Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siemianówka. Tu Unia się kończy i zaczyna

Agata Sawczenko
Agata Sawczenko
Gmina ma szanse na rozwój - uważa wójt Narewki Mikołaj Pawilcz
Gmina ma szanse na rozwój - uważa wójt Narewki Mikołaj Pawilcz Anatol Chomicz
12 lat temu narzekali, że tory, które dawniej dawały pracę, stoją i niszczeją. Dziś znów odbywa się tu rozładunek i clenie towarów. Szkoda tylko, że okolice Siemianówki nie rozwijają się turystycznie. Ale może za następne 12 lat...

Odpukać w niemalowaną czachę - na dobrej drodze jest ta droga - Mikołaj Pawilcz, wójt gminy Narewka, do życia podchodzi z uśmiechem. Mówi o drodze łączącej Narewkę, Siemianówkę - z resztą świata. Czyli - po prostu z Białymstokiem.

Ta droga to, niestety, pięta achillesowa całej gminy. Jak 12 lat temu, gdy Polska wchodziła do Unii Europejskiej, były na niej same dziury i wyboje, tak samo jest i teraz: - Tylko dziury trochę większe. To nie ulega wątpliwości. Te remonty cząstkowe czy łatanie dziur, to jest takie leczenie konia owsem - śmieje się wójt.

Ale tak naprawdę do końca do śmiechu mu nie jest. - Ech, ile myśmy się nachodzili przy tej drodze, ile naprosili... - mówi.

Nachodzili się, nachodzili... I wszystko wskazuje na to, że małymi kroczkami, wyprosili swoje: - Wiem, że mają tę drogę w planach. I mam nadzieję, że droga wojewódzka 687 w końcu stanie się faktem.

Na drodze zależy mu bardzo. - To szansa na rozwój. Jak inaczej przyciągniemy tu przedsiębiorców? - pyta.

Co prawda Pronar w Narwi i Ceramika Lewkowo pracę mieszkańcom dają od lat. Choć Lewkowo, jak to teraz bywa z firmami budowlanymi, ostatnio radzi sobie trochę gorzej. Słynnych nawozów w Plancie nie produkuje się od lat. Majątek przedsiębiorstwa niszczeje, nikt go nie chce kupić - bo ceny właściciele dają zaporowe, a jeszcze zalegają gminie z ogromnymi podatkami.

No, ale jest szansa na nowe. W Siemianówce powstała podstrefa Specjalnej Suwalskiej Strefy Ekonomicznej. Są już pierwsi chętni, by zainwestować.

- No ale ta droga... Musi być - nie ma wątpliwości Mikołaj Pawilcz. - No bo nie wszystko wjedzie i wyjedzie na szynach. Część musi przejechać na kołach. Przez przejście kolejowe w Siemianówce w roku ubiegłym przejechało ponad 550 tys. ton. I to w większości pojechało później transportem samochodowym.

Droga jest więc potrzebna i przedsiębiorcom, którzy zainwestują, i tym, którzy korzystają z przejścia granicznego z Białorusią.

No właśnie - przejście. 12 lat temu ludzie utyskiwali, że wszystko tu niszczeje. A w latach siedemdziesiątych prawie tysiąc osób miało tu robotę - i na kolei, i przy przeładunkach. Na bocznicach wokół stacji Siemianówka do pracy przyjeżdżali ludzie z Orli, Hajnówki, Dubicz Cerkiewnych... Dla każdego była praca. Do czasu, aż załamał się handel ze Wschodem. Od początku lat 90. nic tu się nie działo.

Gdy Polska wchodziła do Unii, w ludzi wstąpiła nadzieja. - Unia, koło zamachowe, będzie rozwijało gminę - mówili.

- I małe elementy optymizmu już ku temu są! - jeśli chodzi o konkrety, wójt Pawilcz waży słowa. - No bo nie można od razu mówić, że och i ach - śmieje się. Ale wymienia: - Przejście kolejowe w Siemianówce zostało przebudowane - to dzięki staraniom wojewody. Oprócz tego, że są dobre warunki do pracy dla służb granicznych, to do tego mamy jeszcze wkomponowany punkt odpraw fitosanitarnych, a więc zdolności gospodarcze tego przejścia są większe, bo można odprawiać towar pochodzenia roślinnego. To przejście chyba też przyczyniło się do tego, że dostaliśmy zgodę na utworzenie podstrefy Narewka w SSSE.

Żeby było więcej. I bogaciej

Przebudowane przejście kolejowe w Siemianówce stało się też chyba takim kołem zamachowym dla inwestora, by przejąć od gminy opuszczone dwie bocznice - Wiącków i Chryzanów.

- Bodajże w końcówce roku 2010 PKP wystąpiło z wnioskiem o likwidację tych bocznic. Miały być zabrane podkłady, tory, a resztę - niech przyroda zrobi - opowiada Mikołaj Pawilcz. - Uznaliśmy, że to byłoby najmniej racjonalne i sensowne. Wystąpiliśmy więc o nieodpłatne przekazanie bocznic gminie.

Ostatnio znalazł się inwestor - człowiek, który ma pomysł i pieniądze. No i wydzierżawił od gminy właśnie te dwie bocznice. Jedna jest już w remoncie. Druga organizacyjnie do remontu przygotowana - bo wszystkie niezbędne zgłoszenia do przeprowadzenia robót są już prawomocne.

- No i tu jest nasza szansa - że przez przejście w Siemianówce, przez te dwa terminale, pójdą towary w kontenerach, które będą mało dokuczliwie dla ludzi, dla środowiska. Z szerokich na normalne lub z normalnych na szerokie przesuną suwnice i tam raz na jakiś czas przejedzie pociąg - opowiada wójt. I cieszy się, że ta inwestycja przyniesie dodatkowe miejsca pracy - bo tych w Siemianówce i okolicach brakuje: - Inwestor deklaruje, że zatrudni nawet sto osób - mówi Mikołaj Pawilcz.

To ważne, bo jak nie będzie pracy - to i ludzie będą stąd uciekać. - I tak nasza gmina z całego powiatu hajnowskiego ma z tym najmniejszy problem - dodaje.

Teraz mieszka tu prawie 4 tys. osób. A kiedyś bywało, że ludzi było nawet prawie 5,5 tys. - Ale to 30 lat temu - tłumaczy wójt.

Dlatego tak wójt stara się o inwestycje. Bo to zawsze wiąże się z dodatkowymi miejscami pracy: - A one dają szansę, by część przynajmniej ludzi mogła zostać i tu mieć kawałek chleba.

Ale marzy nie tylko o tym przysłowiowym kawałku chleba: - Żeby młodzi ludzie, którzy szukają czegoś bardziej ambitnego w życiu zawodowym, znaleźli też tu dla siebie możliwości. I wtedy jest szansa, że będzie nas więcej i będzie bogaciej.

W gminie pieniądze zainwestowało też PKP. - W dużej części wyremontowane są szlaki kolejowe - te, które są między przejściem granicznym a granicą państwa, czy też w stronę Hajnówki - zauważa Mikołaj Pawilcz. A jest to linia szczególna - bo przez te linię jedzie sporo materiałów niebezpiecznych, wiec gazy, paliwa. I tutaj podziękowanie dla kolejarzy za to, co już zrobili.

Bo pracy przy przejściu z roku na rok jest coraz więcej. Piotr Krasnowski pracuje przy przeładunku towarów. Bo przecież pociągi nie mogą przejechać przez granicę. Po stronie białoruskiej tory są szerokie, carskie, po polskiej już wąskie, europejskie. Kiedyś zmieniano koła. Dziś już się tego nie praktykuje. Kto sprowadza lub eksportuje towar - wynajmuje albo pociąg, albo tiry. Przeładunek do tirów odbywa się na bocznicach. Do pociągu - na rampie. Towar jest wyładowywany, a potem załadowywany ponownie.

- Czasem w ciągu dnia przeładowujemy jeden pociąg, czasami jest ich nawet 10 - mówi Piotr Krasnowski. Mieszka w okolicach Siemianówki. Przyznaje, że pracował wcześniej w Narewce, wyjeżdżał do Białegostoku. Ale wrócił. - Pieniądze nie są takie, jak tutaj - tłumaczy. Praca ciężka, ale zarobki wszystkie trudy rekompensują. Jednak niewielu jest szczęściarzy takich jak on.

- Firmy zajmujące się przeładunkiem są tutaj trzy. Każda zatrudnia tylko po kilka osób - mówi.

- O, proszę, te wagony doczepimy do tych, potem jeszcze do tamtych i jeszcze lokomotywa. I pojadą. Na wschód - pokazuje Jan Bielecki, operator pociągów z PKP Cargo. Stoi nad torami. - Nasz ma 1435 centymetrów. Białoruski - 1520. Kto nie wierzy, niech sobie zmierzy - żartuje. I w jedną, i w druga stronę biegnie kilka torów. Potencjał jest - mogłoby być tych pociągów więcej. Ale jest jak jest.

Mówi, że było lepiej, gdy był tylko jeden przewoźnik - PKP Cargo. Gdy na tory wkroczyły unijne przepisy, uwolniono rynek: - I nie tylko PKP zaczęło ciągać te wagony, ale i przedsiębiorstwa prywatne. I pogorszyło się. Bo wagony trzeba dzielić na dwóch przewoźników.

Za to agencji celnych na przejściu jest sporo. Czasem dwa pociągi w ciągu dnia, czasami cztery. Climy też towar przywożony na samochodach - Sylwia Jakubczyk z Agencji Celnej PKP Cargo Conect mówi, że na brak pracy nie narzekają. Od stycznia do maja agencja, w której pracuje, ocliła już 297 tys. 465 ton towarów. To przede wszystkim węgiel i parafina. Przyznaje, że to na górze, czyli na szczeblu dyrekcji i zarządu są negocjacje, która agencja zajmie się konkretnym pociągiem.

Pani Kamila do pracy w agencji celnej dojeżdża z Hajnówki. Nie ma wyjścia. Agent celny w Hajnówce pracy przecież nie dostanie. Na przejściu pracuje od 1994 roku. - Zmieniło się tu. Kiedyś o wiele więcej było tych pociągów. Gazu strasznie dużo jechało. Teraz jest tego mniej: parafina, cement, nawozy.

Gdy w 2014 roku rozszerzono zakres odpraw towarów o produkty pochodzenia roślinnego, już po pierwszym roku zwiększył się ruch pociągów towarowych o 23 proc. - mówi kapitan Andrzej Romaniuk zastępca komendanta placówki straży Granicznej w Narewce.- Na brak zajęcia nie narzekamy.

Sprawdza, że import towarów odbywa się z głównie z Rosji, Białorusi, Litwy, Kazachstanu. Towary najczęściej eksportowane są do Białorusi, zaś w tranzycie najczęściej do Europy Środkowej i Zachodniej.

- Ciągniki rolnicze i ich części, nawozy mineralne, blacha, cement, węgiel kamienny, sól drogowa, drewno sosnowe, zrębki drewniane - wymienia, co najczęściej wjeżdża do Polski. Wyjeżdżają zaś meble i akcesoria meblowe, opakowania z PCV oraz szklane, wyroby przemysłu drzewnego. Tranzytem idą gazy węglowodorowe, parafina, gaz parafinowy, fosfor żółty.

Te głupie zakazy

Jednak Siemianówka to przecież nie tylko przejście graniczne. To piękne tereny, wydawałoby się idealne do wypoczynku. Jest przecież i zalew. Dacze mają tu ludzie i z Białegostoku, i z Warszawy. Miejscowi przyjmują turystów również i u siebie w domu, na tzw. agroturystyce. Tak właśnie wypoczywa rodzina z Łodzi: Andrzej, Stasiek i Asia Waga. - Przyjechaliśmy tu już drugi raz. Teraz wzięliśmy ze sobą rowery. Żeby zobaczyć przyrodę piękną, Puszczę Białowieską, miejscowości, cerkwie. Zobaczyć, jak ludzie tu żyją. Jest tu zupełnie inaczej. Skromniej niż u nas. Chałupy bardziej tradycyjne. Ludzie też, odnoszę wrażenie, bardziej tradycyjnie żyją.

Większych ośrodków wczasowych tu nie ma.

- Ale jesteśmy przygotowani - zapewnia wójt Mikołaj Pawilcz. - Mamy tereny gotowe do sprzedaży.

Pod względem prawnym nie będzie z tym kłopotów, bo gmina już od dawna ma plany zagospodarowania terenu.

- Może w końcu ludzie zaczną inwestować oszczędności w nieruchomości - marzy wójt.

Zresztą - pierwsze nieruchomości udało się już mu sprzedać. Zagraniczna firma chce tu wybudować domki letniskowe. Jest też teren przygotowany pod większą inwestycję.

- Może hotel, pensjonat... - planuje wójt. - Czekamy na inwestora.

- Na początek to by się przydał dobry gospodarz nad jeziorem - ripostuje pan Sławek, spotkany nad zalewem w Siemianówce. - Nie ma dojścia do wody. Głupich znaków zakazu wszędzie ponastawiają. SOK-iści, WOP-iści ganiają. Wędkarze przyjeżdżają i od razu odjeżdżają, bo co mają robić? - wzrusza ramionami.

Tu Unia się zaczyna

Przejście graniczne w Siemianówce po raz pierwszy odwiedziliśmy w marcu 2004 roku. Gdy Polska wchodziła do Unii, w ludzi wstąpiła nadzieja. - Unia, koło zamachowe, będzie rozwijało gminę - mówili. Z kolei władze gminy miały nadzieję, że zostanie wyremontowana droga wojewódzka do przejścia granicznego. I nadal trwają przy nadziei.

Tu Unia się zaczyna. Powroty

12 lat minęło od maja 2004 roku, gdy Polska wchodziła do Unii Europejskiej. Odwiedziliśmy wtedy przygraniczne miejscowości naszego regionu. Pytaliśmy ludzi, jakie mają nadzieje, obawy. Teraz razem z dziennikarzami Radia Białystok sprawdzimy, co zostało z tamtych oczekiwań, wątpliwości. Reportaż z wizyty w Siemianówce i Narewce można też usłyszeć dziś - 10 czerwca - na antenie Polskiego Radia Białystok o godz. 11.15 i 22.30 oraz odsłuchać na stronie www.radio.bialystok.pl. To nasza ostatnia rewizyta z cyklu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Siemianówka. Tu Unia się kończy i zaczyna - Kurier Poranny

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski