Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Kalemba: Żywność genetycznie modyfikowana? Nie, dziękuję. Nie potrzebujemy

Agnieszka Świderska
Stanisław Kalemba
Stanisław Kalemba archiwum
- Polska powinna być wolna od upraw GMO. Do niczego nie są nam potrzebne. Skoro mamy smaczną, naturalną i zdrową żywność, i za to jest ceniona na światowych rynkach, to po co nam GMO? - mówi w wywiadzie dla Głosu Wielkopolskiego minister rolnictwa Stanisław Kalemba.

Łatwo było z dnia na dzień przestawić się z bycia posłem na bycie ministrem i zamienić po ponad dwudziestu latach ławę poselską na gabinet członka rządu?

Stanisław Kalemba: Nie przeżyłem szoku. Mam ponad dwudziestoletnie doświadczenie na stanowiskach kierowniczych, a zarządzanie resortem niewiele się od tego różni. Wszystko sprowadza się do podejmowania decyzji. Nie mam z tym najmniejszego problemu. Tym bardziej że na rolnictwie nie znam się dopiero od dnia nominacji. Chyba żaden z urzędujących obecnie posłów nie miał dłuższego ode mnie stażu w komisji rolnictwa.

Zmienił Pan coś w gabinecie po swoim poprzedniku Marku Sawickim?

Stanisław Kalemba: Nie przywiązuję do tego wagi, więc w gabinecie nic się nie zmieniło. Dotyczy to także ludzi. Nie jestem zwolennikiem przeprowadzania rewolucji kadrowych w pięć minut po tym, jak zostało się ministrem. Nie znam wystarczająco dobrze tych ludzi. Najpierw muszę ich poznać, przyjrzeć się ich pracy, ocenić kompetencje. I jeżeli trzeba będzie się z kimś pożegnać, to się pożegnamy.

Kilka dni temu prezydent podpisał nowelizację ustawy o paszach, która przesunęła wprowadzenie zakazu stosowania pasz genetycznie zmodyfikowanych do końca 2016 roku. To dobry czy zły podpis prezydenta?

Stanisław Kalemba: Dobry, gdyż wprowadzenie teraz tego zakazu rozłożyłoby naszą produkcję mięsa i drobiu uzależnioną od genetycznie zmodyfikowanej soi. Zmniejszylibyśmy tylko naszą produkcję, straciliby rolnicy, ceny żywności poszłyby w górę, a my wciąż nie uwolnilibyśmy się od tej soi. Przy braku zakazu w innych krajach Unii nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć się przed importowaną żywnością wytworzoną przy udziale pasz GMO. Tego, czego potrzebujemy, to alternatywy innych wyskobiałkowych komponentów pasz, które mogłyby zastąpić soję. Dlatego właśnie jest rządowy program wspierania uprawy roślin strączkowych i motylkowych. Chcemy też zwiększyć wykorzystanie w produkcji wysokobiałkowej śruty rzepakowej czy ziarna kukurydzy. Kolejnym sposobem na przełamanie monopolu soi może być odwieszenie na terenie Unii zakazu stosowania w paszach mączki mięsno-kostnej wprowadzonego po wybuchu epidemii BSE. Będę o to zabiegał na najbliższym szczycie Rady Ministrów Rolnictwa u komisarza Daciana Ciolosa. Śruta sojowa jest zbyt cenna, żeby można było z niej zrezygnować, ale wcale nie musi być genetycznie modyfikowana i koniecznie z importu. Chcemy w przyszłości zastąpić ją polską soją z normalnych upraw.

Zakaz żywienia w Polsce paszami ze składnikami genetycznie to jedno, a co z samymi uprawami roślin GMO?

Stanisław Kalemba: Polska powinna być wolna od upraw GMO. Do niczego nie są nam potrzebne. Skoro mamy smaczną, naturalną i zdrową żywność, i za to jest ceniona na światowych rynkach, to po co nam GMO? Tylko może zaszkodzić naszemu rolnictwu. A raz uwolnionego do środowiska GMO już się nie wycofa. Jako poseł miałem w ręku wiele ekspertyz dotyczących zalet GMO. Tyle że w żadnej z nich nie znalazłem wiarygodnych wyników badań, z których by wynikało, że uprawy GMO są bezpieczne dziś i będą równie bezpieczne za kilkadziesiąt lat. Dlaczego mamy więc ryzykować nasze życie i nasze środowisko? Problem w tym, że nie mamy do końca tej sprawy uregulowanej. Nie ma rejestrów upraw GMO, do których mieliby dostęp również konsumenci. Tymczasem takie plantacje są w naszym kraju, a my możemy nieświadomie konsumować żywność GMO. Uregulowanie tego nie należy jednak do moich kompetencji, tylko ministra środowiska.

Zmieniając działkę z rolniczej na śledczą, jak zamierzacie przekonać swojego koalicjanta do pomysłu powierzenia na stałe uprawnień komisji śledczej komisji ds. służb specjalnych? Dlaczego to właśnie PSL miałoby znaleźć ten złoty środek na prześwietlanie i wyświetlanie polskich afer, jak chociażby sprawa Amber Gold.

Stanisław Kalemba: Komisje śledcze w tej formule, jaką znamy, nie sprawdziły się. Efekty ich prac były nieciekawe, a one same niewiele miały wspólnego z komisją śledczą z prawdziwego zdarzenia. Posłowie byli w nich od błyszczenia i od tego, żeby dzięki nim się wybić, a nie od wyjaśniania czegokolwiek. Trudno zresztą było cokolwiek wyjaśnić przy pomocy komisji, która nie posiadała typowo śledczych uprawnień. W takie uprawnienia można by wyposażyć komisję ds. służb specjalnych i rozszerzyć je na wszystkie inne instytucje, a nie tylko służby. I do takiej właśnie komisji mogłyby trafiać wszystkie afery. Nikt by się już nie kłócił o kolejną pseudokomisję śledczą.

Rozmawiała Agnieszka Świderska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski