Tym, co miało naruszyć dobre imię i zaszkodzić reputacji spółki oraz osób z nią związanych, jak jej szef Michał Prymas czy prezydent Ryszard Grobelny, był artykuł z lutego ub.r.: "Wielki bałagan! NIK ocenia budowę stadionu".
Autor wypunktował w nim wszystkie rażące nieprawidłowości, których dopatrzyli się kontrolerzy NIK oceniający stan przygotowań stadionu przy Bułgarskiej do Euro. Tyle że, zdaniem spółki, informacje, które poszły w świat - za "Gazetą Wyborczą" podały je inne, także ogólnopolskie media - nie tylko były nieścisłe, ale nieprawdziwe.
Artykuł ukazał się w momencie, kiedy NIK jeszcze pracował nad stadionem - zakończyła się już kontrola na miejscu, ale raport był jeszcze w trakcie opracowywania. Zdaniem spółki, grubo przedwczesne było więc pisanie o "miażdżących wynikach z kontroli".
Wiele z zarzutów - jak nierozliczone faktury na 15 mln czy faktury, które miały spływać po terminie, co miało być na rękę wykonawcy - nie znalazło potwierdzenia w ostatecznych wynikach kontroli. Kontroli, która, jak podkreśla spółka, pomimo pewnych nieprawidłowości, zakończyła się jednak pozytywną oceną.
"Gazeta Wyborcza" w swoich doniesieniach powoływała się na kontrolerów NIK. Tymczasem NIK zaprzecza teraz, by informacje pochodziły od nich. Przeprowadzili nawet wewnętrzne śledztwo, by wykryć przeciek. I wykryli, że przecieku nie było.
"Gazeta Wyborcza" broni z kolei swojego prawa do interpretacji wykrytych przez NIK nieprawidłowości, zarówno tych oficjalnych, jak i nieoficjalnych. Wypomina również Michałowi Prymasowi, że nie skorzystał z propozycji serii publikacji na ich łamach, w których mógł się odnieść do zarzutów Najwyższej Izby Kontroli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?