drzewa rosnącego na Dalekim Wschodzie, na pniach którego rośnie niczym nasza huba tamtejszy grzyb, czyli shii - take. Po polsku jego nazwa brzmi równie dźwięcznie - twardziak japoński lub twardziak jadalny.

W Chinach, Japonii czy w Korei od kilkuset lat jest uznawany za lek na przeziębienie, choroby serca, nadciśnienie, otyłość, problemy seksualne, czy wreszcie niedomagania wynikające ze starzenia się organizmu.

W Europie po raz pierwszy podjęto próbę wyhodowania tych grzybów na kłodach drewna w Niemczech jeszcze przed drugą wojną światową. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku Japończycy podjęli nawet naukowe badania, które pozwoliły uznać, że shii - take ma także działanie przeciwnowotworowe. Dlatego też dzisiaj na Zachodzie twardziaka można znaleźć w sklepach ze zdrową żywnością i naturalnymi lekami.

Od tamtego pokazu w Holandii minęło już ponad ćwierć wieku, a pani Krystyna jest nie tylko specem w ich hodowli, ale też w kulinarnym wykorzystaniu tego grzyba o brązowawym kolorze kapelusza, jasnych, lekko kwaskowych blaszkach i trzonem w jaśniejszym odcieniu brązu.

- Żona ciągle wymyśla nowe sposoby jak je podać. Wiadomo, pomagają mężczyźnie na różne przypadłości, więc trzeba je jeść - Zygmunt Drzażdżyński znacząco puszcza oko i śmieje się. - Ale nie ma co narzekać, są naprawdę smaczne - zapewnia i poważnieje pod karcącym spojrzeniem żony.

Do Jutrosina twardziak trafił za sprawą pierwszego męża pani Krystyny, który sprowadził ich grzybnię. Wcześniej zajmowali się pieczarkami i dobrze im szło. Wtedy, w latach osiemdziesiątych pieczarki w polskich sklepach były niczym obecnie shii - take. Choć nie tak tajemnicze jak twardziak, to kupić ich praktycznie nie było można.

- Jakieś pięć lat trwało, zanim doszłam do tego, jak należy z nim postępować, czego potrzebuje, a co mu nie sprzyja. Jaka musi być wilgotność, temperatura, odżywianie - opowiada Krystyna Nowacka - Drzażdżyńska. - Teraz jesteśmy jedyną w Polsce naprawdę profesjonalną hodowlą shii - take.
Osiągnięcia pani Krystyny i jej życiowych partnerów potwierdzają dyplomy, certyfikaty oraz nagrody, których przez te ćwierć wieku nazbierało się sporo.

Każdego tygodnia około tony twardziaków z Jutrosina wyjeżdża w świat i trafia głównie do Niemiec i Austrii, ale też do Anglii, Szwajcarii, a nawet do Kanady. Można je również kupić w jednym ze sklepów na rynku, w Jutrosinie, gdzie kosztują 35 złotych za kilogram. Te same, jeśli trafią na półki bardziej ekskluzywnych marketów, kosztują już 50, a zdarza się, że i 70 złotych.

Jednak Drzażdżyńscy poszli jeszcze krok dalej i zajmują się nie tylko produkcją samych grzybów, ale też produkcją substratów.
- Proszę zobaczyć, tak to wygląda - pan Zygmunt otwiera drzwi do jednej z hal.
Owiewa nas ciepłe, wilgotne powietrze i wchodzimy w półmrok pomieszczenia. Wzdłuż ścian ciągną się szeregi regałów, na których w workach stoją kostki z trocin z grzybnią. To są właśnie substraty, które sprzedaje się innym producentom twardziaka. Trocinowe kostki zastąpiły pnie drzew czy kłody drewna.

- Już po kilku dniach zaczynają pojawiać się pierwsze grzyby. Z jednej kostki jest pięć, nawet sześć zbiorów - Drzażdżyński kontynuuje objaśnianie tajników hodowli. - W poszczególnych halach mamy takie kostki w różnym stadium dojrzewania.

- Shii - take są delikatnym, bardzo smacznym grzybem. Warto oczywiście wiedzieć o jego walorach leczniczych, ale równie ważne jest to, że w kuchni można z nimi robić praktycznie wszystko - podkreśla pani Krystyna. - Nadają się do marynowania, smażenia, duszenia i gotowania. Należy pamiętać jednak o przyprawach, dlatego dobrze jest dodawać do potraw sos sojowy, może być bazylia, lubią też koperek.

U Drzażdżyńskich z twardziakiem można zjeść jajecznicę, omlet, zapiekankę, makaron, czy tradycyjny sos. Są dodatkiem do mięs, smażonej kiełbasy i wielu innych dań.
Dla tych, którzy shii - take chcą jednak traktować przede wszystkim jako lek, pani Krystyna ma dobrą radę.

- Aby były skuteczne, należ je stosować tak, jak wiele innych leków roślinnych - regularnie i przez dłuższy czas. Dla mniej wytrwałych polecam mój bigos jutrosiński lub strogonow - zachęca Krystyna Nowacka- Drzażdżyńska.

[h4]Nie tylko afrodyzjak[/h4]
Przeprowadzone przez Akademię Medyczną w Łodzi badania wykazały, że owocniki grzybów pochodzących z hodowli Krystyny Nowackiej - Drzażdżyńskiej z Jutrosina, zawierają więcej przyswajalnego białka dla człowieka, niż odmiany pochodzące z importu.

Zawarta w shii-take substancja zwana lentiną posiada właściwości obniżania cholesterolu we krwi. Z kolei dzięki bardzo korzystnemu stosunkowi zawartości potasu do sodu (72 : 1) shii-take pomagają w obniżeniu ciśnienia krwi. Gatunek tych grzybów jest także źródłem cennych witamin: A, C, B, PP, D, niezbędnych do produkcji podstawowych aminokwasów, między innymi leucyny czy lizyny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski