Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Mrowiński: Mrowina z Wodnej, czyli pół wieku wspomnień...

Marek Zaradniak
Stanisław Mrowiński narysował ponad 600 karykatur w tym Jana Kulczyka
Stanisław Mrowiński narysował ponad 600 karykatur w tym Jana Kulczyka Grzegorz Dembiński
Mówią, że Staszek to był brat łata, a on był bardzo wrażliwy - wspomina Stanisława Mrowińskiego, karykaturzystę, jego żona Irena. Pół wieku od otwarcia jego pracowni przy Wodnej uchyla nam drzwi.

Stanisław Mrowiński (1928-1997) zwany Mrowiną był jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci poznańskiej bohemy. Wielu poznaniaków pamięta go z karykatur, które przez wiele lat ukazywały się na łamach "Expressu Poznańskiego". Malarz, grafik, ilustrator książek, scenograf i kolekcjoner pozostawił po sobie bogatą spuściznę. Przez wiele lat tworzył w pracowni przy ulicy Wodnej 17. W czerwcu mija pół wieku od momentu, gdy zaczął tam właśnie działać. O pamięć o nim dba żona artysty pani Irena Rychły-Mrowińska. Nie tylko opiekuje się pracownią, ale także organizuje wystawy w całej Polsce.

- Najpierw Staszek miał niewielką pracownię na Żydowskiej. Zaraz z brzegu, za dawnym klubem Od Nowa. Jest tam takie wejście na podwórze i antresola. Tam było kilka pracowni. To były takie kanciapki. 11 metrów kwadratowych, a może nawet i mniej. A dom przy Wodnej, w którym Staszek działał od 1965 odbudowała od zera ówczesna Poznańska Fabryka Maszyn Żniwnych. Czasy były takie, że Związek Polskich Artystów Plastyków starał się, aby mogła tu znajdować się pracownia - wspomina.

W tym lokalu nie ma normalnych okien, tylko takie małe pod sufitem. Nie ma kuchni. Nie ma też korytarza. Są dwa pokoje i mała łazienka. To była pracownia dla grafików. Początkowo działała tu grupa twórcza, którą tworzyli m.in. Zbigniew Kaja i jego żona Stenia. Z czasem przyszły na świat ich dzieci Ryszard i Przemko. Gdy Spółdzielnia Mieszkaniowa Radiowiec wybudowała dom przy dzisiejszej ulicy Potockiej przeprowadzili się tam i pracownia była pusta.

- Walczyli o nią Andrzej Kandziora i Staszek - opowiada pani Irena. - Kandziora dostał pracownię na Wolnicy. Tu mu się zresztą mniej podobało. I w końcu przydzielono to miejsce Staszkowi. Gdy zobaczył takie pomieszczenia to zwariował z radości. Były puste i było tu tyle miejsca. A potem życie się tak potoczyło, że pracownia stała się mieszkaniem. Dzięki władzom miasta nastąpiła zmiana przeznaczenia i Staszek tutaj był zameldowany - wspomina Irena Rychły-Mrowińska i dodaje, że dzięki temu, że opiekuje się pracownią, orientuje w twórczości artysty, może przygotowywać wystawy.

Pamiątkowe materiały są zawsze dostępne. Pani Irena ma wszystko uporządkowane.

- Jeśli chcę wiedzieć, co Staszek myślał o sztuce sięgam do jego pamiętników. Na wystawach ludzie czekają aż coś powiem. Zawsze mówię słowami Staszka, bo ja go bardzo kochałam. Niczego nie muszę wymyślać. Martwię się jednak, bo nie mam komu przekazać tego wszystkiego, co wiem. Myślę, że mogłabym poopowiadać i nagrać, aby ktoś mógł do tego kiedyś wrócić. Pisać nie chcę, bo Staszek już pisał. Ja mogę tylko opowiadać, interpretować. Czasem coś wyprostować, bo wszyscy na przykład mówią, że Staszek to był taki brat łata, a to był niezwykle wrażliwy człowiek i dlatego pisał - tłumaczy pani Irena i przekonuje, że pisanie było jego sposobem odreagowania. - Pisząc nie musiał się nikomu wyżalać. Ja też się nie muszę wyżalać. Chcę tylko wskazywać, jak i gdzie należy szukać klucza do jego twórczości, do jego wrażliwości, do tego, co robił. Czy mi się to uda, nie wiem. Muszę mieć do tego atmosferę. Nie każdemu opowiadam.
Gdy wchodzę do pracowni w oczy rzucają się obrazy i rysunki artysty, ale pani Irena rozpoczyna spotkanie od pokazania trzech bogato ilustrowanych albumów. Są w nich dokumenty dotyczące otrzymania przez jej męża pracowni, ale przede wszystkim fotografie i wycinki o wystawach poświęconych Stanisławowi Mrowińskiemu, a także wpisy tych, którzy odwiedzają pracownię. Wystaw było około 40. Pierwsze dwie w roku 2002 w Muzeum Sienkiewicza, kolejna w Bibliotece Ekologicznej i wreszcie w roku 2003 w poznańskim BWA. Aż 11 ekspozycji do tej pory odbyło się w Muzeum Śremskim.

- Ten Śrem wyniknął z tego, że kiedyś podczas wernisażu wystawy w Naszym Klubie zauważyłam, że dwoje ludzi pieczołowicie przygląda się pracom Staszka. Okazało się, że byli to Basia Jahns i Mariusz Kondziela z Muzeum Śremskiego. Zaprosiłam ich do pracowni. Byli nią urzeczeni i zapytali, czy wystawa prac Staszka nie mogłaby się odbyć w Śremie. Zaprzyjaźniliśmy się i od tego czasu "Urodziny Mrowiny" organizujemy właśnie tam - mówi pani Irena.

Tradycją wernisaży stały się rodzinne zdjęcia wszystkich ich uczestników. I te zdjęcia także znajdziemy w albumach.
Stanisław Mrowiński należał do tej grupy artystów, których szczególnie inspirowała przyroda. Zachwycał się nie jej zewnętrznym pięknem, ale jej istotą. Z każdego drzewa, z każdej rośliny, którą malował czy rysował chciał wydobyć jej wnętrze, jej głębię. Przyroda była jedną z pasji Mrowińskiego. Był m.in. kolekcjonerem motyli. W pracowni pozostało 20 gablot z motylami. - Niestety, czasami bywa, że zostają po nich tylko szpilki i karteczki. Niszczą je szkodniki - antrenusy. Zjadły już wiele zbiorów. Dlatego trzeba o nie dbać. Nie chcę tego zamykać w szafach - mówi Irena Rychły-Mrowińska.

Skoro mowa o szafie, to w pracowni Stanisława Mrowińskiego stoi ogromna szafa pełna płyt gramofonowych. Są to opery, oratoria. Bach, Beethoven, koncerty skrzypcowe i wiele innych.

- To bardzo ważna rzecz, bo przy tych płytach Staszek tworzył. Zbierał je ze względu na wykonawców. Nie wszystko mu się podobało. Namiętnie słuchał Beethovena i któregoś dnia powiedział: Cholera, on był przecież kawalerem. To nie jest dla mnie dobry wzór...

W pracowni przy ulicy Wodnej znaleźć możemy ponad 600 karykatur. Jak napisał Stanisław Mrowiński we wstępie do swego albumu "Karykatury ludzi Poznania" swoją pierwszą karykaturę narysował w roku 1947 roku na okładce zeszytu o... sposobie używania farb w malarstwie ściennym. Narysował wtedy wykładowcę ówczesnej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych profesora Wiktora Gosienieckiego. Potem karykaturę odłożył na jakiś czas nazywając ją wręcz "bękartem", czyli sztuką przez małe "s" .
- Po dziesięciu latach musiałem tego bękarta adoptować, a wstępem tej adopcji był Andrzej Matuszewski, ówczesny prezes Związku Polskich Artystów Plastyków. Był jednym z trzech posiadaczy brody w związku i na nim postanowiłem sprawdzić swoje umiejętności - pisał Stanisław Mrowiński we wstępie do "Karykatur ludzi Poznania".

Wśród karykatur znaleźć można: Eleni, Jana Kulczyka, Jerzego Smorawińskiego, Włodzimierza Łęckiego, Henryka Machalicę, Wojciecha Fibaka.

O tym, jak bardzo pani Irena Mrowińska dba o spuściznę po mężu świadczą nie tylko uporządkowane zbiory i organizowane często wystawy, ale i fakt, że w 2004 roku wzięła udział w Parku Miejskim w Łebie w akcji zakopania "Skrzyni czasu" z rodzinnymi pamiątkami. Będzie ona odkopana za sto lat w roku 2104.

- Aby otrzymać te zbiory z powrotem trzeba będzie okazać certyfikat. Mój ma numer 74. Jeśli nikt się nie zgłosi dokumenty trafią do muzeum. Zakopałam tam różne rzeczy Staszka, płyty moich synów i historię mojej rodziny. Jest też mój list do progenitury potomnych. Napisałam w nim tak: - Mimo że was nie znam ,kimkolwiek będziecie, ja już was kocham - kończy opowieść Irena Rychły-Mrowińska.

Pani Irena ma nadzieję, że zachowane zbiory będą śladem w historii Poznania i Wielkopolski.

Stanisław Mrowiński
poznaniak, polski grafik, rysownik, karykaturzysta, ilustrator, malarz, scenograf, kolekcjoner, rzeźbiarz, projektant ekslibrisów, znaczków, fresków, szyldów, dyplomów, logo oraz przez wiele lat wystroju stoisk na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Zbierał dzieła sztuki, książki, płyty gramofonowe, znaczki pocztowe, okazy i trofea przyrodnicze. Zmarł 30 września 1997 roku w Poznaniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski