Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strachy na Lachy "!To!" - recenzja Marcina Kostaszuka

Marcin Kostaszuk
Marcin Kostaszuk
Okładka albumu Strachy Na Lachy "!To!"
Okładka albumu Strachy Na Lachy "!To!" Projket okładki: Igor Morski
Z nowym albumem Strachów jest jak ze starym blokiem na osiedlu: niby ocieplony z każdej strony (czyli na początku i końcu), ale w środku czasu oszukać się nie da. W cyklu "Tydzień Grabaża" dziś przedpremierowa recenzja "!To!".

Układ dotychczasowych albumów Strachów na Lachy zakładał najczęściej w miarę łagodny, czasem wręcz ludyczny początek, po którym następował skok na głęboką wodę ciężkich grabażowych refleksji nad problemami nie do rozwiązania. Z nowym albumem "!To!" jest raczej jak ze starym blokiem na osiedlu: niby ocieplony z każdej strony (czyli na początku i końcu), ale w środku czasu oszukać się nie da.

Czytaj także:
Strachy Na Lachy z "!TO!" na koncercie w Pile. TO będzie koncert!

Od strony fasady mamy więc odpowiednio lekką, surrealistyczną piosenkę o kociej naturze autora ("Mokotów") tudzież bardziej realistyczną odpowiedź na "W Polskę idziemy" - czyli "Sympatyczny atrament", którym mieszczuchy wymazują troski dnia podczas nocnych wojaży po kluboknajpach, obserwując kuszący "dekoltów las". Do tego idyllicznego obrazka trochę nie pasuje melancholijna nuta, zapowiadająca "Bankruta" - otwieraną Interpolową partią gitary smutną historię intymnego związku w stanie upadłości.

Tak docieramy do epicentrum albumu, zarezerwowanego na zapasy z ojczyzną i jej mieszkańcami. 12 lat temu, jeszcze za czasów Pidżamy, Grabaż rzucał w twarz potomkom: "Jak jak nienawidzę twojej generacji". Sądząc po "Gorszych" na dzisiejszą młodszą generację patrzy z jeszcze większym obrzydzeniem, jeśli wyrokuje: "Jesteście gorsi niż wasi starzy". Na socjologiczny portret nakłada się perspektywa rozgoryczonego artysty, którego uwiera także niechęć publiczności do płacenia za czyjąkolwiek twórczość. W "I Can’t Get No Gratisfaction" następuje odwrócenie sytuacji, gdy to szarpidrut Kazik, Maleńczuk czy "skończony matoł" Grabaż… muszą zapłacić za swoją popularność. Stylizowana na "hymn hejterów" piosenka to mocny punkt płyty także za sprawą dźwięków - znalazło się w niej miejsce zarówno na doorsowskie solo klawiszy, jak i na sekcję dętą w finale.

Nie tylko w tym momencie przypominają się czasy chętnie wykorzystującej "dęciaki" Pidżamy Porno. Także napędzane furią "Bloody Poland" spokojnie mogłoby powstać przed dekadą. Odreagowanie fotoradarów, pociągów donikąd i innych dowodów na inercję polskiej mentalności, podkreśla w refrenie najlepsze podsumowanie naszego braku ambicji: "wciąż szukamy pazernych na gole". Sądząc po meczu z Irlandią, tekst ten jeszcze długo się nie zdezaktualizuje.

Banalna muzycznie "Jaka piękna katastrofa" wprowadza nas z powrotem do czterech ścian ocieplonego bloku, w których jednak panuje zima między wypalonymi partnerami ("do komina iskry nie wracają"). Znacznie mocniej ten temat wypada w ujęciu zaprezentowanym w "Courtney Love". Iluż facetów w sile wieku (z bagażem doświadczeń, ale jeszcze z pretensjami) patrzy łakomie na femmefatalne lolitki, nie dostrzegając własnej i ich śmieszności? Grabaż ma dla nich radę, by pozwolili póki czas siksom ulotnić się na miotłach - jest to rada nad wyraz zdroworozsądkowa.

"Dreadlock Queen" byłoby idealnym zakończeniem płyty - niemal tak dobrym jak "Venice Queen" Red Hot Chili Peppersów na płycie "By The Way". Podobieństwo potęguje rozbudowana aranżacja, obejmująca dwa świetne refreny i historię personifikującej narkotykowy nałóg "królowej dreadlocków". Interpretacji może być więcej, ale wszystkie sprowadzając się do uzależnienia, które może przerwać tylko głębokie, bolesne cięcie. Po takim utworze "Żeby z tobą być" wydaje się już tylko niepotrzebną blotką, ważną bardziej dla autora, niż dla słuchacza.

Na "!To!" ostatecznie zlały się w jedno dwa flagowe zespoły lidera - zarówno w sferze dźwięków, jak i myśli, wyrażonych tradycyjnie pełnym, błyskotliwym wersem. Chętnych do założenia tej Pidżamy na Lachy nie zabraknie, choć głębi "Dodekafonii" tym razem nie osiągnięto.

Strachy na Lachy "!To!",
cena: ok. 40 zł

Ocena: 4/6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Strachy na Lachy "!To!" - recenzja Marcina Kostaszuka - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski