Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa Ewy Tylman: Zeznawali znajomi Adama Z.

Redakcja
Znajomi Adama Z. złożyli we wtorek zeznania w sprawie procesu dotyczącego śmierci Ewy Tylman. Znowu pojawił się wątek postępowania policjantów oraz wiadomości, które Adam Z. wymieniał ze znajomymi po zaginięciu Ewy.

Kolejnych troje świadków zostało przesłuchanych w procesie dotyczącym śmierci Ewy Tylman. Tym razem zeznania złożyli znajomi Adama Z., który jest oskarżony o zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Jednym z nich był Filip M., brat Dominika M., który jest partnerem Adama Z. Filip M. opowiadał w sądzie m.in. o zachowaniu policjantów, którzy przesłuchiwali partnera oskarżonego mężczyzny.

– Policjanci przyjechali po Dominika i zabrali go do Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Chciałem jechać z nim, bo się o niego obawiałem, ale policjanci powiedzieli mi, że nie mogę i muszę zostać w domu. Dominik wrócił do domu w stanie, w jakim jeszcze nigdy go nie widziałem. Płakał, był roztrzęsiony, a jedyne słowa jakie z siebie wydusił dotyczyły tego jak go źle traktowali. Pamiętam też stwierdzenie z jego strony, że skoro jego tak traktowali, to jak muszą traktować Adama – opowiadał Filip M.

I dodawał: – Wiem, że kazali ściągnąć mu (Dominikowi M. – dod. red.) sznurowadła, bo sugerowali mu, że będzie aresztowany za składanie fałszywych zeznań. Stosowali wobec niego przemoc psychiczną. Pytali czy wie, co z takimi ciotami dzieje się w więzieniu. Chcieli go zmusić do powiedzenia czegoś, czego nie wiedział.

Przypomnijmy, że na rzekomo złe zachowanie policjantów wielokrotnie skarżył się Adam Z., który w trakcie pierwszej rozprawy przekonywał, że zmuszano go psychicznie i fizycznie, żeby przyznał się do zabójstwa Ewy. Chociaż prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie, ostatecznie je umorzyła argumentując, że zeznania mężczyzny są niewiarygodne.

Zobacz też: Domniemany zabójca Ewy Tylman wyszedł z aresztu. Co to oznacza?

Z zeznań Filipa M. wynika również, że policjanci mieli wielokrotnie próbować kontaktować się z nim i jego bratem. – To wyglądało tak, że czasami próbowali kontaktować się na numer tego telefonu, który wcześniej zarekwirowali. I w ten sposób w sylwestra w 2015 roku pojawili się u nas z pretensjami, że brat nie odbiera telefonu. Oczywiście wyjaśniliśmy im, że dzwonią na telefon, który jest w ich szufladzie. Identyczna sytuacja powtórzyła się dwukrotnie, ale już do nas nie przyjeżdżali tylko dzwonili do mnie z pretensjami – opowiadał brat partnera Adama Z.

Filip M. informował również, że do jego brata niejednokrotnie dzwonił Piotr Tylman (brat Ewy). – Wielokrotnie zabierałem Dominikowi telefon, żebym ja rozmawiał z Piotrem, bo byłem bardziej opanowany. Piotr sugerował, że Adam jest niewinny. Mówił: „Ta sprawa to coś grubszego niż nam się wydaje”. Mówił też, że powinniśmy na siebie uważać – zeznawał brat Dominika M.

Jednocześnie przekonywał, że Adam Z. mówił Dominikowi M., że nic nie pamięta z feralnego wieczoru. – Pamiętał, że był na imprezie, ale co dalej...? – opowiadał Filip M.

Zeznania złożył również Mateusz Sz., jeden z najbliższych przyjaciół Adama Z., który także przekonywał, że Adam Z. miał niewiele pamiętać z wieczoru, kiedy zginęła Ewa. Ponadto w czasie rozprawy zostały odczytane wiadomości, które Adam Z. przesłał do Mateusza Sz. po zaginięciu Ewy.

„K*rwa, czuję się taki winny. Tak mi jest źle. Tak się o nią boję. Boję się, że ona nie żyje. Nie wiem jakim cudem, bo kochałem ją jak siostrę. Boję się co będzie. Najbardziej reakcji jej rodziny na mnie. Boję się, że pójdę siedzieć. Mam takie zaniki pamięci, że to ch*j” – pisał do Adam Z. do Mateusza Sz.

Podobne wiadomości Adam Z. wysyłał również do Joanny Cz., która była jego znajomą z pracy i również zeznawała we wtorek w sądzie. Opowiadała o przebiegu feralnej imprezy oraz jej rozmowach z Adamem Z. w ciągu następnych dni. „K*rwa nie pamiętam drogi do domu (…) Wiem tylko, że płakałem (…) Łeb mi pęka (…) Mam takiego kaca, że to się nie dzieje (…) Szedłem z Ewą Tylman do domu. Gdzieś ją zgubiłem. Parę razy się wyj*baliśmy” – pisał Adam Z. do Joanny Cz. po zaginięciu Ewy.

Oskarżony mężczyzna zastanawiał się również, czy czegoś nie dosypano jemu i Ewie do alkoholu. „K*rwa martwię się w ch*j, bo to ja z nią szedłem i ja miałem odprowadzić do domu (…) K*rwa co się tam stało? (…) K*rwa jeszcze ją zostawiłem samą (…) Czuję się winny (…) Wydaje mi się, że wchodziła do autobusu na Serafitku, ale nie wiem” – pisał Adam Z.

Po odczytaniu wiadomości wymienianych między Adamem Z. a Joanną Cz. nerwy poniosły Andrzeja Tylmana, ojca Ewy.

– Proszę, aby wysoki sąd zwrócił uwagę oskarżonemu, żeby się nie uśmiechał. Dla mnie nie jest do śmiechu. Łobuzie czemu się śmiejesz! – mówił Andrzej Tylman.
– Przecież oskarżony się nie uśmiecha – odpowiadał mecenas Ireneusz Adamczak, obrońca Adama Z.

Sam Andrzej Tylman po wyjściu z sali następująco komentował swoje zachowanie. – Trudno żebym się nie denerwował, jeśli ktoś się uśmiecha w takiej sytuacji. Zwróciłem mu po prostu uwagę, czego sąd nie zrobił. W tych wiadomościach było samo „mięso” – opowiadał Andrzej Tylman.

I dodawał, że jest przekonany, iż mimo odczytanych podczas rozprawy wiadomości, Adam Z. doskonale pamięta, co wydarzyło się w okolicach mostu św. Rocha. – On jako ostatni prowadził moją córkę, więc wszystko wie – uważa Andrzej Tylman.

– Świadkowie, którzy byli przesłuchiwani, to osoby, z którymi Adam Z. korespondował po zdarzeniu. Nie mamy monitoringów i możemy jedynie odtworzyć całe zdarzenie m.in. dzięki korespondencjom między Adamem Z. a uczestnikami imprezy. To był jedynie pierwszy odcinek tych korespondencji. Są też rozmowy, które pokazują inną wersję, którą Adam Z. przedstawiał innym osobom – to już z kolei słowa mecenasa Mariusza Paplaczyka, pełnomocnika rodziny Ewy Tylman.

Z kolei mecenas Ireneusz Adamczak, pełnomocnik Adama Z., przekonywał, że wiadomości odczytane podczas wtorkowej rozprawy potwierdzają wersję przedstawianą wcześniej przez oskarżonego mężczyznę.

– Te zeznania świadczą na korzyść mojego klienta i potwierdziły jego wyjaśnienia. W oparciu o te dowody trudno mówić, by zasadny był zarzut zabójstwa. To układa się zgodnie z naszą linią obrony – nie ma wątpliwości mecenas Ireneusz Adamczak.

Jednocześnie dodaje, że Adam Z. nie śmiał się podczas odczytywania wiadomości, które wymieniał ze swoimi znajomymi. – Jego zachowanie jest takie, że się uśmiecha. Nie widzę powodu, by to robił, ale każdy jest inny. To jest młody chłopak, który na niektóre rzeczy może reaguje tak, że nieświadomie kogoś obraża. Jednak to nie jest jego intencją – zapewnia obrońca Adama Z.

Podczas wtorkowej rozprawy miała zostać przesłuchana jeszcze jedna koleżanka z pracy Adama Z. Ta jednak nie pojawiła się w sądzie. Kolejna rozprawa odbędzie się w maju. Wtedy też ma zostać przesłuchany Kacper Ch., który przebywał w areszcie w jednej celi z Adamem Z.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski