Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Swarzędz: Geodetka jednak ma oddać ziemię zabraną klientce

Łukasz Cieśla
Swarzędz: Geodetka jednak ma oddać ziemię zabraną klientce
Swarzędz: Geodetka jednak ma oddać ziemię zabraną klientce Piotr Krzyżanowski
Czy w jednej sprawie może dojść do całkowicie różnych orzeczeń sądów oraz prokuratury? Tak, czego dowodem jest historia pani M., która straciła cenny grunt w gminie Swarzędz.

To kolejny zwrot w sprawie geodetki H.-S., która miała oszukać właścicielkę atrakcyjnego gruntu w gm. Swarzędz. Poznański Sąd Okręgowy uznał właśnie, że doszło do oszustwa. Dlatego też w księdze wieczystej jako właścicielka gruntu wycenionego na 1,6 mln zł ma być wpisana poszkodowana klientka, a nie geodetka, która zagarnęła dużą działkę.

Tymczasem wcześniej prokuratura nie dopatrzyła się złamania prawa. Choć najpierw postawiła geodetce zarzuty, to później umorzyła sprawę.

Fałszerstwo? Może jednak nie

Kilka lat temu obecnie 71-letnia pani M. zawiadomiła prokuraturę, że została oszukana przez geodetkę oraz panią notariusz z Poznania. Straciła 1,2 ha atrakcyjnego gruntu w gm. Swarzędz.

Panią M. w okresie PRL wywłaszczono z terenu, bo miała tam powstać obwodnica. Drogi nie wybudowano, więc w latach 90. zaczęła starać się o zwrot działki. Skontaktowała się z poznańską geodetką H.-S. Jak relacjonowała później pani M., po kilku latach została zaproszona do notariusza i dostała do podpisania kilka kartek. Sądziła, jak wspomina, że podpisuje pełnomocnictwo dla geodetki do rozgraniczenia działki. Potem okazało się, że podpisała bardzo szerokie pełnomocnictwo.

Do wojewody trafiło pismo o zwrot działki ze sfałszowanym podpisem pani M. Jako adres do korespondencji podano adres... geodetki. Dlatego gdy wojewoda nakazał zwrot działki, pani M. nie wiedziała, że odzyskała teren. Właścicielką stała się geodetka, bo sama ze sobą zawarła umowę kupna- sprzedaży gruntu. Z jednej strony geodetka reprezentowała panią M. jako jej pełnomocnik, z drugiej była kupującą działkę.
Prokuratura początkowo uznała, że mogło dojść do przestępstwa. Postawiła geodetce zarzut oszustwa. Potem jednak prokurator Kamilla Sokołowska umorzyła sprawę. W uzasadnieniu wskazała, że to geodetka raczej podpisała się za panią M. pod wnioskiem, ale zrobiła to za jej wyraźną lub dorozumianą zgodą. Śledczy nie dopatrzyli się przestępstwa również w działaniach pani notariusz.

Sąd jednak widzi oszustwo

Sprawą zajął się również wydział cywilny poznańskiego sądu, do którego poskarżyli się prawnicy reprezentujący panią M. W pierwszej instancji sąd rejonowy oddalił roszczenie o uzgodnienie treści księgi wieczystej. Uznał, że nie ma podstaw do wpisania pani M. jako prawowitej właścicielki.

Jej prawnicy złożyli apelację, która właśnie okazała się skuteczna. – Sąd odwoławczy stwierdził, że w tej sprawie doszło do oszustwa na szkodę naszej klientki – mówi radca prawny Paweł Strzelecki, reprezentujący panią M.

Wyrok zapadł 14 czerwca, a sędzia Karolina Obrębska napisała do niego uzasadnienie.

Sąd wskazał, że dopiero w 2011 roku pani M. dowiedziała się, że na jej działce stoją jakieś domy. Powiedział jej o tym syn. Stało się tak, bo zdaniem sądu przed laty geodetka wykorzystała niewiedzę pani M., jej nieporadność, zupełny brak rozeznania na rynku nieruchomości. Sąd podkreślił, że poszkodowana skończyła tylko siedem klas, całe życie pracowała na roli i nie znała procedur.

Z drugiej strony geodetka kiedyś była urzędniczką od spraw geodezji, również biegłym sądowym, prowadziła firmę zajmująca się obrotem nieruchomościami. Sąd wytknął geodetce, że wartość działki określiła w dokumentach najpierw na zaledwie 10 tys. zł, potem na 40 tys. zł, a w akcie notarialnym na 200 tys. zł. To niedoszacowanie gruntu było w wyłącznym interesie geodetki. Doprowadziła też do zmiany przeznaczenia gruntu, podzieliła go na działki budowlane i rozpoczęła inwestycję.
Sąd podkreślił ponadto, że pani M. nie znajdowała się w przymusowej sytuacji, by sprzedawać grunt na niekorzystnych warunkach (pani M. utrzymuje, że nie dostała żadnych pieniędzy). Zdaniem sądu nikt przy zdrowych zmysłach i z przeciętnym rozeznaniem prawnym nie zgodziłby się na zawarcie takiej umowy. Wniosek: pani M. nie wiedziała, jakie dokumenty podpisuje albo nie zrozumiała ich treści i następstw prawnych.

Co z domem geodetki?

Niedawny wyrok sądu jest prawomocny. Geodetka nie tylko przestaje być właścicielką terenu, ma także pokryć koszty procesu oraz zapłacić koszty postępowania apelacyjnego, które sąd określił na prawie 79 tys. zł.

Jak wynika z naszych ustaleń, geodetka mieszka na części działki, którą przejęła od swojej byłej klientki. Wybudowała tam dom. Co stanie się z tą nieruchomością?

Adwokat geodetki na razie zapowiada kasację do Sądu Najwyższego. – Będę skarżył ten wyrok jako niesłuszny. Dopiero po zapadnięciu orzeczenia przed Sądem Najwyższym będę zastanawiał się nad jego skutkami dla mojej klientki – stwierdza adw. Artur Kucznerowicz.

Z kolei prawnicy pani M. liczą, że geodetka szybko odda nieruchomość. – Nakłady, które tam poczyniła, były dokonane w złej wierze. Będziemy się także od niej domagać wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z tej nieruchomości – mówi radca prawny Roman Wojtkowiak, kolejny prawnik reprezentujący panią M.

Prawnicy poszkodowanej skierowali również do sądu prywatny akt oskarżenia przeciwko geodetce. Sąd karny nie jest związany niedawnym wyrokiem wydziału cywilnego, ale jego orzeczenie stanie się jednym z dowodów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski