Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital w Szamotułach ma zapłacić za błąd przy porodzie

Mateusz Pilarczyk
Grześ otoczony jest w domu opieką. Dzięki rehabilitacji uśmiecha się, "chodzi" na kolanach, bawi się z 2-letnią siostrą i reaguje na otoczenie. Latem widząc grające w piłkę dzieci podrywa się z wózka
Grześ otoczony jest w domu opieką. Dzięki rehabilitacji uśmiecha się, "chodzi" na kolanach, bawi się z 2-letnią siostrą i reaguje na otoczenie. Latem widząc grające w piłkę dzieci podrywa się z wózka Mateusz Pilarczyk
Kilkaset tysięcy złotych ma zapłacić szpital w Szamotułach za błąd przy porodzie. W jego wyniku chłopiec cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Choć ma 5 lat, nie mówi, nie chodzi, nie potrafi siedzieć i samodzielnie jeść. Do końca życia będzie potrzebował opieki.

"Zmarnowali nam syna"
7 stycznia 2009 roku, szpital powiatowy w Szamotułach. Na świat przychodzi pierwsze dziecko małżeństwa Świniarskich. Poród nie przebiega gładko. - Trzech biegłych stwierdziło, że powinnam mieć cesarkę. Przed porodem dostałam rzucawkę. Pojawiły się silne bóle pod żebrami. Żyły mi "pękały" tak, że nie można było się wkuć z wenflonem - Elżbieta Mańczak-Świniarska opisuje tylko część swoich problemów z porodem.

Chłopiec ważył 4,2 kg i mierzył 58 cm. Urodził się jednak w złym stanie. Dziecko w skali Apgar tuż po porodzie otrzymało niską ocenę 1/3/5. Grześ był siny, nie oddychał. - Czas się wtedy dla mnie zatrzymał. Płakałam - opowiada mama dziecka. Biegli w trakcie procesu przyznali, że po badaniu o godzinie 10.05 lekarze powinni natychmiast przeprowadzić cesarskie cięcie. Czekali jednak kolejne trzy godziny na naturalny poród.

- Nic już dziecku zdrowia nie przywróci. Zmarnowali nam syna - mówi z żalem mama Grzesia.

Dziecko zostało wypisane ze szpitala w dobrym stanie. Maluch nie rozwijał się jednak prawidłowo. Nie siadał, niekontrolowanie wyginał i napinał się.

Po półtora roku i wielu wizytach u lekarzy przychodzi diagnoza: "dziecięce porażenie mózgowe wiotkie mieszane wynikające z niedotlenienia okołoporodowego".

Odszkodowanie na leczenie
- Pierwsze dwa lata cały czas jeździliśmy do Poznania. To do neonatologa, to na rehabilitację. I teraz z Grzesiem rocznie robię 30 tys. kilometrów - mówi Marcin Świniarski.

Rodzice nie zostawili sprawy. Pozwali szpital o zadośćuczynienie. Pieniądze te potrzebne są, aby zapewnić chłopcu godne życie i minimalizować skutki niedotlenienia z porodu. Chcą zapewnić małemu jak najlepszą opiekę, żyją na kredyt. Wszystko podporządkowane jest pod Grzesia.

- Sama rehabilitacja kosztuje miesięcznie 4 tys. zł. Do tego dochodzą wydatki na pieluszki, turnusy rehabilitacje, logopedę... - długą listę wydatków wymieniają rodzice.

W trwającym kilka lat procesie sąd przyznał im rację i obciążył szpital. Wyrok przyznający odszkodowanie zapadł w pierwszej instancji i nie jest prawomocny. Nie wiadomo jeszcze czy szpital odwoła się od tej decyzji. Dyrektor placówki czeka na pisemne uzasadnienie i opinię prawników. Mówi też, że szpital w żadnym przypadku nie zamierza uchylać się od prawomocnego wyroku.
- W odniesieniu do konsekwencji personalnych mogę tylko zaznaczyć, że w ostatnich dwóch latach nastąpiła zmiana ordynatora Oddziału Ginekologiczno-Położniczego i zespołu lekarskiego - mówi Wiesław Jarnicki, dyrektor szamo-tulskiego szpitala i dodaje, że stanowisko w sprawie odpowiedzialności personelu medycznego będzie mógł zająć po zapoznaniu się z uzasadnienia prawomocnego wyroku i opinią prawników.

Część dużego odszkodowania ma być wypłacona z polisy OC. Resztę szpital musi wyłożyć z budżetu, bo ubezpieczenie wynosiło "tylko" 202 tys. zł.

- Ubolewam pod każdym względem, że takie nieszczęście spotkało rodzinę - kończy dyrektor Janicki, dodając, że według sądu szpital odpowiada w 50 procentach za zdarzenie.

Szpital ubolewa, ale jeszcze nie przeprasza rodziny
Odszkodowanie od szpitala zabezpieczy tylko część potrzeb chłopca, i to nie na wszystkie lata życia. Z tego powodu reprezentująca rodzinę kancelaria wystąpiła o przyznanie Grzesiowi renty.

- Pozew złożyliśmy w grudniu ubiegłego roku razem z tak zwanym wnioskiem o zabezpieczenie. Sąd przychylił się do niego i zobowiązał szpital na czas procesu do wypłacania renty chłopcu - mówi mecenas Marcin Woźniak.

Wczoraj na rachunek bankowy wpłynął pierwszy przelew od szpitala. Przyda się, bo Grześ na wiosnę ma już zarezerwowany turnus rehabilitacyjny.

Nie tylko przed sądem

Od 2012 roku odszkodowania za błędy medyczne można domagać się nie tylko przed sądem. Przy wojewodach powstały komisje ds. orzekania o zdarzeniach medycznych.

300 tys. zł to najwyższe odszkodowanie za śmierć wskutek błędu medycznego, które można uzyskać przed komisją. Dla porównania sądy przyznają odszkodowania przekraczające nawet milion złotych.

Złożenie wniosku do komisji nie wyklucza możliwości sądowego dochodzenia odszkodowania. Oświadczenie o zrzeczeniu się roszczeń podpisuje się dopiero w momencie przyjęcia zaproponowanego przez ubezpieczyciela bądź szpital odszkodowania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski