Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stan wojenny: Sędziowie i śledczy po 13 grudnia

Krzysztof M. Kaźmierczak
Janusz Pałubicki został skazany za złamanie dekretu o stanie wojennym.
Janusz Pałubicki został skazany za złamanie dekretu o stanie wojennym.
Prokuratura i sąd podczas stanu wojennego stały się narzędziami represji politycznej. O prokuratorach w mundurach i procesach działaczy opozycji w Wielkopolsce pisze Krzysztof M. Kaźmierczak.

Czytaj także:
Stan wojenny: Zdjęcia robione z ukrycia. Zobacz! [GALERIA]
Stan wojenny: Męski organ w winiecie gazety - żart drukarzy
Stan wojenny: Nękany "sobowtór" generała Jaruzelskiego

Niewiele było potrzeba, by złamać postanowienia dekretu o stanie wojennym. Każdy przejaw niezależności mógł zostać potraktowany jako przestępstwo. Gdyby literalnie stosowano obowiązujące prawo zabrakłoby sądów i prokuratorów. Ale i tak Temida w stalowym mundurze pracowała na wysokich obrotach.

Procesy polityczne odbywały się przed sądami wojskowymi, a oskarżycielami byli prokuratorzy w mundurach (część z nich została tam po 13 grudnia 1981 roku delegowana z prokuratury powszechnej).

W Wielkopolsce sądzono opozycjonistów głównie przed Sądem Wojsk Lotniczych w Poznaniu. Odbyły się w przed nim 49 polityczne procesy karne, podczas których w ławach oskarżonych zasiadło 129 osób. Część działaczy "Solidarności" z terenu byłego województwa kaliskiego było natomiast sądzonych przed Sądem Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu.

Wojskowe sądy działały bardzo szybko, w porównaniu do obecnie prowadzonych spraw karnych, wręcz błyskawicznie. Największy proces polityczny w Poznaniu, nazywany "procesem Politechniki" (gdyż obejmował w większości studentów tej uczelni), toczył się od 21 marca do 9 maja 1983 roku. Oskarżonych było tak wielu, że nie mogli zmieścić się w sądzie wojskowym, zatem "gościnnie" proces odbywał się największej sali (nr 100) obecnego Sądu Okręgowego w Poznaniu.

- Na ławie oskarżonych zasiadło 27 osób, jednak wcześniejsze czynności śledcze spowodowały, że aresztowania, zatrzymania, rewizje i przesłuchania objęły około 100 osób - mówi Przemysław Zwiernik z poznańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

Wyroki zwykle nie były wysokie (1-2-letnie), a ich wykonanie najczęściej zawieszano. Tak było m.in. w "procesie Politechniki". Działo się tak mimo tego, że oskarżyciele nierzadko domagali się wyroków bezwzględnego pozbawienia wolności.

Przed Sądem Wojsk Lotniczych w Poznaniu po 13 grudnia 1981 roku w 49 procesach oskarżono 129 opozycjonistów

Do najaktywniejszych w oskarżaniu opozycji prokuratorów należeli płk Stefan Antecki i Waldemar Ciszak. Spośród sędziów natomiast wielu opozycjonistów zapamiętało najlepiej Antoniego Franczyka, ale jego akurat nie ze względu na surowość tylko wręcz odwrotnie - za ciche sprzyjanie sądzonym.
- W Poznaniu sędziowie nie wykazywali się nadgorliwością, ani nie nadużywali obowiązującego wtedy prawa. Nie powiedziałbym jednak tego samego o prokuratorach. Niektórzy z nich byli bardzo negatywnie nastawieni do opozycji i jawnie okazywali swoją niechęć - ocenia Janusz Pałubicki, który był więźniem stanu wojennego

- Podczas śledztw prokuratorzy ściśle współpracowali ze SB. Brali też udział w działaniach propagandowych przeciwko "S". Podczas przesłuchań proponowali łagodniejsze potraktowanie w zamian za publiczne wygłoszenie samokrytyki - mówi Pałubicki.

Większość spraw kończyła się umorzeniami z powodu amnestii. Przykładowo w sprawie, w której postawiono przed sądem Janusza Pałubicki na 22 osób, którym postawiono zarzuty wyrok skazujący otrzymał tylko on. Władzom niekoniecznie zależało na zapełnianiu więzień, chodziło przede wszystkim o odstraszanie od angażowania się w działalność opozycyjną. Śledztwa i procesy miała charakter propagandowy i prewencyjny.

- Warto pamiętać, że restrykcje karne w stanie wojennym nie ograniczały się do procesów przez Sądem Wojsk Lotniczych. Polityczny charakter miały wtedy często również wyroki kolegiów ds. wykroczeń. Ponadto znaczna część aresztowanych nigdy przed sądami nie stanęła, gdyż śledztwa były umarzano na podstawie amnestii. Ale już samo osadzenie w areszcie na podstawie sankcji prokuratorskiej było dotkliwą represją - dodaje Przemysław Zwiernik.

Mało znaną kartą z historii stanu wojennego jest również represjonowanie w tamtym czasie pracowników wymiaru sprawiedliwości. W Poznaniu takie prześladowania dotknęły m.in. sędziego, który wstąpił do "Solidarności".

- Byłem wtedy pracownikiem wydziału cywilnego Sądu Rejonowego w Poznaniu i miałem duże szanse na awans na sędziego wojewódzkiego - wspomina Andrzej Gładysz, obecnie emerytowany sędzia. - Cieszyłem się bardzo dobrymi opiniami przełożonych. Dlatego przed wprowadzeniem stanu wojennego otrzymałem roczną delegację do Sądu Wojewódzkiego, która poprzedza awans. Niestety, nominacji na sędziego wojewódzkiego nie otrzymałem.

Po wprowadzeniu stanu wojennego wniosek o nominację wraz z rekomendacją został wysłany do ministerstwa. Tam zwrócono jednak uwagę na przynależność związkową sędziego i uznano, że członek "Solidarności" nie powinien awansować.

- Przełożony wezwał mnie na rozmowę, w które j powiedział, że władze w Warszawie zgodzą się na mój awans, ale pod jednym warunkiem: miałem wystąpić z "Solidarności". Nie przystałem na to - mówi Gładysz.

Ceną odrzucenie propozycji był powrót na poprzednie stanowisko o niższym uposażeniu niż uzyskałby w Sądzie Wojewódzkim. Z powodu solidarnościowej "plamy" w życiorysie Andrzej Gładysz nie awansował na sędziego wojewódzkiego przez całe lata 80.

Chcesz skontaktować się z redakcją Głosu Wielkopolskiego? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski