Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital Lutycka: Zirytowany pacjent nagrywał to, co dzieje się na SOR [WIDEO]

Krystian Lurka
Lutycka: Pacjent nagrywał to, co dzieje się na SOR-ze. [WIDEO]
Lutycka: Pacjent nagrywał to, co dzieje się na SOR-ze. [WIDEO] Grzegorz Dembinski/Polskapresse
Siedem godzin pacjent czekał na pomoc na oddziale ratunkowym w szpitalu przy ulicy Lutyckiej. Zirytowany, zaczął nagrywać to co dzieje się na SOR. Wypytywał innych pacjentów jak długo czekają na pomoc. Nie był rekordzistą!

Internauta o pseudonimie "RajTenKrajPiękny" 23 lutego - opublikował w internecie film z oddziału ratunkowego szpitala przy ulicy Lutyckiej. Pod wideo wyjaśnił, dlaczego się na to zdecydował:

– Kiedy odwiedziłem ze znajomym izbę przyjęć w szpitalu przy Lutyckiej w Poznaniu miesiąc temu, czekał on na przyjęcie przez lekarza i zbadanie od godzin 17.00 do 1.00 w nocy. Ale i tak byli "lepsi". Pomyślałem, że to przypadek ale... brat ze swoją córką dwa tygodnie temu czekali na prześwietlenie nogi 6 godzin! A dzisiaj po prostu sami popatrzcie!

Trzyminutowy film nagrywany przez oczekujących na SOR-ze rozpoczyna się w momencie, gdy kobieta i mężczyzna prowadzą rozmowę z pracownicą szpitala: – Z dzieckiem czekamy i jesteśmy już wykończeni – mówi kobieta.

– Ale co pan chce? Był pan pod "dwudziestką"? – pyta zdziwiona pracownica potrzebującego mężczyznę.
– Byłem tam i czekałem 9 godzin [według informacji ze szpitala oczekiwał od godziny 14, czyli około 7 godzin], ale okazało się, że błędnie zostałem tam odesłany – irytuje się mężczyzna i pyta czy ponownie musi stanąć z pozostałymi. Na to pracownica mówi: – Ale nie ma tam dużo pacjentów!

Pani ze szpitala pyta o nazwisko i przyznaje, że mężczyzna jest zarejestrowany, ale musi udać się przed gabinet numer osiem. Oczekujący zgodnie z sugestią pracownicy idą do poczekalni. Tam pacjent wypytuje innych oczekujących o to, jak długo przebywają na SOR-ze.

Pierwszy zapytany mężczyzna odpowiada, że od godziny 13, co oznacza, że w szpitalu spędził już ponad osiem godzin. Kolejny oczekujący mówi o dwóch godzinach. Następni o trzech i ponad czterech i pół. Nagranie kończy się wypowiedzią jednego z czekających, który sytuację kwituję stwierdzeniem: – Tutaj zawsze tak było.

Film zobaczysz TUTAJ

Na prośbę "Głosu Wielkopolskiego" do nagrania i sytuacji na SOR-ze odniosła się dyrekcja szpitala.

Jacek Łukomski, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego przy ulicy Lutyckiej przyznaje, że w placówce jest problem systematycznie zwiększającej się liczby pacjentów, którzy chcą uzyskać pomoc w SOR-ze. Co za tym idzie, wydłuża się czasu oczekiwania chorych na badanie lekarskie i niezbędną diagnostykę.

Dyrektor tłumaczy dlaczego tak jest.

Po pierwsze, takie sytuacje jak te z wideo to skutek braku odpowiedniego finansowania przez NFZ szpitalnych oddziałów ratunkowych. W Poznaniu to spowodowało znaczne straty finansowe szpitala i w konsekwencji zmniejszenie liczby szpitalnych oddziałów ratunkowych w Poznaniu z pięciu do trzech. Trzech, w których pacjentów bywa po prostu za dużo.

Dyrektor podaje też liczby: – W 2003 roku SOR przyjął 23 tysięcy pacjentów. W 2008 roku już 46 tysięcy, a w ubiegłym roku było już ich prawie 64 tysiące. Wyjawia też, że tylko w dniu, w którym nagrywany był film, do SOR-u od godziny 14 do 24 przyszło ponad 100 chorych. Przez taki tłok i nawał pracy może dochodzić do nerwowych sytuacji.

Łukomski zauważa, że na SOR-ze pojawiają się pacjenci, którzy powinni uzyskać pomoc gdzie indziej. – Zgłaszają się do nas pacjenci, którzy nie są w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego. Oni powinni udać się na „pomoc doraźną” – wyjaśnia dyrektor. Przypomnijmy, że do godziny 18 czynne są poradnie lekarzy rodzinnych.

Czytaj: "SOR(r)-y: U nas trzeba czekać za długo, a może być gorzej"

Jego zdaniem, obecność na SOR-ze osób, które powinny udać się na „pomoc doraźną”, stwarza realne zagrożenie dla zdrowia i życia tych chorych, którzy potrzebują pomocy natychmiast oraz wydłuża czas oczekiwania na badanie lekarskie.

– Podobnie było w przypadku pacjenta, którego dotyczy nagranie – mówi wprost dyrektor. Mężczyzna około godziny 14 pojawił się na SOR-ze z powodu bólu i obrzęku stopy trwającego od 3 dni. – Te dolegliwości nie wyczerpują definicji stanu nagłego zagrożenia zdrowotnego zawartej w ustawie. Lekarze SOR zawsze w pierwszej kolejności zajmują się chorymi w stanie bezpośredniego zagrożenia zdrowa i życia – podsumowuje Jacek Łukomski

Jeśli Ty lub Twój bliski byłeś lub byliście w podobnej sytuacji, to napisz do autora tekstu. Wiadomości wyślij na adres [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski