Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa Ewy Tylman: Co na Adama Z. mają śledczy?

Joanna Labuda
Według jednej z badanych wersji wydarzeń, Adam Z. miał w ciągu kilku minut zepchnąć Ewę Tylman ze skarpy i zaciągnąć ją do Warty
Według jednej z badanych wersji wydarzeń, Adam Z. miał w ciągu kilku minut zepchnąć Ewę Tylman ze skarpy i zaciągnąć ją do Warty Łukasz Gdak
Bardzo słabe - tak opisują dowody zebrane w sprawie zaginięcia Ewy Tylman osoby powiązane ze śledztwem. Co na Adama Z. mają śledczy?

W obliczu tego, czego dowiedzieliśmy się do tej pory, kwalifikacja czynu będzie musiała się zmienić. Gdyby prokuratura miała mocne materiały, akt oskarżenia byłyby dawno w sądzie - mówi „Głosowi” mecenas Ireneusz Adamczak, obrońca Adama Z., podejrzanego o zabójstwo Ewy Tylman. On, podobnie jak rodzina zaginionej, otrzymał niedawno dostęp do akt sprawy. Jak się jednak okazuje - nie do wszystkich.

- Akta objęte są tajemnicą śledztwa i to od prokuratora zależy, które dokumenty, kiedy i na jaki użytek udostępni. Ja nie mam dostępu do wszystkich materiałów i myślę, że w podobnej sytuacji jest rodzina Ewy Tylman - przekonuje mecenas Ireneusz Adamczak.

Jego zdaniem, materiał dowodowy nie jest wystarczający, aby udowodnić, że Z. zabił Ewę Tylman.

- Kwalifikacja czynu będzie musiała się zmienić. Musi być spełnionych wiele innych przesłanek, aby to udowodnić - przekonuje mec. Adamczak. I dodaje: Z wymiarem sprawiedliwości mam do czynienia od ponad czterdziestu lat. Dowody są słabe, dlatego ciągle mnożą się kolejne, które tak naprawdę nie wnoszą nic nowego do sprawy - dodaje obrońca podejrzanego.

Jako ostatni widział Ewę Tylman. Adam Z. pozostanie w areszcie

Źródło: TVN24/x-news

Przypomnijmy, że Z. nadal przebywa w areszcie śledczym. Pod koniec maja sąd zdecydował, że podejrzany pozostanie w nim na kolejne trzy miesiące. Obrona złożyła już zażalenie na tę decyzję, jednak i tym razem sąd prawdopodobnie go nie uwzględni.

- To bardzo medialna sprawa. Śledczy i sąd czują presję społeczeństwa, dlatego prawdopodobnie obawiają się podjąć inną decyzję. A tym bardziej zwolnić podejrzanego z aresztu - komentuje osoba związana ze sprawą, która woli pozostać anonimowa.
Przełom dla rodziny

Do tej pory prokuratura konsekwentnie odmawiała dostępu do akt również rodzinie zaginionej. Nagle śledczy zmienili zdanie i zdecydowali się podzielić swoją wiedzą z pokrzywdzonymi. Dlaczego nie zrobili tego wcześniej?

Jak mówi mecenas Mariusz Paplaczyk, który reprezentuje Tylmanów, dotychczas prokuratura tłumaczyła swoją decyzję obawą mataczenia ze strony członków rodziny.

- Z uwagi na wątki związane z mataczeniem pewnych osób, prokuratura była wstrzemięźliwa w stosunku do pokrzywdzonych. Wykonano jednak istotną część czynności śledczych i taka obawa ustała - zapewnia mecenas Mariusz Paplaczyk.

Materiałów w sprawie jest bardzo dużo, dlatego zarówno rodzina, jak i jej pełnomocnicy zapoznają się z nimi etapowo.

- Dla nas jest to na pewno przełom. Możemy teraz wspomóc śledczych w zakresie wniosków dowodowych. Jednak nie wszystko jeszcze spłynęło do akt od biegłych. Nadal czekamy na istotne materiały. Nic więcej w tej chwili nie mogę powiedzieć - dodaje pełnomocnik rodziny Ewy Tylman.
Materiał dowodowy

Do tej pory udało nam się ustalić, że materiał dowodowy, który miałby wskazywać na winę podejrzanego, jest bardzo słaby. Opiera się przede wszystkim na zeznaniach policjantów, którym Z. miał przyznać się do spowodowania śmierci Ewy Tylman. Sam podejrzany się z tego wycofał i utrzymuje, że z feralnej nocy niczego nie pamięta. Zostały więc tylko zeznania funkcjonariuszy. To im Adam miał się przyznać, że za jego sprawą Ewa wpadła do rzeki i zniknęła pod wodą.

- W takich sytuacjach liczą się protokoły, a nie notatki. Notatka nie zastąpi zeznań i wyjaśnień. To protokół jest tą formą, która zabezpiecza prawidłowość postępowania - mówi osoba związana ze sprawą.

Jak się okazuje, choć Adam Z. nadal podtrzymuje, że jest gejem, śledztwo nie wyklucza motywu seksualnego. Według osób posiadających wiedzę o prowadzonym postępowaniu, Adam Z. mógł mieć w przeszłości kontakty seksualne z kobietami. Udało nam się potwierdzić, że jeszcze w Pile, przed przeprowadzką do Poznania, Z. miał partnerkę, z którą był przez kilka lat.

Feralnej nocy Z. miał kontaktować się z kolei ze swoim obecnym partnerem. Z naszych informacji wynika, że podczas kluczowych minut, w ciągu których Z. rzekomo miał zabić Ewę i wrzucić jej ciało do Warty, SMS-ował z nim i rozmawiał. Treści rozmowy i SMS-a jednak nie ustalono. Mężczyzna jest jednym ze świadków w sprawie. Wiemy również, że wnioskował o widzenie z podejrzanym. Sąd jednak nie wydał na to zgody.

Od osób związanych ze sprawą dowiedzieliśmy się, że zupełnie nie potwierdził się wątek satanistyczny, który wcześniej był brany pod uwagę. Teraz oprócz kolejnych czynności, które w ostatnim wniosku o przedłużenie aresztu wskazała prokurator Magdalena Jarecka, ponownej analizie biegłych - ekspertów mogą zostać poddane zabezpieczone dotąd dowody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski