- Dwa miesiące temu wracałem z Przemyśla do Wałcza. We Wrocławiu na skutek opóźnienia o 51 min. pociągu InterRegio (Przewozy Regionalne) utraciłem połączenie z innym pociągiem tej spółki do Poznania i zmuszony byłem jechać dalej pociągiem innego przewoźnika, płacąc oczywiście za nowy bilet - opowiada Roman Hrynyk z Wałcza. - Kolejny pociąg (znowu PR) z Poznania do Piły spóźnił się o 10 min., przez co nie zdążyłem na ostatni autobus do Wałcza. Pojechałem do domu taksówką - dodaje.
Niedługo później Hrynyk upomniał się o zwrot kosztów. Dołączył bilety i paragon z taksówki. Półtora miesiąca później kolej zwróciła mu ponad 100 zł. - Jeśli reklamacja jest uzasadniona, to musi zostać uznana - wyjaśnia Stefan Czapczyk, zastępca dyrektora PKP PR w Poznaniu.
Pasażerowie coraz częściej domagają się pieniędzy od kolei. Czasem liczą jednak na łatwe pieniądze. W ubiegłym roku PR nie uznały np. reklamacji, w której pasażer domagał się zwrotu kosztów biletu... lotniczego.
- Jeżeli ktoś zakłada, że z Dworca Centralnego w Warszawie dostanie się w pół godziny na lotnisko, i to w godzinach szczytu, to z góry wiadomo, że mu się nie uda. Drobne spóźnienie pociągu nie ma w takim przypadku nic do rzeczy - argumentuje Czapczyk.
Przewozy Regionalne już kilka razy jednak w podobnych przypadkach wypłacały pieniądze za samolot, jednorazowo ok. 1000 zł.
Do niedawna o zwrocie takich kosztów podróżni mogli tylko pomarzyć. Sytuacja zmieniła się pod koniec 2008 r. Na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich Trybunał Konstytucyjny uchylił przepisy z 1984 r., zgodnie z którymi przewoźnik odpowiadał tylko za opóźnienia z winy umyślnej bądź w przypadku rażącego niedbalstwa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?