BUDIMEX STAL GORZÓW WLKP. – MKS WIELUŃ 32:22 (12:12)
- Budimex Stal: Nowicki, Marciniak 1 – Lemaniak 6, Pietrzkiewicz i Ripa po 5, Renicki i Stupiński po 4, Drzazgowski 3, Napierkowski 2, Orłowski i Przybylski po 1, Zając, Wychowaniec, Nieradko, Jaszkiewicz.
- MKS: Śliwiński, Chuć – Węcek 5, Rybarczyk 4, Hanas i Krukiewicz po 3, Golański i Stalka po 2, Dekarz, Kowalik i Haidel po 1, Chłód, Waloch, Modzieniak, Żółtaszek, Bednarek.
- Kary: 4 min – 6 min.
- Sędziowali: Mariusz Marciniak i Piotr Radziszewski (obydwaj z Wolsztyna).
- Widzów: 1 tysiąc.
Goście zaczęli... bez bramkarza
Pojedynek z outsiderem rozgrywek, praktycznie już zdegradowanym z Ligi Centralnej miał być dla gorzowian sportowym spacerkiem. Pierwsze minuty wskazywały, że rzeczywiście może się tak stać. Goście atakowali bardzo oryginalnie – siedmioma graczami, z bramkarzem siedzącym na ławce rezerwowych i… błyskawicznie zostali za to ukarani. Po stratach piłki najpierw Igor Drzazgowski, a potem Rafał Renicki i Dawid Pietrzkiewicz posłali piłki do ich pustej „klaty”, więc w 9 min na świetlnej tablicy pojawił się rezultat 5:2 dla gospodarzy.
Przyjezdni szybko zrozumieli, że taka taktyka doprowadzi ich do zguby. Piotr Śliwiński wrócił do swojej „świątyni”, a jego koledzy z pola coraz śmielej poczynali sobie w ofensywie. W 13 min wyrównali na 6:6, w 18 po raz pierwszy objęli prowadzenie 8:7, a w 26 – po trafieniu Błażeja Golańskiego z rzutu karnego – podwyższyli je do dwóch „oczek” (12:10)! Mogło być jeszcze gorzej dla stalowcow, lecz w kilku sytuacjach skórę uratował im świetnie dysponowany golkiper Krzysztof Nowicki. Miejscowi mieli w tym okresie sporo na sumieniu. Kilka razy spudłowali do pustej bramki MKS, w czystych sytuacjach rzutowych obijali słupki i poprzeczkę, w banalny sposób gubili piłkę w ataku. Gdy wreszcie pojęli, że mecz sam się nie wygra, zaczęli mocniej bronić i z większą starannością operować piłką w ofensywie. Do przerwy zdołali doprowadzić do remisu 12:12.
Piorunująca końcówka gorzowian
Przez pierwszych 8 minut po zmianie stron boiska mieliśmy powtórkę z pierwszej połowy. MKS znów był skuteczniejszy i w 38 min wygrywał 16:15. Trybuny się niecierpliwiły i denerwowały postawą gospodarzy, a dziennikarze z niedowierzaniem patrzyli na siebie i mówili:
- Jeśli oni przegrają ten mecz, to powinni złożyć koszulki w kostkę, ułożyć je na linii pola bramkowego, wydać okrzyk i zakończyć sezon. Bo wstyd będzie się gdziekolwiek pokazać.
I wtedy nastąpiła wielka metamorfoza żółto-niebieskich. Kolejne osiem minut wygrali 6:0 (!) i aż do 58 min systematycznie powiększali swą przewagę. W kulminacyjnym momencie sięgnęła ona 12 goli (31:19). Skąd taka przemiana? Cały zespół zaczął bardzo solidnie bronić, a w ataku – często po przechwytach piłki i kontrach - pierwsze skrzypce grali prawoskrzydłowy Michał Lemaniak oraz obrotowy Pietrzkiewicz. Wyraźnie opadający z sił wielunianie nie mieli żadnego pomysłu, jak zatrzymać rozpędzonych przeciwników i sforsować ich obronę. W końcówce dominacja gospodarzy była tak duża, że swoje trafienia zaliczyli także gracze z głębokiej rezerwy: drugi bramkarz Cezary Marciniak (rzutem przez całe boisko do pustej „klaty”), Piotr Orłowski i Kamil Napierkowski.
Skończyło się pewnym, 10-bramkowym zwycięstwem Budimexu Stali i dopisaniem do dorobku drużyny trenera Oskara Serpiny trzech dużych punktów. Ale w następnych meczach gorzowianie będą musieli zademonstrować lepszą dyspozycję niż przez prawie 40 minut pojedynku z MKS, bo bardziej klasowi rywale tak długiego przestoju na pewno im nie wybaczą…
W innym piątkowym meczu 22. kolejki w Lidze Centralnej SMS ZPRP I Kielce pokonała Siódemkę Miedź Huras Legnica 43:40.
Czytaj również:
Gorzowscy szczypiorniści nie sprawili sensacji w Pucharze Polski. Ale plamy też nie dali
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?