- Gdy mnie zabierali na salę operacyjną, była godzina 6 rano - wspomina Hubert. - Zasnąłem. Gdy się obudziłem, lekarz mówi do mnie, że już po wszystkim. Mam nowe serce. Spojrzałem na zegarek i już wiedziałem, że to żart. Była siódma, w godzinę nie uwinęliby się z przeszczepem. Po chwili dowiedziałem się, że jest wieczór i dotarło do mnie, że w mojej piersi bije już inne serce.
Przeszczep serca Huberta był pierwszym wykonanym samodzielnie przez poznańskich lekarzy (pierwszą transplantację przy ul. Długiej przeprowadzono z zespołem lekarzy z Zabrza). Tamto serce od ponad 6 lat bije dla Huberta. Dzięki przeszczepowi mężczyzna żyje. Dwa miesiące temu został dziadkiem. W sobotę wziął udział w spotkaniu „składaków”, jak same o sobie mówią osoby po przeszczepach. Kameralne, rodzinne spotkanie zorganizowali ci, którzy drugie życie dostali w Szpitalu Klinicznym Przemienia Pańskiego przy ul. Długiej w Poznaniu, gdzie przeszczepia się serca.
- Ja jestem tu najmłodsza stażem - mówi Aldona. Od jej operacji nie minął jeszcze rok. Dziś nikt nie odgadłby, że ta zadbana, doskonale wyglądająca brunetka jeszcze rok temu była w stanie krytycznym. Genetyczna wada serca nie dawała jej szans na normalne życie. Jedyną nadzieją był przeszczep. Dzień, kiedy Aldona dowiedziała się, że jest dla niej dawca, pamiętają z mężem doskonale. Do dziś na wspomnienie tamtych emocji oboje mają łzy w oczach.
Wzruszenia nie kryje także dr Tomasz Urbanowicz, kardiochirurg z Kliniki Kardiochirurgii i Transplantologii UMP. - Każda z tych osób to takie trochę nasze dziecko - mówi dr Urbanowicz.
Na sobotnie spotkanie osoby po przeszczepach przyjechały z różnych części Wielkopolski. Większość z rodzinami, z bliskimi, którzy wspierali ich podczas choroby. - Nie było nam łatwo - przyznają zgodnie Mariola i Marzena, żony pacjentów po przeszczepach. - Gdy się poznałyśmy, okazało się, że zmagamy się z podobnymi problemami, o których nie mamy z kim porozmawiać - mówi Marzena, żona Jacka. - Uważam, że warto byłoby zadbać o pomoc psychologiczną dla bliskich osób, które czekają na serce. To nie są łatwe sytuacje. Dla mnie szczególnie ciężko było pogodzić się z tym, że mój mąż żyje dzięki czyjejś śmierci.
W szpitalu przy ul. Długiej zespół profesora Marka Jemielitego przeprowadził 32 transplantacje. W tym roku jeszcze żadnej. Gdy sześć lat temu rozpoczęto realizację programu przeszczepiania serca, prof. Jemielity mówił optymistycznie o kilkudziesięciu zabiegach rocznie. Dzisiaj trudno mu ukryć rozczarowanie. - Moglibyśmy ratować więcej pacjentów, ale warunki nam na to nie pozwalają - mówi profesor. - Nie mamy miejsca, aby przyjmować więcej pacjentów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?