Śniadanie z mistrzyniami Polski. Koszykarki Enei AZS Poznań i Lidera Swarzędz zaprezentowały złoty puchar z MP do lat 19

– To moje piąte złoto w roli prezesa Enei AZS, niepodobne do poprzednich, bo najbardziej zaskakujące. Awans do turnieju finałowego to już był sukces, do czwórki to była petarda, a wygranie finału to było coś, co nie śniło się przed sezonem nikomu – tłumaczył Paweł Leszek Klepka.

Zobacz też: Enea ZS Lider Szkoła Gortata mistrzem Polski do lat 19 w koszykówce kobiet

W drodze na mecz finałowy do Gdańska, razem z wiceprezesem AZS, Ryszardem Wrykiem, ani razu więc nie padło zdanie o zdobyciu złota, ale jak wiadomo piękno sportu polega na tym, że zdarzają się w nim niespodzianki.

– Kiedy Malina Piasecka w pierwszej kwarcie zdobyła 13 punktów z rzędu, pomyślałem, że te dziewczyny mają taką siłę spokoju, że mogę przenosić góry. Nawet gdy rywalki zbliżały się na jeden punkt grały swoje i nie przejmowały się trudnościami. Ta dojrzałość pozwoliła im zapomnieć o zmęczeniu. Końcówkę rozegrały dziewczyny fantastycznie i ostatecznie wygrały 73:65, prezentując mądrą i wyrachowaną taktycznie koszykówkę, w czym duża zasługa ich trenerki, Anny Talarczyk– dodał Klepka.

Ciekawą opinię wyraził on na temat tego, jak powinna wyglądać przyszłość złotej drużyny.

– Najpierw chciałbym powiedzieć, że Poznań jest już od wielu lat kuźnią talentów, bo przecież nie tylko my zdobywamy medale MP, ale również MUKS. Rok temu to lokalny rywal zdobył tytuł mistrza kraju. Tym razem Muksiary były siódme, ale obecność jednego i drugiego klubu w finałach MP to efekt przyjacielskiej rywalizacji. Taki sukces powinien być też przyczynkiem i impulsem dla miasta, by jeszcze odważniej inwestować w seniorską koszykówkę. Nasze talenty muszą się wzorować na kimś takim jak Chennedy Carter – przekonywał prezes Enei AZS.

W rozmowie z nim padło nazwisko Maliny Piaseckiej, kapitan i liderki poznańskiej drużyny, która została wybrana do pierwszej piątki turnieju, a przez chwilę była też MVP zawodów.

– Przez pomyłkę odczytano moje nazwisko i chwilę później nagroda MVP trafiła w ręce koleżanki z drużyny, Wiktorii Plackowskiej. Absolutnie nie byłam rozgoryczona, tym bardziej, ze zostałam wybrana do najlepszej piątki MP. Miałyśmy taką atmosferę w drużynie, że z każdą dziewczyną podzieliłabym się nagrodą – przyznała Malina Piasecka.

Niespełna 18-letnia zawodniczka opowiedziała nam również o tym jak rosły ambicje poznańsko-swarzędzkiej drużyny w trakcie turnieju.

– Dla mnie to połączenie sił było bardzo naturalne, bo jako 15-latka grałam przez sezon w Liderze, więc trzy dziewczyny z mistrzowskiej drużyny znałam tak prawie jak koleżanki z zespołu klubowego. Przed wyjazdem do Gdańska po cichu mówiliśmy o najlepszej czwórce. Jak już w niej się znalazłyśmy, to było wiadomo, że nie odpuścimy. Do końca jeszcze nie możemy uwierzyć w to, co się stało, ale z mojej perspektywy najważniejsza była konsekwencja, zwłaszcza w grze obronnej. W finale spore znaczenie miał też początek spotkania, bo wyjściem na prowadzenie zabiłyśmy przedmeczowy stres i jeszcze bardziej poczułyśmy, że rywal jest w tym dniu do ogrania – zauważyła pochodząca z Gniezna koszykarka.

Jak sama stwierdziła emocje po turnieju jeszcze tak do końca nie opadły. – Dla nas każdy mecz to był ogromny wysiłek. Gdybyśmy nie stanowiły jedności, to na pewno byśmy nie sięgnęły po złoto. A tak dokonałyśmy czegoś niesamowitego, czym będziemy się już chwalić do końca życia – dodała Malina Piasecka.

Jeszcze młodsza od niej była w zespole 16-letnia Bianka Napierała, bohaterka półfinałowego spotkania z Basketem Aleksandrów Łódzki, w którym rzuciła rekordowe 30 punktów.

– Granie z nią to była czysta przyjemność. Wychodził a na parkiet i robiła swoje. Grała bez kompleksów i nie zastanawiała się, co to będzie jak nie trafi do kosza. Nie dostała nagrody indywidualnej, ale ona jest w takim wieku, że ma jeszcze na to czas – podkreśliła kapitan mistrzyń Polski.

Carter da się lubić...
Uczennica trzeciej klasy LO w Szkole Gortata przy ul. Szamotulskiej w Poznaniu ma już od dłuższego czasu okazję trenować z seniorkami Enei AZS Politechniki Poznań.

– Różnica w treningach i meczach jest ogromna i polega przede wszystkim na detalach w rozgrywaniu akcji lub ich powstrzymywaniu. Sezon w ekstraklasie nie jest dla nas tak udany jak MP do lat 19, ale kontuzje i inne niesprzyjające okoliczności nie pozwoliły nam pokazać pełni możliwość – tłumaczyła młoda koszykarka.

Od kilku tygodni ma okazję ona grać (w środę o godz. 19 Enea AZS podejmuje w hali PP Eneę Gorzów) i trenować z gwiazdą WNBA, Chennedy Carter.

– Czasami zastanawiam się jak ona może trafiać do kosza z tak nieprawdopodobnych pozycji. Na treningu mogę się od niej bardzo dużo nauczyć, tym bardziej, że często gram przeciwko niej – zakończyła Malina Piasecka.