Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świat zaklęty w skrzypcach zrobionych w Poznaniu

Marek Zaradniak
Świat zaklęty w skrzypcach zrobionych w Poznaniu
Świat zaklęty w skrzypcach zrobionych w Poznaniu Grzegorz Dembiński
O skrzypcach mówi się, że to instrument, w którym skupia się cały świat. Podstawowe drewno pochodzi bowiem z Karpat, ale już drewno na smyczek z Brazylii, a dodatki robi się z hebanu. Natomiast włosie końskie na smyczek najlepsze jest z Mongolii. O tym opowiadają poznańscy lutnicy

Sztuka lutnicza ma się w Poznaniu tak dobrze jak chyba nigdzie na świecie. To u nas od 1957 roku odbywają się najstarsze na świecie Międzynarodowe Konkursy Lutnicze im. Henryka Wieniawskiego. Tylko tutaj w Polsce lutnictwo można studiować na wyższej uczelni, tutejszej Akademii Muzycznej, tutaj działają zasłużone rody Krupów czy Niewczyków i rozważane jest zorganizowanie za pięć lat międzynarodowych targów lutniczych wzorem takich, jakie odbywają się w Cremonie we Włoszech. To skrzypce Krzysztofa Krupy oznaczone godłem Ursus zajęły w Konkursie Wieniawskiego w Poznaniu drugie miejsce ex aequo ze skrzypcami zbudowanymi przez działającego w Cremonie południowokoreańskiego skrzypka Ji Hwan Parka oznaczonymi godłem „Masha”. Krzysztof Krupa zajął też ostatnio III miejsce w Konkursie Lutniczym w Pekinie. Pracownia Lutnictwa Artystycznego Antoni, Marcin i Krzysztof Krupa mieści się w Poznaniu przy ulicy Zacisze.

Firma Krupów działa już 20 lat od 1996 roku. Marcin i Krzysztof studiowali, ale i pracowali u ojca.

- Praktycznie wychowaliśmy się w pracowni, często odwiedzając tatę, jeszcze gdy miał pracownię w szkole na Solnej - wspomina Krzysztof Krupa.

- Gdy chłopcy mieli 7 lub 8 lat, dawałem im kawałek drewna do przycięcia, a oni piłowali. Widać było u nich predyspozycje do zawodu. Widać było, że potrafią prowadzić dłuto - mówi Antoni Krupa.

- Na zbudowanie skrzypiec potrzeba trzy miesiące. Połowę tego czasu zajmuje zbudowanie instrumentu na biało, czyli sama praca w drewnie. Drugie tyle trzeba poświęcić na dokończenie, dopracowanie wszystkich akcesoriów i lakierowanie. Etap pracy białej zaczyna się od wyszukania odpowiedniego kawałka drewna. To najistotniejszy problem - mówi Krzysztof Krupa.

Jak tłumaczy lutnik, trzeba wybrać taki kawałek, który da najlepsze walory akustyczne. A najlepsze daje jawor. Płyta wierzchnia jest ze świerku. Pozostała część instrumentu właśnie z jaworu. Ważne jest też, aby drewno pochodziło z gór. Musi mieć odpowiednią liczbę słojów, masę i ciężar. Najlepsze jest to z Karpat, a szczególnie z tych ich części położonych bliżej Bałkanów - z Ukrainy czy z Rumunii. Nie znaczy to, że w Polsce też nie rośnie akustycznie dobre drewno, ale nie ma już takiego wyglądu, jak to użyte do budowy starych instrumentów włoskich. To właśnie italscy mistrzowie do budowy instrumentów używali drewna ze wschodniej części Karpat.
Aby drewno nadawało się do użycia, musi leżeć około 10 lat. Ale im dłużej, tym lepiej.

- Kupując teraz drewno, zaopatrujemy się na przyszłość. Korzystamy z zapasów zgromadzonych przez naszego tatę - wyjaśnia Krzysztof Krupa.

Po wybraniu drewna zaczyna się modelowanie skrzypiec. Potem jest praca techniczna, wyginanie boczków. Obie płyty można robić równocześnie i jednocześnie główkę, ale zwykle tę zostawia się na sam koniec, gdy już korpus będzie sklejony, obrobiony i wykończony. Wtedy wkłada się główkę, czyści się cały instrument, dopracowuje szczegóły i przygotowuje się do lakierowania. Każdy instrument ma duszę. Wstawia się ją na samym końcu, gdy skrzypce są już polakierowane i wypolerowane.

- Wstawienie duszy to jest osobna sztuka, bo dusza to mały, niepozorny kołeczek grubości 6 milimetrów, łączący płytę wierzchnią ze spodnią i przenoszący drgania z płyty wierzchniej na spodnią i podtrzymujący płytę wierzchnią - zauważa Krzysztof Krupa.

Lakierowanie to też długi proces. Można użyć lakieru spirytusowego. Wtedy warstw jest około 20, a nawet 30. Są bardzo cieniutkie i nakłada się tylko jedną dziennie. Ale można użyć też lakierów olejnych, których technologia użycia jest niemal identyczna.

- Decyzja należy do lutnika, bo niewłaściwy lakier może stłumić drgania płyty i wtedy instrument nie będzie miał pełnego brzmienia, pozostanie trochę głuchy i cała wcześniejsza praca pójdzie na marne - podkreśla Krzysztof Krupa.

Następnie dopasowuje się podstawek, zakłada się struny i już można grać. To jest najbardziej emocjonujący moment dla lutnika, ponieważ do końca nie wiadomo, jaki dźwięk popłynie, gdy skrzypek dotknie strun smyczkiem. Bo przecież każdy kawałek drewna jest inny. Dwa kawałki z tego samego pnia mogą dawać inne brzmienie.

- Struny dziś robi się z połączenia materiałów syntetycznych z tak zwanego perlonu i metalu. Kiedyś natomiast wykonywano je z jelit baranich. Dziś trudniej je pozyskiwać, a poza tym jelito jest mniej trwale i ogromny wpływ na jego zachowanie ma wilgotność. Dzisiejsze syntetyczne materiały potrafią imitować taki dźwięk, jaki kiedyś osiągano na strunach jelitowych i są bardziej trwałe, ale jelitowych do dziś używa się do wytwarzania skrzypiec barokowych - zauważa Marcin Krupa.

Czy skrzypce na konkurs robi się inaczej niż takie na zamówienie?

Krzysztof Krupa mówi, że pod względem technicznym praca niczym nie różni się, ale każdy klient ma inne wymagania. Czasami chce mieć kopię jakiegoś instrumentu albo wybiera sobie kolor. Przygotowując skrzypce na konkurs, lutnik ma więcej wolności i może trochę poekspery-mentować, np. zmienić kontur instrumentu czy narożników. Dla laika to różnica niezauważalna, ale dla fachowca istotna.

- Po prostu chodzi o to, żeby jurorom mającym ocenić prawie sto instrumentów moje skrzypce „wpadły w oko” - mówi Marcin Krupa.

- Skrzypce kupują przede wszystkim skrzypkowie, a także pośrednicy, czyli dilerzy instrumentów, choć ostatecznym odbiorcą jest zawsze skrzypek. Ceny nowych współczesnych egzemplarzy zaczynają się od 10 tys. złotych. Najdroższe na Zachodzie dochodzą do 25, 30 tys. euro i nie są to skrzypce z Cremony. Dziś dobrzy lutnicy są rozsiani po całym świecie. Są dobre skrzypce z Paryża czy ze Stanów Zjednoczonych - mówi Marcin Krupa.

Antoni Krupa pochodzi z Zakopanego. Swój pierwszy instrument zbudował w 1962 roku jako uczeń Technikum Budowy Instrumentów Lutniczych w Nowym Targu. Gdy przyjechał do Poznania studiować technologię drewna, spotkał profesor Helenę Harajdową, która zajmowała się badaniem akustyki skrzypiec. Miał wrócić w góry, ale okazało się, że w Poznaniu w Liceum Muzycznym przy ulicy Solnej otwarto klasę lutnictwa.

- To był świetny pomysł, że taka klasa powstała przy szkole muzycznej, bo najpierw trzeba się uczyć grać na instrumencie, a potem lutnictwa. Umiejętność gry bardzo pomaga w pracy lutnika. Trudno zadbać o niuanse dźwiękowe, nie grając samemu - uważa Antoni Krupa.

Krzysztof i Marcin skończyli już lutnictwo na poznańskiej Akademii Muzycznej, choć wcześniej uczyli się w liceum. Lutnictwo na Akademii Muzycznej otwarto w 1978 roku. Najpierw był Zakład Lutnictwa, a teraz jest Katedra Lutnictwa Artystycznego.

- Aktualnie studiuje tam 18 studentów nie tylko z Polski. Dwóch w ramach Erasmusa jest z Belgii i jeden z Chin - mówi Antoni Krupa, który jest także wykładowcą lutnictwa na Akademii Muzycznej.

Lutnicy robią nie tylko skrzypce, ale także altówki, wiolonczele czy instrumenty barokowe.

- Lutnictwo to zawód niezwykle inspirujący, bo cały czas się czeka na to, że kolejny instrument będzie lepszy od tego, jaki zbudowaliśmy Nie ma dwóch takich samych. Oczywiście podstawy są podobne, ale zawsze człowiek szuka czegoś, żeby ten instrument był jeszcze lepszy - mówi Antoni Krupa.

- Obecnie buduje się doskonałe skrzypce, a do tego działa magia starych instrumentów z historią. To już dzieła sztuki. Zresztą wyraźnie słychać, jeśli ktoś gra na Stradivariusie czy Guarnerim - mówi Krzysztof Krupa, dodając, że gdy był na warsztatach w Stanach Zjednoczonych, uczestniczył w zajęciach, podczas których należało odgadnąć, jakiego instrumentu słuchają - Stradivariusa lub Guarneri del Gesu’a.

- Natomiast skrzypce elektryczne są zupełnie inne, bo nie mają korpusu, dzięki któremu wydobywa się dźwięk w sposób naturalny. To tylko kawałek drewna - uważa Antoni Krupa.

Skrzypce nie istnieją bez smyczka. Robi się go z drewna pochodzącego z lasów tropikalnych z Brazylii z drzewa pernnambuco. Pozyskuje się go z obszarów nad Atlantykiem z pasu o 100 kilometrach długości i 20 szerokości, bo tamto drewno uodporniło się na różne warunki atmosferyczne i jest niezwykle sprężyste, a zarazem ciężkie i elastyczne.

- Trzeba je nagiąć, aby napiąć włosie i wydobyć dźwięk z instrumentu, pociągając smyczkiem po strunie. Włosie do smyczka to włosie końskie, ale nie z pierwszego lepszego konia. Teoretycznie każde włosie by grało, ale też chodzi o odpowiednią jego grubość. Najlepsze włosie pochodzi z koni hodowanych w Mongolii. Rodzaj smyczka ma spore znaczenie dla barwy instrumentu. Musi mieć odpowiednią wagę i środek ciężkości.

Przy ulicy Woźnej mieści się Pracownia Lutnicza Niewczyk i Synowie. Jej tradycje sięgają roku 1885. Założycielem firmy był Franciszek Niewczyk. Dziś kieruje nią Benedykt, który z wykształcenia jest nie tylko lutnikiem, ale i fizykiem. Rosną jednak jego następcy - Tytus i Maksym.

- Do budowy skrzypiec używamy sprawdzonego krajowego surowca, czyli świerku i jaworu. Świerk na płytę wierzchnią, a jawor praktycznie na resztę instrumentu. Nie budujemy z materiału młodszego niż 80 lat, a właściwie teraz używamy materiału starszego niż stuletni. To drewno kupione jeszcze przez pradziadka i dziadka. Mamy duże zapasy - mówi Benedykt Niewczyk.

Tak jak za czasów Stradivariego poznańscy lutnicy używają kleju kostnego. Niczego lepszego niż żelatyna do tej pory nie wymyślono. Dodatki, czyli prożek i podstrunnicę, strunociąg i podbródek wykonuje się z drzew egzotycznych, ponieważ muszą być bardzo twarde. Najczęściej używa się hebanu.

Jak widać skrzypce to instrument skupiający w sobie cały świat, bo drewno świerkowe i jaworowe jest z Karpat, drewno na smyczek z Brazylii, włosie końskie na smyczek z Mongolii, a heban na dodatki pochodzi z Afryki.

Pracownia Lutnictwa Artystycznego Antoni, Marcin Krzysztof Krupa działa od 1996 roku. Antoni Krupa ma swym dorobku m.in. IV miejsce na Międzynarodowym Konkursie Lutniczym im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu w roku 1991, jest profesorem lutnictwa na Akademii Muzycznej w Poznaniu. Marcin Krupa ukończył lutnictwo na Akademii Muzycznej w Poznaniu w roku 2002. Ma w swym dorobku m.in. II miejsce i srebrny medal za altówkę i V miejsce za skrzypce na Międzynarodowym Konkursie Lutniczym im. Piotra Czajkowskiego w Moskwie w roku 1998, Krzysztof Krupa ukończył lutnictwo na Akademii Muzycznej w Poznaniu w roku 2003. Jest m.in. laureatem I miejsca w kategorii wiolonczeli na Konkursie Czajkowskiego w Moskwie w roku 2007 oraz laureatem medalu Młodej Sztuki „Głosu Wielkopolskiego” w roku 2009.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski