Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandale w piłce nożnej: Od "bandy czworga" do imienin Lecha

Radosław Patroniak
Rafał Murawski nie miał dotychczas opinii  "konesera" alkoholu
Rafał Murawski nie miał dotychczas opinii "konesera" alkoholu archiwum
Ostatnia afera alkoholowa z udziałem zawodników Lecha Poznań może i ma swoje tajemnice, ale nie ma na pewno charakteru nowego zjawiska w polskim futbolu. Podobne incydenty regularnie zdarzają się już od ponad 30 lat. Przywykli już więc do nich zarówno działacze, trenerzy, jak i kibice. Rafał Murawski i Bartosz Ślusarski zbyt długo świętując imieniny trenera Mariusza Rumaka narazili się więc na kary finansowe, ale nie narazili się na ostracyzm, bo jednak futbolistom zawsze więcej uchodzi niż przeciętnym zjadaczom chleba.

Pionierem w wywoływaniu skandali z alkoholem w tle był zresztą obecny prezes PZPN, Zbigniew Boniek. On to bowiem wstawił się pod koniec 1980 roku, przed meczem z Maltą, za Józefem Młynarczykiem, który na zbiórkę przed wylotem przyszedł w stanie wskazującym. Ówczesny trener kadry Ryszard Kulesza postanowił odesłać go do domu. Boniek, Stanisław Terlecki i Władysław Żmuda oprotestowali decyzję selekcjonera i w konsekwencji zostali na jakiś czas odsunięci od reprezentacji. "Banda czworga", ale już bez Terleckiego, została jednak szybko przywrócona do łask i wydatnie przyczyniła się do zdobycia przez biało-czerwonych trzeciego miejsca na MŚ w Hiszpanii w 1982 roku.

Pięć lat temu zupełnie inne pokolenie kadrowiczów zabalowało po towarzyskim meczu z Ukrainą. Artur Boruc, Dariusz Dudka i Radosław Majewski w hotelu we Lwowie chcieli zdejmować obrazy ze ścian i prowadzić długie Polaków rozmowy. Selekcjoner Leo Beenhakker nie znał się jednak na żartach i postanowił zawiesić trójkę wspomnianych piłkarzy. Miesiąc wcześniej policjanci obezwładnili na prywatnej imprezie w Mielnie Radosława Majdana i Piotra Świerczewskiego. Obaj byli pod wpływem alkoholu, ale zapis monitoringu pokazał, że to policjanci wówczas okazali się bardziej nadgorliwi niż piłkarze skłonni do awantury.

Boruc został recydywistą, bo jesienią 2010 r. wracając z tournée kadry po USA i Kanadzie, wspólnie z Michałem Żewłakowem przesadził ze spożyciem wina na pokładzie samolotu. Nie obeszło się bez złośliwości wobec trenera Franciszka Smudy i w efekcie "Borubar" stracił szansę na występy podczas Euro 2012.

Alkoholu w kadrze popularnego "Franza" nadużywali też Sławomir Peszko i Maciej Iwański po towarzyskim meczu z Australią w Krakowie. W dodatku były piłkarz Lecha wdał się rok później "na gazie" w konflikt z taksówkarzem w Kolonii. W efekcie trafił najpierw na komisariat, a potem do izby wytrzeźwień. Nieporozumienie niektórzy tłumaczyli niedostateczną znajomością niemieckiego u "Peszkina", ale nawet na migi mógłby się pewnie z kierowcą dogadać, gdyby nie promile...

Wielkopolskich wątków w historii alkoholowych wpadek piłkarzy jest, niestety, znacznie więcej. Marcin Burkhardt kilka lat temu za picie piwa wylądował w rezerwach Amiki Wronki. Z kolei w latach 80. słynący z rozrywkowego trybu życia Mirosław Okoński potrafił zniknąć na tydzień, by później wejść na boisko i przesądzić o losach meczu. Dariusz Dudka, pięć lat przed "aferą lwowską", jeszcze w barwach Amiki, prowadząc samochód po pijanemu, śmiertelnie potrącił pieszego. Notoryczne problemy z alkoholem mieli też inni byli kadrowicze, czyli Igor Sypniewski, Dariusz Marciniak, Dariusz Dziekanowski i Kazimierz Deyna, który zginął w wypadku samochodowym w San Diego, niewykluczone, że w stanie nietrzeźwym.

Niecały rok temu libacja alkoholowa zaszkodziła wizerunkowi największego ligowego rywala Kolejorza. Piłkarze Legii, Daniel Ljuboja i Miroslav Radovic, świętowali zdobycie PP w klubie "Enklawa". Serbowie chcieli przejść na "ty" z prezesem Bogusławem Leśnodorskim, ale ten pomysł nie spodobał się samemu zainteresowanemu. Z Ljuboją rozwiązano kontrakt, a Radovica odsunięto od drużyny. Inna sprawa, że serbski supersnajper mocno obciążał listę płac i jego "dyscyplinarne zwolnienie" było na rękę szefom stołecznej jedenastki.

- W reprezentacji pije się zawsze, niezależnie czy się wygrało, przegrało, czy zremisowało. Jedyna różnica jest taka, że gdy się wygrywa, to się pije oficjalnie, w hotelowym pubie. A jak się przegrywa, to browary kupuje ktoś na stacji, a pije się w pokoju, żeby nikt nie widział. Ale pije się zawsze - przekonywał Wojciech Kowalczyk w książce "Kowal - prawdziwa historia". Nie zawsze jednak wszyscy się o tym dowiadują. Widocznie na urodzinach lechitów w Jarocinie doszło do zbyt dużej różnicy poglądów i z integracji zrobiła się afera...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski