Prawie całostronicowy artykuł ukazał się w "Obserwatorze Wielkopolskim" wychodzącym w wysokim, jak na warunki podziemne, kilkutysięcznym nakładzie. Znaleźć w nim można cytaty z akt śledztwa oraz zawarte tam nazwiska czterech funkcjonariuszy, którzy zostali wysłani 11 maja 1982 roku do interwencji w sprawie pijanych osób awanturujących się przed kawiarnią "W-Z" przy ul. Fredry w Poznaniu.
W tamtych czasach dostęp do akt prokuratorskich był bardzo ograniczony. Zatem przeciek do podziemnej prasy musiał pochodzić od przeglądających akta rodziców Piotra lub ich adwokatów .
- Nie miałem nic wspólnego z tą publikacją - zapewnił nas mecenas Jerzy Pomin, który reprezentował rodzinę tragicznie zmarłego. To samo usłyszeliśmy od drugiego pełnomocnika, Aleksandra Bergera.
Obaj przypuszczają, że informacje przekazali rodzice Piotra. Nie rozmawiają oni jednak z "Głosem Wielkopolskim" odkąd ujawniliśmy, że okoliczności śmierci ich syna nie wskazują na to, że była to zbrodnia polityczna. Natomiast redaktorzy podziemnego pisma nie pamiętają już, kto był autorem tekstu o Majchrzaku.
- Jeśli artykuł nie był podpisany, to dostarczył go nam ktoś z zewnątrz. Własne teksty na ogół podpisywaliśmy, oczywiście pseudonimami - mówi prof. Piotr Piotrowski, w latach 80. członek redakcji "Obserwatora".
Fakt publikacji nazwisk zomowców w poczytnym piśmie podważa lansowaną obecnie przez byłego opozycjonistę S. wersję, że jako szef wywiadu "Solidarności Walczącej" w Poznaniu prowadził on tajne śledztwo, które doprowadziło do ustalenia funkcjonariuszy ZOMO. Co więcej, okazuje się teraz, że S., jako rzekomy agent o pseudonimie "Jęczmień", ustalił jednego z zomowców dopiero rok po publikacji "Obserwatora".
Jak już wcześniej informowaliśmy, kierownictwo "SW" zaprzecza, że miało w Poznaniu komórkę wywiadowczą, że prowadził ją S., i że kiedykolwiek uzyskano informacje pozwalające ustalić, kto odpowiada za pobicie Piotra Majchrzaka.
Przy okazji warto wspomnieć, że artykuł z "Obserwatora Wielkopolskiego" porusza nieznaną dotąd szerzej kwestię odszkodowania. Czytamy w nim: "dnia 22.12.1983 roku pp. Majchrzakowie otrzymali zawiadomienie z PZU, że Zakład przyznał im kwotę 15 tys. zł odszkodowania tytułem tragicznej śmierci syna Piotra. Rodzice o takie odszkodowanie nie występowali i przyznanej im kwoty nie przyjęli.
Tragiczne jest jak nisko władza w Polsce ceni życie młodego człowieka". Była to faktycznie niewysoka suma (niewiele wyższa od ówczesnej średniej krajowej pensji), ale takie były realia polis z czasów PRL.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?