Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Susza w tym roku raczej nam nie grozi, ale to nie oznacza, że za rok jej nie będzie - mówi poznański klimatolog. A wody wciąż mało

Sylwia Rycharska
Sylwia Rycharska
Profesor Bogdan H. Chojnicki jest naukowcem na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu (Pracownia Bioklimatologii, Katedra Ekologii i Ochrony Środowiska). Prowadzi badania w kierunkach: wymiana gazów szklarniowych między ekosystemem a atmosferą; wpływ warunków klimatycznych na funkcjonowanie ekosystemów; bilanse wodny i cieplny ekosystemu; techniki pomiarowe strumieni masy i energii w atmosferze.
Profesor Bogdan H. Chojnicki jest naukowcem na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu (Pracownia Bioklimatologii, Katedra Ekologii i Ochrony Środowiska). Prowadzi badania w kierunkach: wymiana gazów szklarniowych między ekosystemem a atmosferą; wpływ warunków klimatycznych na funkcjonowanie ekosystemów; bilanse wodny i cieplny ekosystemu; techniki pomiarowe strumieni masy i energii w atmosferze. Archiwum prywatne
Mokra zima, a po niej równie wilgotna wiosna spowodowały, że w tym roku nie musimy obawiać się suszy. Jednak musielibyśmy poczekać jeszcze z rok albo dwa, żeby uzyskać lepsze nasycenie wodą w głębszych warstwach ziemi. Natomiast nie spodziewałbym się, że bieżąca sytuacja utrzyma się w kolejnych latach. Temperatura cały czas rośnie, pomimo że wydawać by się mogło, że mamy chłodną wiosnę - mówi klimatolog, profesor Bogdan Chojnicki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. W rozmowie o tym, jak ważne są miejskie tereny zielone - szczególnie w Wielkopolsce, która boryka się z największym niedoborem wody - oraz jak zabetonowywanie miasta może wpłynąć na życie jego mieszkańców.

Czy grozi nam susza w tym roku?

Bogdan Chojnicki: Raczej nie. Mieliśmy mokrą zimę, a później wiosnę, które sprawiły, że póki co mamy sytuację dość komfortową pod względem wilgoci. Kończy nam się maj, a my obserwujemy rozwój roślin bardzo mocno.

Do 12 dni w roku pracy zdalnej. Jest projekt ustawy

od 16 lat

A co z obecną niską temperaturą? Nie przyczynia się ona do zahamowania wzrostu roślinności?

Pamiętajmy, że rozwój roślin zależy od kilku czynników. Ale takim kluczowym, który u nas w Wielkopolsce musi się pojawić, to jest dostęp do wody. Wielkopolska często cierpi z powodu deficytu wody, natomiast ten rok jest pod tym względem absolutnie komfortowy dla roślin. Objawia się to ich bujnym rozwojem. Temperatury powietrza są trochę niższe niż zwykle, a przyzwyczailiśmy się do zdecydowanie wyższych ich wartości.

Czyli w tym roku nie zabraknie nam wody?

Mówimy tutaj o wodzie dostępnej dla roślin, ponieważ z tej perspektywy najczęściej rozpatrujemy nasze potrzeby wodne. Woda pitna jest niezagrożona w tym roku. Wielkopolska, a dokładniej Poznań czerpie wodę w większości z Warty i jej poziom wody jest dla nas kluczowy. Natomiast gdy mówimy już o tych głębszych warstwach gleby, to tam rzeczywiście jest jeszcze sucho. Rośliny płytko korzeniące korzystają z wody znajdującej się w glebie na głębokości do 30 cm. Gdy mówimy o roślinach drzewiastych, to korzystają one także z wody znajdującej się w głębszych warstwach podłoża. W 2019 roku - roku suszy - widać było, że rośliny głębiej korzeniące lepiej sobie radziły od tych płytko, które wysychały na potęgę. Trawniki były żółte przez całe lato.

Czy tegoroczny brak suszy poprawi sytuację nawodnienia w głębszych warstwach?

Musielibyśmy poczekać jeszcze z rok albo dwa, żeby uzyskać lepsze nasycenie wodą w głębszych warstwach ziemi. Natomiast nie spodziewałbym się, że bieżąca sytuacja utrzyma się w kolejnych latach. Temperatura cały czas rośnie, pomimo że wydawać by się mogło, że mamy chłodną wiosnę. Trochę to widać w zbiorniczkach wodnych i kanałach w naszych krajobrazie, które w okresach suszy były puste, a teraz się wypełniły - ale nie aż tak, żeby sprawiać wrażenie trwale podmokłych. To jest długoterminowy efekt susz z ostatnich lat.

Jednak obserwujemy teraz większe opady deszczu niż zazwyczaj. Nie poprawi to sytuacji?

Musimy pamiętać, że opady deszczu w Polsce są zróżnicowane. Wielkopolska nie jest pod tym względem zasobnym miejscem na mapie kraju. Woda znika z naszego krajobrazu poprzez parowanie, które podyktowane jest temperaturą. Jeżeli wzrasta temperatura, a statystycznie cały czas podnosi się - chociaż ten rok jest pewnym odchyleniem w dół od tego wzrostu - to intensyfikuje się parowanie. Natomiast patrząc długoterminowo, ilość opadów w Wielkopolsce jest praktycznie na tym samym poziomie.

Jak przeciętny człowiek miałby zadbać o wodę, pomijając kwestię oszczędzania jej w domu, np. brania prysznica zamiast kąpieli itd.?

Ten, kto ma swoją działkę czy ogródek, doskonale wie, że beczka z wodą postawiona przez rurę spustową z rynien rozwiązuje problem nano-retencji - woda się zbiera i później można ją wykorzystać do podlewania ogródka. Natomiast wszyscy powinniśmy zwracać uwagę, a nawet wywierać presję na włodarzy, żeby jak najmniejsza powierzchnia w naszym otoczeniu była pokryta betonem, który jest nieprzepuszczalny i uniemożliwia wsiąkanie wody w grunt.

Ale my lubimy mieć dobry dojazd wszędzie samochodem. Potrzeby komunikacyjne są chyba silniejsze.

Owszem, ale trzeba pamiętać, że każdy skrawek ziemi odkrytej i często pokrytej roślinnością jest takim elementem, który można opisać w uproszczeniu jako gąbka. To właśnie tam gromadzi się woda, kiedy nastąpią opady deszczu. Musimy zostawiać przestrzenie zielone, żeby wychwytywały wodę w miejscu, a nie je betonować.

Dlaczego to jest takie ważne?

Betonując powierzchnię, sprawiamy, że przy opadzie nawalnym – a takie zdarzały, zdarzają i będą się zdarzać w naszym rejonie – generujemy bardzo dużą ilość wody, która ucieka do kanalizacji, a potem do rzeki. W efekcie tracimy ją bezpowrotnie. Natomiast wychwytywanie wody w tym miejscu, gdzie spadła, powoduje, że mamy oszczędności wodne, które możemy wykorzystać w problematycznych okresach suszy. Poza tym ważne są wszystkie zadrzewienia i tereny podmokłe w całej Wielkopolsce, ponieważ są to miejsca, które łagodzą skutki niedoboru wody wtedy, kiedy temperatura rośnie. Należy o nie dbać, szczególnie o zbiorniczki wodne już istniejące i niekoniecznie trzeba je kopać. Wystarczy je znaleźć w naszym otoczeniu i zadbać, aby nie zostały zasypane czy np. osuszone. Oczka wodne istnieją w naszym otoczeniu często od tysięcy lat. Zawsze woda się w nich zbierała, a teraz zdarza się nierzadko, że zasypujemy je np. gruzem. W ten sposób nie wykorzystujemy, a w zasadzie marnujemy jeden z najłatwiejszych sposobów na łagodzenie długofalowych skutków braku wody w środowisku.

Jak ocenia Pan działania poznaniaków w tej kwestii?

Chyba mamy do odrobienia parę lekcji. Gdy spoglądamy na nowe inwestycje, często dostrzegamy, że brakuje myślenia w kategorii "miasto gąbka". Z jednej strony wiele osób rozumie potrzebę wychwytywania wilgoci w naszym rejonie szczególnie narażonym na braki wody, to z drugiej często przeważa prosty ekonomiczny model myślenia z łatwymi rozwiązaniami, często niekorzystnymi dla gospodarki wodnej. Mamy też mentalnościowe przyzwyczajenie, żeby wszystko betonować.

To budować nowe osiedla, czy nie?

Musimy myśleć o krajobrazie miejskim jako mieście gąbce, która nasyca się wodą, kiedy jest jej nadmiar i potem oddaje wodę, kiedy jej brakuje. Często buduje się osiedla zabetonowane w miejscach, gdzie już istnieje jakaś roślinność. Wycina się ją, tworzy się betonowy krajobraz, a na koniec sadzi się drzewa. To w zasadzie podwójna praca, bo wystarczyłoby na początku nie wycinać, a budowę zaplanować budowę tak, aby wykorzystać potencjał przyrodniczy i hydrologiczny danego miejsca. Można także pomyśleć, aby te betonowe powierzchnie były przepuszczalne. Woda wtedy przez nie przesiąka i wsiąka w głąb gruntu. Tam zostaje, a później w okresie suszy może być wykorzystana. Myślenie o bilansie wodnym każdego skrawka ziemi powinno nam cały czas towarzyszyć. Co więcej, gdy myśli się o tym, gdzie ma się gromadzić woda, zwykle ma się na uwadze zbiorniki kopane. Otóż nie. Czasami zbiorniki już istnieją - wystarczy o nie zadbać, delikatnie podpiętrzyć i zostawić naturze całą pracę. Tutaj warto pamiętać także o ekonomii. Zabetonowane powierzchnie powodują często podtopienia przy intensywnych opadach i trzeba inwestować w systemy kanalizacyjne, które odprowadzą nadmiar wody. Potem w okresach suszy musimy ponosić koszty sztucznego nawadniania. Marnujemy w ten sposób też energię. Tworzenie tak zabetonowanych powierzchni to problemy zarówno dla włodarzy, jak i mieszkańców.

Jakie to problemy dla zwykłych mieszkańców?

Po pierwsze chodzi o to, jak my czujemy się w środowisku. Wszystko wybetonowane dobrze służy naszym samochodom, ale w okresach upalnych bardziej cenimy sobie miejsca zacienione, gdzie gromadzi się wilgoć. Taki łagodny krajobraz jest bliższy człowiekowi. W mieście wybetonowanym fale upałów będą także bardziej dawać się we znaki osobom schorowanym czy starszym, a służba zdrowia z pewnością będzie musiała pospieszyć ludziom z pomocą, kiedy upały będą się utrzymywać długo. Poza tym przeciętny człowiek odczuje zmiany klimatu także ekonomicznie, choćby cen warzyw. Pomimo, że na ich cenę wpływa wiele czynników, nie tylko dostęp do wody, to zmiany klimatyczne będą coraz częstszymi powodami, aby zwiększać ceny. Na pewno takie sytuacje będą także tworzyć warunki do spekulacji cenami. Będą one wynikać z nieodpowiedniej adaptacji do zmiany klimatu i o tym już dziś warto myśleć. Przypomnę cenę pietruszki z 2019 r., której cena osiągnęła horrendalne wartości. Wynikało to z prostej przyczyny, że krajobraz był na tyle suchy, że warzywa korzeniowe miały poważny problem ze wzrostem. Dzisiaj być może wzrost kosztów energii czy pracy wzrosły, co przełożyło się na wzrost cen, ale w zmiana klimatu będzie miała swój dodatkowy udział w kształtowaniu się cen produktów żywnościowych.

Dr hab. Bogdan H. Chojnicki, prof. nadzw. jest naukowcem na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu (Pracownia Bioklimatologii, Katedra Ekologii i Ochrony Środowiska). Prowadzi badania w kierunkach: wymiana gazów szklarniowych między ekosystemem a atmosferą; wpływ warunków klimatycznych na funkcjonowanie ekosystemów; bilanse wodny i cieplny ekosystemu; techniki pomiarowe strumieni masy i energii w atmosferze.

Na terenie aglomeracji poznańskiej od 1 września 2020 roku obowiązują nowe zasady w systemie gospodarowania odpadami. Segregacja śmieci jest teraz obowiązkowa dla wszystkich mieszkańców. Zwiększono też liczbę typów odpadów, które można wrzucić do żółtego pojemnika na metale i tworzywa sztuczne. Wśród nich są opakowania po dezodorantach w aerozolach czy czysty styropian opakowaniowy. Sprawdź, jak prawidłowo segregować odpady w Poznaniu i w aglomeracji poznańskiej.Sprawdź, jak prawidłowo segregować odpady w Poznaniu i w aglomeracji poznańskiej ---->

Nowe zasady segregacji śmieci w Poznaniu i aglomeracji. Spra...

Sprawdź też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski