W ubiegłym tygodniu w ciągu doby na Szpitalny Oddział Ratunkowy Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu trafiło 210 pacjentów. To o kilkudziesięciu więcej niż zazwyczaj. Część z nich wykazywała objawy kwalifikujące do przyjęcia na oddział kardiologiczno-internistyczny.
- Podczas jednego dyżuru skierowano do nas 36 pacjentów, my musimy im pomóc, nie możemy ich odesłać - tłumaczy dr Marek Przybył, kierownik oddziału. - Zdarza się, że przez nadmiar pacjentów przekładamy planowane przyjęcia.
Problem polega na tym, że cały oddział kardiologiczno-internistyczny to 56 łóżek. W czwartek, chorych na oddziale leżało 72. - Pracujemy ciężko każdego dnia, takie dyżury to koszmar - skarżą się pielęgniarki.
- Spotkałem się z personelem i prosiłem o wyrozumiałość - mówi dr Przybył. - W czwartek sam pchałem wózek z pacjentem wioząc go na badanie diagnostyczne, bo brakowało rąk do pracy.
Pacjentów warunki na oddziale męczą. Sale przepełnione są do granic wytrzymałości. Korytarz cały zastawiony jest łóżkami. Wielu pacjentów nie chce jednak narzekać. - Lepsze to, niż mieliby nas nie przyjąć - mówi wprost starsza kobieta.
W Poznaniu obecnie przyjmują pacjentów trzy szpitalne oddziały ratunkowe. W planie wojewody jest uruchomienie czwartego. Ma to nastąpić w 2018 roku przy ul. Przybyszewskiego.
To tylko część artykułu.
Więcej przeczytasz w naszym serwisie plus: Szpital Wojewódzki w Poznaniu jak lazaret. Pacjenci z zaburzeniami rytmu serca leżą na korytarzu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
