"Sunderland 'Til i Die" to świetny serial, który zabiera nas na północ Anglii do biednego, robotniczego miasta Sunderland. Miejscowy zespół piłkarski jest dla większości ludzi odskocznią od ciężkiego życia codziennego. Niestety, Czarne Koty w ostatnich latach wystawiają swoich fanów na największą próbę, a przez miasto przelało się morze łez związane z postawą klubu w ostatnich sezonach, co zostało zekranizowane i świetnie przedstawione.
Pierwszy sezon to był dopiero początek...
Pierwszy sezon serialu, który złożony jest z ośmiu odcinków, koncentrował się na sezonie po spadku z Premier League. Wówczas dla fanów był to dramat i nie wydawało im się, że będzie jeszcze gorzej. Zresztą kibice ze Stadium of Light mogli mówić, że spodziewali się wówczas spadku, bo po 10 latach dramatycznej walki o utrzymanie Sunderland "wreszcie" spadł z ligi w sezonie 2017/18. Jeszcze rok wcześniej wręcz niemożliwego dokonał Gus Poyet, który w ostatnich kolejkach dokonał cudu i utrzymał Sunderland, ale rok później już nie było takiej możliwości. Przed spadkiem drużyna kończyła sezon Premier League kolejno na 15., 16., 13., 10., 13., 17., 14., 16. i 17. miejscu. Tym samym Sunderland AFC stał się pierwszym klubem w Anglii, który cztery razy spadał z najwyższej klasy rozgrywkowej.
Po spadku kibice liczyli na szybki powrót do elity... a zakończyło się relegacją do League One. Pierwszy sezon serialu rozpoczął się nadzieją powrotu do Premier League, a stał się kolejną traumą dla niezwykle oddanych kibiców. Już wtedy ta historia wydawała się niemożliwa i zakończyła się łzami, nerwami i wyzwiskami (kibice nie wytrzymali ciśnienia). Producenci przystępując do tworzenia serialu zakładali ewentualny happy end na końcu (najpierw z awansem do Premier League, a potem do Championship), a kończąc drugi sezon otrzymali w "prezencie" kolejny dramat.
„Gdyby ktoś wysłał scenariusz z tą historią, rozerwałbyś go i wrzucił do kosza, ponieważ wydawałoby się to nierealne” - powiedział Leo Pearlman, który wraz z Benem Winstonem, braćmi Gabe i Benem Turnerem jest właścicielem firmy Fulwell73 - producenta serialu. Wszyscy oni są kibicami Sunderlandu. Sam Pearlman przyznaje, że ich przywiązanie czasami utrudniało tworzenie filmu.
Drugi sezon już na pewno miał zakończyć się happy-endem...
Do drugiego sezonu twórcy przystąpili z podobnym nastawieniem i z myśleniem, że tym razem będzie happy end. Sunderland spadając do League One (trzecia liga), był trzynastym zespołem z rzędu w historii, który zaliczył rok po roku spadek z ligi. Zresztą w całej swojej 140-letniej historii Sunderland występował tylko dwukrotnie w League One. Kibice byli już wtedy niezwykle doświadczeni, ale nikt nie dopuszczał myśli, że nie uda się awansować z powrotem do Championship.
Drugi sezon, który ma tym razem sześć odcinków, zaczyna się od reorganizacji klubu po relegacji. Wchodzą nowi właściciele wraz z nowym menadżerem i dokonują gruntownych zmian w klubie, który był w opłakanym stanie po spadku do League One. Plan był jeden. Szybki powrót do Championship i wyprowadzenie klubu na prostą z długów. Początek, podobnie jak w pierwszym sezonie, to raczej sielanka nie zwiastująca ciężkiego zakończenia.
"Chcieliśmy zrobić coś uczciwego..."
"Sunderland Til i Die" nie pokazuje tylko klubu. Pokazuje, jakie miejsce w angielskiej kulturze ma klub piłkarski i czym jest dla lokalnej społeczności. Jak ma oddanych kibiców, którzy zazwyczaj są prostymi ludźmi. Pokazane jest ich życie, w które wpleciony jest Sunderland i jego porażki.
- Wyjaśniliśmy bardzo jasno, że nie zamierzamy robić ciasta francuskiego - mówił Pearlman w rozmowie z portalem Dream Team. Zresztą później dodaje, że klub nie miał kontroli redakcyjnej nad materiałem. Stąd w serialu widzimy mnóstwo zakulisowych sytuacji, których sami bohaterowie najchętniej by nie pokazali. Nie ma co prawda zdjęć i ujęć z szatni, co mogłoby jeszcze bardziej ubogacić serial, ale za to wchodzimy do gabinetów najważniejszych ludzi w klubie, którzy podejmują często trudne decyzje, ale i na bieżąco komentują obecną sytuację, przez co mamy wrażenie, jak byśmy byli w środku i przeżywali tę historię wspólnie. Dla fanów Sunderlandu to nie lada gratka, bo mogą oni zobaczyć kulisy tych klęsk.
Jest kilka bardzo ciekawych wątków z gabinetów. Szczególnie negocjowanie transferów w ostatnie godziny styczniowego okienka transferowego czy prywatne rozmowy z rodziną. Zostało to fantastycznie pokazane, chociaż światu ukazał się wtedy brak profesjonalizmu ze strony działaczy. Prezes Stewart Donald i dyrektor Charlie Methven są głównymi postaciami drugiego sezonu, którzy musieli się liczyć z tym, co przedstawi serial i w jakim świetle ich pokaże. Trzeba ich docenić, że pozwolili kamerom na bliskość przez cały sezon i wpuścili je nawet do swojego domu. Zresztą dopiero po fatalnym zakończeniu Charlie Methven mięknie i wypowiada się do kamery w innym tonie. Jak mówią twórcy serii, "czuli się zobowiązani do wyprodukowania czegoś uczciwego, nawet jeśli oznaczałoby to ujawnienie słabości ich ukochanego klubu". Trzeba przyznać, że to im się udało.
- Charlie i Stewart dali nam niesamowity dostęp do siebie i swojego zespołu. Byli tak otwarci i hojni ze swoim czasem - komplementował Pearlman, któremu nie ma się co dziwić, bo dzięki temu stworzył kawał świetnego piłkarskiego dzieła.
Kwaśno zrobiło się po zakończeniu kręcenia filmu. Menadżer Jack Ross, który prowadził Sunderland, został zwolniony. Z kolei w grudniu 2019 roku kibice zażądali sprzedaży klubu przez Donalda. Ten wystawił klub na sprzedaż (w drugim sezonie widzimy, że żona Donalda sugeruje mu to już dużo wcześniej), a plotki mówiły, że próbował zrobić to już kilka miesięcy wcześniej. Zrezygnował także Methven, który w serialu uchodził za dosyć autorytarną postać z dużą pewnością siebie. Chociaż i on przyznał na koniec serialu, że zauważył, iż jego pomysły przestały działać.
Czytaj też: Lech Poznań: Będą też maseczki z herbem Kolejorza
Czy będzie trzeci sezon Sunderland 'Til i die?
Obecna kampania, w której Sunderland został w League One i zajmuje siódme miejsce w lidze, nie została nakręcona, ale twórcy nie wykluczyli powstania w przyszłości trzeciej serii. Zresztą podobno fani innych drużyn są zazdrośni, że takie materiały powstają właśnie o Sunderlandzie, choć zapewne żaden z kibiców nie chciałby przeżyć takiej traumy, jak kibice Czarnych Kotów w dwa ostatnie sezony.
Kluczem dramaturgii i końcowego odbioru serialu jest fabuła, której nie dałoby się nawet wymyślić. Głównie chodzi o ilość pecha, jaka dotyka Sunderland, ale też jest to podparte nietrafionymi decyzjami, co w sumie daje obraz kolejnej klęski w drugim sezonie. Być może jeszcze bardziej dotkliwej niż w pierwszym. Pokazuje też, że rzeczywistość i codzienność klubu sportowego może mieć scenariusz na film wręcz sensacyjny. O ile w pierwszym sezonie, od połowy odcinków możemy domyślać się, czym to się skończy, to w drugiej serii do ostatniego odcinka możemy myśleć, że jednak uda się awansować Czarnym Kotomm, że nie można mieć tyle pecha. A jednak okazuje się, że można. Świetny serial, który można polecić każdemu kibicowi piłki nożnej, ale i nie tylko. W serialu ukazana jest duża pasja do piłki ze strony różnych ludzi i grup społecznych, pokazujących, że futbol to coś więcej niż sport.
ROZWIĄŻ QUIZ PIŁKARSKI:
Docenić trzeba także świetny montaż. Za to fanom Sunderlandu po obejrzeniu dwóch sezonów współczuje większość kibiców piłkarskich na świecie. Zresztą kibice Lecha dobrze wiedzą, co to znaczy przegrać Puchar Polski. I to nawet nie raz, ani nie dwa... Serial godny polecenia w dobie koronawirusa i tęsknoty za emocjami związanymi z piłką nożną.
Trailer drugiego sezonu:
Zobacz też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?