Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sterylizacja Wioletty Szwak: Za tydzień sąd ogłosi wyrok w procesie lekarki

Barbara Sadłowska
Sterylizacja Wioletty Szwak: Za tydzień sąd ogłosi wyrok w procesie lekarki
Sterylizacja Wioletty Szwak: Za tydzień sąd ogłosi wyrok w procesie lekarki archiwum Polskapresse
Czy lekarka z Szamotuł powinna zostać ukarana za to, że - z powodów medycznych - okaleczyła pacjentkę bez jej wiedzy i zgody?

W 2009 roku Wioletta Szwak urodziła kolejne dziecko. Konieczny okazał się zabieg cesarskiego cięcia. Kilka dni później Sąd Rejonowy w Szamo-tułach postanowić odebrać jej córkę, gdyż rodzina była wychowawczo niewydolna. Po nagłośnieniu sprawy i interwencji Rzeczników Praw Dziecka i Praw Obywatelskich, zmienił postanowienie.

Czytaj też: Sterylizacja Wioletty Szwak: nadal nie ma wyroku w sprawie lekarki

Róża wróciła do domu. Ale przy badaniu dokumentacji szpitalnej okazało się, że w trakcie porodu kobieta została wysterylizowana. Jak wyjaśniała lekarka Barbara K., zrobiła to, ponieważ kolejna ciąża byłaby zagrożeniem dla życia pacjentki.

Prokuratura dwukrotnie umarzała postępowanie w tej sprawie. W takich przypadkach pokrzywdzony ma miesiąc na złożenie subsydiarnego aktu oskarżenia.

Czytaj: Sterylizacja nie ratowała życia Wioletty Szwak. Znamy opinię biegłych!

Adwokat Małgorzata Heller-Kaczmarska, reprezentująca Wiolettę Szwak, wysłała go do Sądu Rejonowego w Szamotułach. W grudniu ubiegłego roku skazał on Barbarę K. na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz karę grzywny. Stwierdził, że jest winna, ponieważ podczas porodu nie zaistniała sytuacja zagrożenia życia, ale ze względu na motywację lekarki, wymierzył jej najłagodniejszą karę.

Nieprawomocny wyrok zaskarżyli obrońcy Barbary K. Domagali się umorzenia postępowania, ponieważ - ich zdaniem - mecenas Wioletty Szwak złożyła subsydiarny akt oskarżenia po miesięcznym terminie, więc sprawy w ogóle nie ma... Niestety, data na dowodzie nadania przesyłki poleconej okazała się prawie nieczytelna, a koperta zniknęła i nie trafiła do akt.
Poznański Sąd Okręgowy postanowił więc sprawdzić, ile pism z kancelarii Małgorzaty Heller-Kaczmarskiej wpłynęło do szamotulskiego sądu na przełomie kwietnia i maja 2011 roku.

Wczoraj poinformował obie strony, że w analizowanym czasie była to dosłownie jedyna przesyłka, która wpłynęła 4 maja, po czym oddał im głos.

- Jak nie można odczytać daty, to nie jest dowód - przekonywał adwokat Mirosław Konenc. - Dokument wpłynął do sądu w Szamotułach 4 maja, więc po terminie i to jest jedyny bezsporny fakt.

- Dowód nadania jest dokumentem urzędowym - ripostowała Małgorzata Heller--Kaczmarska. - To nie ja zgubiłam kopertę.

Poznański Sąd wysłuchał słownej potyczki adwokatów - oskarżona i pokrzywdzona nie przyjechały na czwartkową rozprawę. Wyrok ogłosi za tydzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski