Słuszność nie zawsze znaczy skuteczność [KOMENTARZ]

Przynajmniej dopóty, dopóki chów i zabijanie zwierząt na mięso jest legalne. Ci, którzy mięso jedzą mają prawo oczekiwać, że będzie ono bezpieczne (dlatego zwierzę musi być zdrowe). Zwierzę, zanim odda życie w imię zapełnienia talerza ma prawo cierpieć tak mało jak to tylko możliwe.

Ministerstwo zdecydowało, że po pierwsze trzeba rzeźnie dokładniej kontrolować, po drugie wzmocnić organy kontrolne.
O ile jeśli chodzi o pierwsze, nie ma wątpliwości, bo całodobowy monitoring strategicznych miejsc w rzeźni może zapobiec skutecznie najpoważniejszym patologiom, które wyszły na jaw: ubój zwierząt tak chorych, że nie mogą ustać na własnych nogach, czy traktowaniu ich z niewyobrażalnym okrucieństwem.

Czytaj też: Ubój zwierząt pod większą kontrolą. Inspekcja Weterynaryjna silniejsza. Projekt ustawy trafił do konsultacji społecznych

Sama możliwość, że Inspekcja Weterynaryjna może zażądać zapisów monitoringu z dowolnego okresu w ciągu ostatniego kwartału podziała zapewne na wielu trzeźwiąco. Jeśli do tego dodać tzw. czynnik ludzki, czyli możliwość, że ktoś nie wytrzyma tego co widzi i zadzwoni do PIW - monitoring wydaje się świetnym pomysłem.

Czy podobnie skuteczne będzie zatrudnienie weterynarzy kontrolujących rzeźnie na etatach? Rozumowanie wydaje się słuszne - większe bezpieczeństwo zatrudnienia, większa identyfikacja z pracodawcą powinny oznaczać absolutnie konsekwentne trzymanie się zasad.

Ale diabeł tkwi w szczegółach. Jeśli jednocześnie temu lekarzowi weterynarii nie zapewni się godziwych warunków pracy i przyzwoitych zarobków (przy ograniczonych przez zasady służby cywilnej możliwościach dorabiania) to uszczelnienie systemu odbędzie się kosztem tej grupy ludzi. A to proszenie się o kłopoty. Prędzej czy później.