Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital przy Szwajcarskiej: Pacjentka domaga się przeprosin od lekarza

Marta Żbikowska
Szpital przy Szwajcarskiej: Pacjentka domaga się przeprosin od lekarza
Szpital przy Szwajcarskiej: Pacjentka domaga się przeprosin od lekarza archiwum/Waldemar Wylegalski
Lekarz na SOR-ze przy Szwajcarskiej uznał, że kobieta udaje napad padaczkowy. Nagą pacjentkę położono na dodatkowym łóżku na środku sali.

- Chciałabym tylko, żeby lekarz, który mnie upokorzył, spojrzał mi w twarz i powiedział słowo przepraszam - mówi pani Anna. - Nie chcę pieniędzy dla siebie, ani nie interesuje mnie pismo od dyrekcji szpitala. Chcę, żeby potraktowano mnie jak człowieka.

Swojego krótkiego pobytu na oddziale ratunkowym Szpitala Miejskiego im. J. Strusia w Poznaniu pani Anna długo nie zapomni. Młoda kobieta trafiła tam pod koniec lipca z napadem padaczkowym stwierdzonym przez ratowników medycznych Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu. W karcie medycznych czynności ratunkowych umieszczono wpis, z którego wynika, że zespół zadysponowano do młodej kobiety z napadem drgawek, zastanej w stanie padaczkowym.

Tymczasem lekarz szpitalnego oddziału ratunkowego przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu już od pierwszych minut pobytu pacjentki w szpitalu sugerował, że kobieta symuluje atak epilepsji. Lekarze ze szpitala tłumaczyli wtedy, że był to napad psychogenny wywołany przez stan emocjonalny, kiedyś nazywany histerią.

- Zostałam potraktowana strasznie - wspomina pani Anna. - Wiele razy przebywałam w szpitalach, bo na padaczkę lekooporną choruję od pięciu lat, ale nigdzie nie przeżyłam takiego upokorzenia. Nie rozumiem, dlaczego miałabym udawać ataki? Choroba zniszczyła mi życie. Musiałam zrezygnować z pracy w wyuczonym zawodzie, nie mogę prowadzić samochodu, uprawiać sportów, przez tę padaczkę straciłam część siebie. Marzę o tym, żeby nie mieć ataków, żeby móc normalnie żyć. Po co miałabym je udawać? - mówi.

Podejrzenie o symulowanie ataku padaczki pani Ania mogłaby jeszcze uznać za brak profesjonalizmu. Ale to, co wydarzyło się później, traktuje jako zwykłą złośliwość i znęcanie się nad chorym człowiekiem.
- Został mi założony cewnik, bo to rzekome standardowe postępowanie z pacjentem nieprzytomnym. Dziwne, bo podczas moich poprzednich pobytów nie było to potrzebne - opowiada kobieta. - Zostałam rozebrana do naga i w samym pampersie położona na środku sali. Gdy odzyskałam przytomność było mi zimno, choć na dworze panował upał. Jakaś kobieta mnie przykryła.

Po naszej publikacji przypadkiem pani Anny zainteresowała się Rzecznik Praw Pacjenta. - Chcemy poznać okoliczności tej sprawy, zapoznać się z dokumentacją - tłumaczy Karolina Laskowska z Biura Rzecznika Praw Pacjenta. - W ciągu miesiąca zdecydujemy, jakie podejmiemy kolejne kroki.

Sprawą pani Anny zajmuje się również wynajęty przez kobietę prawnik.

- Moja klientka doznała krzywdy ze strony szpitala, dlatego będziemy domagać się zadośćuczynienia i przeprosin - mówi mecenas Filip Trudnowski, pełnomocnik pani Anny. - W ciągu kilku dni nasze pismo z żądaniem przeprosin oraz wpłaty na cel charytatywny trafi do szpitala.

Dyrekcja Szpitala Miejskiego im. J. Strusia nie chce zajmować stanowiska w tej sprawie.

- Nie będziemy wypowiadać się na ten temat - mówi Stanisław Rusek, rzecznik placówki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski