Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sorry Boys: Niezależność to cecha osobowa [ROZMOWA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Sorry Boys wyciągnęli wnioski po pierwszej płycie
Sorry Boys wyciągnęli wnioski po pierwszej płycie Tomasz Pasternak
Gitarowy pop, odrobina syntezatorów i pulsująca rytmika rodem z lat 80. A do tego silne poczucie twórczej autonomii. Działa? Sorry Boys są żywym dowodem, że tak. Przed premierą nowej płyty "Vulcano" i promującym ją poznańskim koncertem rozmawiamy z wokalistką zespołu - Belą Komoszyńską.

Powiedziałaś kiedyś, że pewne cechy dyskwalifikują Sorry Boys jako zespół mainstreamowy. Tymczasem Wasz nowy singel „Phoenix” pojawił się w zwiastunie TVN-owskiego „Przepisu na życie”. Chyba jednak udało się Wam do tego głównego nurtu wejść.

Bela Komoszyńska: Myślę, że to wynik pewnej ogólnej tendencji. Muzyka alternatywna paradoksalnie staje się częścią mainstreamu. Komercyjne media zaczynają dziś zauważać, że popowa papka przestaje być interesująca. Ludzie potrzebują czegoś innego. A nasza obecność w TVN jest tego świadectwem.

Kiedy kończy się bycie niezależnym, a zaczyna bycie trybem rozrywkowego przemysłu?

Bela Komoszyńska: Niezależność traktuję jako cechę osobową. Ktoś, kto z gruntu jest niezależną jednostką raczej nie stanie się produktem popkultury, a nawet jeśli, to produktem wielowymiarowym. Nie uważam, że bycie w mainstreamie koniecznie wiąże się z zależnością od kogoś czy czegoś. Można, a nawet należy zachowywać swoją odrębność.

Za kilka dni ruszacie w trasę promującą „Vulcano” - Wasz nowy album. Jak innym zespołem jesteście dziś w porównaniu do debiutu?

Bela Komoszyńska: Mieliśmy sporo czasu na wyciągnięcie i przepracowanie wniosków z pierwszej płyty. „Vulcano” wychodzi po niemal równych trzech latach od jej wydania. Zmieniliśmy się. Jak każdy artysta chcemy, by nasze kolejne albumy różniły się – tak pod względem jakościowym, jak i merytorycznym. Inaczej podeszliśmy do gitar...

... przez co płyta wydaje się bardziej elektroniczna...

Bela Komoszyńska: Zgadza się, choć gitar nadal jest bardzo dużo, tyle że w formie partii solowych. Jest więcej syntezatorów i to był nasz zamierzony krok. Chcieliśmy, żeby płyta nabrała ducha lat 80, które uwielbiamy. Dużą zmianę przyniosła nasza nowa sekcja rytmiczna - Maciek Gołyźniak i Bartek Mielczarek, oraz praca z producentem - Markiem Dziedzicem.

Pamiętam, gdy jeszcze przed debiutem mówiłaś, że nie czujesz się zbyt dobrze śpiewając po polsku. W piosence „Zimna wojna” jednak się przełamałaś...

Bela Komoszyńska: Tak, i docierają do mnie pozytywne opinie na jej temat, co ogromnie mnie cieszy. Mieliśmy więcej polskojęzycznych piosenek na tę płytę, ale tylko „Zimna wojna” wytrzymała naszą bezlitosną selekcję (śmiech).

Z pewną beztroską śpiewasz o sprawach nie do końca lekkich, jak w tytułowym „Vulcano”.

Bela Komoszyńska: Nie potrafię pisać na tematy, które nie są dla mnie istotne; tekstów lekkich i zwiewnych. Jestem silnie introwertyczna, ale otworzyłam się w ostatnich dwóch latach na to, co dzieje się dookoła mnie, na świecie, i te moje obserwacje nadały właściwy ciężar słowom. A „Vulcano” faktycznie podchodzi do tej materii trochę przewrotnie.

Porównywano Cię już do Kate Bush, Bat For Lashes i Blonde Redhead. Jak reagujesz na tych, którzy widzą w Sorry Boys udane, ale wciąż odbicie kogoś innego?
Bela Komoszyńska: Nie odbieram tego jako ujmy. Wręcz przeciwnie – to są dla mnie ogromne komplementy. Byłabym szalona, gdyby nie cieszyły mnie porównania do tak wybitnych wokalistek. Miło, że ktoś takie rzeczy słyszy, a my nie mamy prawa się o to obrażać.

A co usłyszeliście od Glena Matlocka z Sex Pistols po występie w Londynie?

Bela Komoszyńska: Że mu się bardzo podobało. Nie wykluczam, że mógł to być z jego strony kulturalny wybieg, choć wtedy zabrzmiał bardzo szczerze i przekonująco. Bardzo emocjonalne spotkanie, które zapamiętam na zawsze.

Koncerty już za pasem. Czy wyjeżdżając z domu zanucisz sobie „Leaving Warsaw” z nowej płyty?

Bela Komoszyńska:(śmiech) Nie wykluczam tego. Pochodzę z mazurskiego Działdowa, natomiast Warszawa jest w tej piosence takim moim symbolicznym kochankiem. A na pożegnanie nic nie nadaje się lepiej, jak love songi.

Sorry Boys zagrają w piątek, 8 listopada Pod Minogą, o godzinie 20. Bilety w cenie 25 zł (przedsprzedaż) i 30 zł w dniu koncertu dostępne Pod Minogą, w Rock Long Lucku, a także na stronie pwevents.pl i w bileteriach internetowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski