Danuta Dembowska przez dwa lata była pracownikiem Środowiskowego Domu Samopomocy w Głębockiem. Jej zdaniem w placówce dochodziło do wielu nieprawidłowości. Kobieta przyznaje, że przez pięć lat gromadziła dokumenty świadczące o uchybieniach jakich miała się dopuszczać dyrekcja ŚDS oraz burmistrz Ślesina.
- Pieniądze i to niemałe, które były przeznaczone na osoby niepełnosprawne nie wychodziły nawet z gminy. Wszystko gdzieś tam ginęło. To jest dyskryminacja - mówi Danuta Dembowska.
Burmistrz Jan Niedźwiedziński odpiera zarzuty kobiety.
- Nie zgadzam się z tym co mówi pani Dembowska. Dawaliśmy jej odpowiedzi, których nie przyjmowała kompletnie. To kolejna droga droga szukania swoich racji - mówił Jan Niedźwiedziński. - Sąd rozstrzygnie tę sprawę właściwie. Nie będę tego komentował i uprzedzał postanowienia sądu - dodał burmistrz Ślesina.
Dembowska twierdzi, że przez rok próbowała rozmawiać z burmistrzem i radnymi, ale nikt jej nie chciał wysłuchać. - Jeździłam na sesje, żeby wyjaśnić te sprawy i dojść do jakiegoś porozumienia, ale byłam lekceważona, poniżana i wyśmiewana. Przez 25 lat nie dostałam na moje niepełnosprawne dziecko żadnych pieniędzy - mówi Dembowska.
W trakcie rozprawy przesłuchanych zostało kilkoro świadków. Większość z nich twierdziła, że konflikt między Dembowską, a Wesołowską był widoczny. - Byłem świadkiem rozmowy obu pań, kiedy przyjechaliśmy jako komisja rewizyjna na kontrolę do ośrodka. Obie kobiety miały podniesione głosy, ale nie przypominam sobie obraźliwych słów - mówił jeden ze świadków.
Zdaniem przesłuchiwanych świadków nie doszło jednak do dyskryminacji Dembowskiej i jej syna, ani przez kierownika placówki, ani przez burmistrza Niedźwiedzińskiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?