Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stadion może stać się areną, ale i tak będziemy pewnie mówić po staremu

Radosław Patroniak
Radosław Patroniak.
Radosław Patroniak.
Członkowie Stowarzyszenia "Wiara Lecha" okazali się purystami językowymi i postanowili uprzedzić potencjalnego sponsora Stadionu Miejskiego (ta nazwa nie może się zakorzenić wśród poznaniaków), żeby nie zamienił nam stadionu na arenę, bo to po pierwsze niepolskie słowo (pochodzi z łaciny), a po drugie Arenę już w Poznaniu mamy przy Reymonta. Co ciekawe ta nasza staruszka Arena prawdziwą areną będzie miała okazję się stać dopiero w listopadzie, bo wtedy planowany jest tam turniej siatkówki plażowej.

Czytaj: Wiara Lecha nie chce Enea Areny. Bo to nie po polsku...

Piasek bowiem to podstawa areny, gdyż w starożytnym teatrze greckim i rzymskim, usytuowany w centrum takiego obiektu i wysypany piaskiem plac walki określano właśnie tą nazwą. Potem, czyli w średniowieczu, przylgnęła ona do miejsc turniejów rycerskich, a w XVIII wieku do barokowych kompozycji ogrodowych. Współcześnie zawładnęły nią natomiast cyrki i obiekty sportowe, czyli również stadiony.

Nie jestem wcale zwolennikiem robienia ze stadionu areny, bo np. nazwa Stadion Enea nie brzmi wcale gorzej niż Enea Arena. Myślę jednak, że dla klubu i miasta ważniejsze jest spełnienie oczekiwań potencjalnego sponsora i zainkasowanie pokaźnej kwoty (mówi się nawet o 7 mln zł rocznie, w tym prawie 5 mln zł dla operatora stadionu) niż kurczowe trzymanie się nie do końca jasnych zasad językowych.

Piszę o tym nie bez kozery, bo podejrzewam, że w takiej czy innej wersji to nowa nazwa będzie miała ogromne kłopoty, by przebić "stadion Lecha" czy "stadion przy Bułgarskiej". Z tradycją nie jest łatwo bowiem wygrać, tak samo zresztą jak z przyzwyczajeniami. Można też wiele opowiadać o działaniach marketingowych i pomysłach na przyciągnięcie kibiców, ale siła Kolejorza tkwi właśnie w przywiązaniu do pewnych rzeczy, których nie da się zadekretować, zapisać w umowach i wynegocjować w rozmowach nawet na najwyższym szczeblu.

Pięknie o tym opowiadał ostatnio prezes WZPN, Stefan Antkowiak, przy okazji inauguracji naszego konkursu "Kolejorz kontra Twój klub", mówiąc że już w latach 70. i 80. Lech stał się symbolem całej Wielkopolski. - Pamiętam, że w 1976 r. zawiązanie pierwszego fan clubu w kraju, zresztą z inicjatywy "Głosu Wielkopolskiego" wymagało cywilnej odwagi. Antkowiak ją miał i doprowadził do tego, że świetlica ZNTK pękała w szwach. Już na pierwszym zebraniu podkreślano, że Lech to wizytówka regionu, a łącznikiem Poznania z innymi ośrodkami ma być kolejowy charakter klubu. Myślę, że właśnie już wtedy podłożono podwaliny pod obecną popularność klubu z Bułgarskiej - tłumaczył mi niedawno nestor poznańskich dziennikarzy, Andrzej Kuczyński, skądinąd uczestnik historycznego spotkania fanów niebiesko-białych.

Trudno nie przyznać mu racji i trudno też spodziewać się, by komercyjna arena na poważnie zagroziła stadionowi naszych serc i umysłów.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski