Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć 3-latka w Poznaniu to nie jedyne "odesłanie" z Krysiewicza

Karolina Koziolek
Śmierć 3-latka w Poznaniu to nie jedyne "odesłanie" z Krysiewicza
Śmierć 3-latka w Poznaniu to nie jedyne "odesłanie" z Krysiewicza Grzegorz Dembiński
Rodzice 3-letniego chłopca, których syn zmarł w piątek, nie byli jedynymi, których odesłano z kwitkiem ze szpitala przy ul. Krysiewicza. Po publikacji tekstu o zmarłym chłopcu z Jeżyc zgłosiła się do naszej redakcji rodzina, która również - jej zdaniem - nie otrzymała właściwej pomocy.

- Nasz syn miał podobne objawy, jak tamten chłopiec, też ma 3 lata i naszego syna również nie przyjęto w szpitalu. Byłam wstrząśnięta, choć nasza historia nie skończyła się tak dramatycznie - mówi Daria Zagrodzka, matka chłopca.

W szpitalu przy Krysiewicza pojawiła się z mężem i synem ok. godz. 10 w ubiegły piątek. Wcześniej zadzwoniła do niej przedszkolanka, mówiąc, że Arek wymiotuje i jest bardzo słaby. - Wraz z mężem kilkakrotnie próbowaliśmy dodzwonić się do naszego pediatry, ale nikt nie odbierał, podjęliśmy więc decyzję: jedziemy na Krysiewicza - opowiada.

Zobacz również:
Śmierć 3-latka w Poznaniu: "Chcemy wyjaśnić sprawę" [OŚWIADCZENIE SZPITALA]

Jak mówi pani Daria, kiedy przyjechali na izbę przyjęć nie było kolejki, więc liczyli, że nie będzie problemu z przyjęciem.

Chłopca obejrzał laryngolog, bo malec zgłaszał wcześniej, że boli go ucho. - Lekarz stwierdził jednak, że z uszami wszystko w porządku, chcieliśmy więc, by przyjęła nas dyżurująca pediatra. Syn wymiotował naszpitalnym korytarzu, ale odpowiedź lekarki brzmiała "nie" - relacjonuje dalej kobieta. Jako powód lekarka miała podać brak skierowania. Matka chłopca dodaje, że nikt też nie starał się im pomóc, nie zaproponowano nawet wody.

Rodzice na gorąco zadzwonili do NFZ-tu, poinformowali o sytuacji z pytaniem co mają robić. - Usłyszeliśmy, że lekarka musi nas przyjąć lub napisać oświadczenie, gdzie poda powody, dlaczego nie - opowiada pani Daria. Mówi, że poszła więc wprost do gabinetu lekarki, poprosiła o przyjęcie syna lub oświadczenie. - Lekarka odmówiła, więc zaczęłam błagać, żeby spojrzała na moje dziecko. Popłakałam się w jej gabinecie z bezsilności, a ona w rezultacie wyprosiła mnie za drzwi - opowiada kobieta.

Sprawdź:
Prokuratura: Zmarły 3-latek był w szpitalu, ale nie na rękach matki

Rzecznik szpitala przyznaje, że lekarka rzeczywiście nie miała prawa odmówić pomocy. - Musimy jednak sprawdzić jak przebiegała sytuacja, Szpitalny monitorig rejestruje nie tylko obraz, ale i rozmowy - mówi Tadeusz Owczarzak- Gran, rzecznik szpitala i zapowiada wyjaśnienie sprawy.

Jakie przyczyny?
Rzecznik wielkopolskiego NFZ powtarza nam to, co wcześniej usłyszeli rodzice: - Lekarka nie miała prawa odmówić zbadania chłopca i tłumaczenia się brakiem skierowania - mówi Jerzy Wachowiak. - Skierowanie wymagane jest wyłącznie na leczenie planowe.

Rzecznik wyjaśnia, że nie ma obaw, że NFZ nie zrefunduje tych świadczeń szpitalowi. I zapowiada, że sprawa zostaje włączona do kontroli, jaką NFZ prowadzi obecnie w placówce Przypomina, że fundusz w ostatnim czasie kilkakrotnie karał szpital dziecięcy za "niewywiązywanie się z umowy". - Kary finansowe były, ale jak widać nic nie dały - twierdzi Wachowiak. - W tym wypadku to nie kwestia małego kontraktu z NFZ, ale braku empatii lekarzy - podkreśla i sugeruje, że odpowiedzi należy szukać w Wielkopolskiej Izbie Lekarskiej i na Uniwersytecie Medycznym, gdzie uczy się przyszłych lekarzy etyki zawodowej.

Tymczasem prezes WIL broni kolegów po fachu i twierdzi, że przyczyny są gdzie indziej. - Winny za sytuację jest brak pediatrów. Jest ich za mało więc pracują na dwóch etatach, są przemęczeni. Poza tym, w Poznaniu jest tylko jeden szpital dziecięcy, który ma izbę przyjęć. We Wrocławiu są chyba cztery - wylicza Krzysztof Kordel i dodaje, że choć przy Krysiewicza "lekarze, to nie anioły", również rodzice "są coraz bardziej agresywni".

Do worka przyczyn Leszek Sobieski, dyrektor departamentu zdrowia Urzędu Marszałkowskiego, któremu szpital podlega, dorzuca warunki lokalowe placówki. - Szpital ma doczekać się nowej siedziby, ale nie wiadomo kiedy - mówi.

Jego wstępne rekomendacje po kontroli szpitala, to zwiększenie liczby lekarzy na izbie przyjęć (trzeba ich przesunąć z innych oddziałów, bo nowych etatów nie będzie) oraz szkolenia dla personelu jak obsługiwać pacjentów.

Negatywnych historii ze szpitalem Krysiewicza w tle było więcej. Od 4-latka, który miał mieć wycięte migdałki, a wyszedł ze szpitala jako "roślinka", po ubiegłoroczne nieprzyjęcie romskiego chłopca, czy gburowate odzywki lekarzy, które opisywała "Gazeta Wyborcza".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski