Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sławomir Smól: Personel SOR-ów jest świetnie wyszkolony. Problemem jest finansowanie [ROZMOWA]

Bogna Kisiel
Sławomir Smól
Sławomir Smól Grzegorz Dembiński
Rozmowa ze Sławomirem Smólem, neurochirurgiem i radnym klubu Poznańskiego Ruchu Obywatelskiego o problemach medycyny ratunkowej, który na jeden dzień wcielił się w rolę prezydenta Poznania.

Kupił sobie pan prezydenturę Poznania? Ile pan dał za to stanowisko?
Sławomir Smól: Nie sobie, prezydenturę kupiłem dzieciakom, bo to jest pomoc dla nich. Każda okazja jest dobra, żeby im pomóc, tym bardziej chorym. Tysiąc złotych z haczykiem zapłaciłem.

Przypomnijmy, że to stanowisko wylicytował pan podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Piastował pan je przez jeden dzień. Dlaczego wybrał pan 13 października, dzień ratownika medycznego? I skąd pomysł debaty o ratownictwie medycznym?
Sławomir Smól: Medycyna to jest ta domena, którą zajmuję się przede wszystkim w Radzie Miasta. Dzień ratownika medycznego jest doskonałą okazją, abyśmy mogli sobie powiedzieć o roli medycyny ratunkowej, czym ona jest, co ona nam daje w jakich warunkach funkcjonuje, czym są Szpitalne Oddziały Ratunkowe, czego tym oddziałom brakuje, czy działają dobrze, czy źle, co można poprawić, co możemy jeszcze na terenie Poznania w tej kwestii zrobić.

Z jakimi problemami boryka się ratownictwo medyczne?
Sławomir Smól: Tych problemów jest wiele. Nie mają one jednak charakteru merytorycznego, ponieważ personel jest świetnie wyszkolony - tak lekarze, ratownicy, jak i pielęgniarki. Jest kwestia warunków technicznych czyli finansowanie. Pytanie brzmi, czy SOR-y są przygotowane do takiej liczby interwencji, jaka się zdarza. A przypomnę, że jeśli chodzi o szpital na Lutyckiej to jest to rocznie 60 tys. pacjentów, w Szpitalu im. Strusia - 50 tys., a izba przyjęć 111 Szpitala Wojskowego przyjęła w 2012 r.39 tys . 60 tys. rocznie to jest 200 pacjentów dziennie. W każdym przypadku pacjent musi być zbadany. Należy ocenić jego stan, zdecydować czy musi być przyjęty do szpitala, czy może iść do domu. Jeśli zostaje odesłany do domu, to w jakiś sposób musi zostać zaopatrzony, leczony. Proszę się nie dziwić, że personel oddziałów ratunkowych pracuje w tak dużym stresie, a pacjenci są zdenerwowani, bo czekają w długiej kolejce, ponieważ jest ich bardzo dużo.

Co można i należy zmienić?
Sławomir Smól: To jest kwestia dostępu do systemu ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Jestem o tym przekonany. Jak dyrektorem NFZ była Zbigniewa Nowodworska wprowadziła tzw. wieczorynki czyli wieczorną pomoc lekarza rodzinnego. Ta pomoc ona działa lepiej niż nam się wydaje, jednak nie funkcjonuje w naszej świadomości. Zamiast zgłosić się na SOR, wystarczyłoby zgłosić się do „wieczorynki”. Z drugiej strony nie dziwimy się pacjentom, że zgłaszają się na oddziały ratunkowe. Nikt nie wie, czy dolegliwość, którą odczuwa, rzeczywiście nie jest bardzo poważna. To zrozumienie powinno być z dwóch stron – personelu i pacjentów. Nie ma co ukrywać, na SOR-ach często dochodzi do napięć.

Czy miasto może tutaj coś zmienić? Ma taką możliwość.
Sławomir Smól: Tak się składa że wszystkie trzy poznańskie SOR-y zależą od różnych organów założycielskich. Szpital Juraszów to jest województwo, Szpital im. Strusia podlega miastu, a Szpital HCP jest spółką prywatną. Kiedyś był zespół, zajmujący się koordynacją spraw oddziałów ratunkowych. Może należałoby do tego wrócić. Prawdą jest, że wojewoda jest zobowiązany ustawą, ale w odniesieniu do państwowego ratownictwa medycznego. A to nie jest to samo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski