Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Św. Hubert pod ostrzałem - toczy się batalia o sens polowań

Monika Kaczyńska
Do Polskiego Związku Łowieckiego należy około 100 tys. osób
Do Polskiego Związku Łowieckiego należy około 100 tys. osób Fot. 123 RF
Pomagamy przyrodzie - mówią myśliwi. Więcej szkody niż pożytku - ripostują ekolodzy.

Tradycja, kultura, kontakt z przyrodą, ochrona jej zasobów - tak o łowiectwie mówią myśliwi. Atawizm i barbarzyństwo - ripostują najbardziej radykalni ekolodzy. Nie brakuje i poglądów pośrednich. Myślistwo raz po raz staje się przedmiotem gorącej dyskusji.

- To trudna rozmowa - mówi Maciej Budny, myśliwy, kierownik Stacji Badawczej Polskiego Związku Łowieckiego w Czempiniu. - Zarzuca nam się, że zabijamy dziko żyjące zwierzęta. To prawda, ale większość tych, którzy wytykają nam barbarzyństwo kupuje w supermarkecie szynkę lub pięknie zapakowane piersi kurczaka. A przecież te zwierzęta hoduje się wyłącznie po to, żeby je zjeść. Że o warunkach nie wspomnę.

Najbardziej radykalnych przeciwników polowań ten argument nie przekonuje. Zwłaszcza że wielu mięsa nie jada.
- Sam byłem myśliwym - mówi Zenon Kruczyński, członek Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. - Zrezygnowałem z łowiectwa i jedzenia mięsa, bo nie chciałem już dalej zabijać.
Radykalni podkreślają, że obecnie zarówno polowanie, jak i żywienie się mięsem jakiegokolwiek pochodzenia to gospodarczy bezsens.

Myśliwi twierdzą z kolei, że właśnie dzięki ich działaniom w przyrodzie panuje względna równowaga. I choć może to dziwić mają, choć nie bez zastrzeżeń, po swojej stronie część przyrodników.

- W obecnym stanie przyrody nie można działaniom myśliwych odmawiać pewnej przydatności - mówi dr Andrzej Kepel z Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody "Salamandra" - Mogą choćby ograniczać populacje gatunków obcych i inwazyjnych, takich jak szop pracz czy norka amerykańska. Człowiek tak narozrabiał, że odstrzał jest podstawową metodą regulacji populacji np. dzików i saren. Wcześniej tę rolę pełniły wilki czy rysie, których obecnie brakuje w lasach Zachodniej Polski. Ich powrót pomógłby rozwiązać problem. Ale myśliwi nie lubią konkurencji, a więc i drapieżników. Inna kwestia to lista zwierząt łownych. Obecnie nie ma żadnego praktycznego uzasadnienia dla polowania np. na słonki czy borsuki -dodaje.

Budny podkreśla, że samo polowanie to jedynie niewielka część działania kół łowieckich.
- Eksploatujemy przyrodę - to prawda - mówi. - Ale też o nią dbamy. W Wielkopolsce do zajęcy nie strzelamy już od dobrych piętnastu lat i obawiam się, że mogę nie doczekać momentu, kiedy znów będziemy na nie polować. Za to przez cały czas hodujemy je i wypuszczamy. Chodzi o to, żeby wszystko robić z rozsądkiem. Nie w tym rzecz, żebyśmy przez rok czy dwa wystrzelali wszystko co się rusza, a potem rozeszli się do domów, ale żebyśmy przez cały czas mogli z tego dobra, jakim jest las i zwierzyna łowna, korzystać.

- Gdybym miał zostać zjedzony, to pewnie wolałbym być wcześniej dzikiem niż świnią hodowlaną, która całe życie nie ogląda słońca - mówi dr Kepel. - Sęk w tym, żeby o tym, co, kiedy i w jakich ilościach myśliwi mogą odstrzeliwać, nie decydowali oni sami, bo zbyt często nad dobrem przyrody, zwycięża wówczas interes "braci łowieckiej".

W łowiectwie każdy znajduje to, czego mu potrzeba

Maciejem Budnym, myśliwym, rozmawia Monika Kaczyńska

Czym jest łowiectwo? Hobby, sportem, sposobem na spędzanie wolnego czasu? Łowiectwo to niezwykle szerokie pojęcie. Choć większości ludzi kojarzy się z polowaniami, one stanowią tylko wycinek całego zagadnienia. Znam wielu członków kół łowieckich, którzy nigdy nie polują.

Po co w takim razie do kół należą? Dla prestiżu?
Maciej Budny: - Nie. Realizują tam swoje inne zainteresowania, jak choćby sokolnictwem, kynologią, kuchnią myśliwską, która znów wraca do łask czy sygnalistyką. W zeszłym tygodniu mieliśmy uroczystość na otwarcie sezonu i uświetniał ją zespół Trompes de Pologne, którego członkowie, należący do kół łowieckich w różnych częściach Polski, grają dawną francuską muzykę myśliwską. I to też jeden ze sposobów uczestniczenia w tradycji myśliwskiej. Ci, którzy interesują się kynologią układają psy, jeżdżą na konkursy, wymieniają się doświadczeniami. Związek Łowiecki im to ułatwia.

Niemniej polowania się odbywają i upolowane zwierzęta trafiają na stoły.
Maciej Budny: - To prawda. Nikt nie zaprzecza, że tak jest. Człowiek jest mięsożerny i żeby jeść mięso musi zabić. Jedni w czasie polowań zabijają, przy okazji także wypoczywają, kultywują pewną tradycję. Inni mięso kupują. Uważam, że etycznie to bez różnicy.

W parlamencie jest nadreprezentacja myśliwych
Myślistwo i władza od stuleci tworzyły zgrany duet. Myśliwym był Kazimierz Wielki, który zginął w wypadku na polowaniu, Władysław Jagiełło, Stanisław August. Polował prezydent Ignacy Mościcki, Bolesław Bierut, pierwsi sekretarze: Władysław Gomułka i Edward Gierek. Na polowaniach urządzanych przez władze PZPR bywał m.in. Erich Honecker, szach Iranu Reza Pahlawi, prezydent Francji Valery Giscard D'Estaing. I współcześnie myśliwych w kręgach władzy nie brakuje. O ile ogółem w Polsce jeden myśliwy przypada na 360 mieszkańców (do Polskiego Związku Łowieckiego należy około 100 tys. osób), o tyle z zasiadających w Sejmie jedna na pięć osób należy do tej organizacji. Poluje lewica, prawica i centrum.
Myśliwym jest prezydent Bronisław Komorowski, Janusz Palikot, Waldemar Pawlak, Stanisław Żelichowski, Wojciech Olejniczak, Włodzimierz Cimoszewicz, Józef Oleksy, Radosław Sikorski, Dariusz Rosati, Elżbieta Radziszewska. Poluje także arcybiskup gdański, były kapelan wojska Leszek Sławoj Głódź. Na polowania jeździ także Jan Kulczyk i Adam Smorawiński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski