Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szymon Ziółkowski: W Marszu Równości bym nie poszedł

Paulina Jęczmionka
Szymon Ziółkowski jest mistrzem olimpijskim z Sydney oraz dwukrotnym mistrzem świata w rzucie młotem. Ma 39 lat. „Jedynka” na liście dla niego miała być pomysłem premier Ewy Kopacz
Szymon Ziółkowski jest mistrzem olimpijskim z Sydney oraz dwukrotnym mistrzem świata w rzucie młotem. Ma 39 lat. „Jedynka” na liście dla niego miała być pomysłem premier Ewy Kopacz Paweł Relikowski
Z Szymonem Ziółkowski, mistrzem olimpijskim z Sydney w rzucie młotem i „jedynką” poznańskiej listy PO do Sejmu, rozmawia Paulina Jęczmionka.

Umie Pan dobrze pływać?
Szymon Ziółkowski: Nie. Mimo że wyporność mam odpowiednią, jestem słabym pływakiem.

To dlaczego wszedł Pan na tonący statek zwany Platformą?
Szymon Ziółkowski: Opowieści o tonącym statku są przedwczesne. Po ośmiu latach rządów zmęczenie materiałem jest normalne. Ale ja właśnie jestem odświeżeniem. Nie angażowałem się w działania, z których partia musi się tłumaczyć. Startuję pod szyldem Platformy i w pełni identyfikuję się z programem, z którym idziemy do wyborów.

Z listą też? Obecni na niej posłowie i działacze PO raczej nie patrzą na Pana przychylnie. Dostał Pan „jedynkę” w wyniku wewnętrznej walki o nią dwóch posłów - Rafała Grupińskiego i Waldego Dzikowskiego.
Szymon Ziółkowski: Podczas kopania się po kostkach może spaść na głowę taki problem jak Szymon Ziółkowski. A poważniej: niestety, widać pewien rozłam struktur, ale mam nadzieję, że uda się je jakoś posklejać.

A rozmawiał Pan już z kandydatami ze swojej listy?
Szymon Ziółkowski: Tak, z większością. Z jednymi rozmawiałem krócej, z drugimi dłużej, z jednymi bardziej, a z drugimi mniej sympatycznie. Wywodzę się ze środowiska sportowego, więc zdaję sobie sprawę, że gdy staje się do konkursu, zaczyna się rywalizacja.

W kuluarach mówi się, że niektórzy politycy PO w odwecie szukają na Pana haków.
Szymon Ziółkowski: Nie słyszałem o tym. Ale jeśli tak jest, to znaczy, że koledzy z PO zupełnie już się pogubili. Bo tylko wspólna wyborcza praca może partię uratować.

Pogubili się też chyba w kampanii, która ruszyła pełną parą. A poznańskiej PO nie widać. Chciałoby się powiedzieć: jak zwykle.
Szymon Ziółkowski: Niestety, działania sztabu wyborczego są dalekie od oczekiwań. Choć poza kilkoma postaciami z PiS, większość list jest jeszcze uśpiona.

Wspólne prezentacje kandydatów miały już w Poznaniu niemal wszystkie komitety. Tylko nie Platforma.
Szymon Ziółkowski: To niezależne ode mnie, nie mam władzy sprawczej. Od tego jest komitet wyborczy i zarząd PO. Choć mam swoje przemyślenia na ten temat.

Jakie?
Szymon Ziółkowski: Zarząd regionu nie jest zadowolony z układu listy. Prywatne ambicje zdają się przysłaniać wartość nadrzędną, czyli wyborczy wynik całej listy.

Ma Pan na myśli cały zarząd czy tylko Rafała Grupińskiego, który przez Pana nie jest „jedynką”?
Szymon Ziółkowski: Nie przeze mnie, tylko przez panią premier. Ja go z pierwszego miejsca nie zrzucałem.

Do wyborów niecały miesiąc. Czeka Pan z kampanią na PO czy ma własny plan?
Szymon Ziółkowski: Z początkiem października zaczynam. Muszę pokazać mieszkańcom Poznania, że można mi zaufać nie tylko jako sportowcowi, ale także w sprawach związanych z polityką. Jednym z głównych zarzutów pod moim adresem jest to, że nie miałem nigdy do czynienia z Sejmem. Ale każdy z posłów kiedyś był w takiej sytuacji. Wszystkiego trzeba się nauczyć. Potrzebne jest odświeżenie, bo na listach od 25 lat przewijają się te same osoby. A przebywając przez taki czas na Wiejskiej traci się zdroworozsądkowe spojrzenie.

A Pan będzie dla wyborców wiarygodny? Jeszcze niedawno - w ubiegłorocznych wyborach samorządowych - startował Pan do sejmiku z konkurencyjnego dla PO komitetu Ryszarda Grobelnego, byłego prezydenta Poznania.
Szymon Ziółkowski: Ale nie byłem opozycją do Platformy. Zawsze ją wspierałem. Byłem w komitecie poparcia Bronisława Komorowskiego, Waldego Dzikowskiego. Będę starał się pokazać, że jestem wiarygodny. To element sportu. Sportowca można łatwo ocenić, mierząc wynik, sprawdzając miejsce. To przejrzyste. Czego, niestety, zwykle brakuje w polityce.

Pan w swoim sportowym życiu nie zawsze był krystaliczny. Były doniesienia o konfliktach z trenerem, zakrapianych imprezach i dość „luźnym” podejściu do trenowania.
Szymon Ziółkowski: W sporcie nie ma grzecznych dzieci. To zbyt poważna i trudna dziedzina, żeby lelum polelum dało sobie radę. Wiem, że jestem trudną do prowadzenia jednostką. Żona i trenerzy łatwo ze mną nie mają. Ale w polityce to chyba atut. Trzeba mieć twardy kręgosłup i jeszcze twardszą inną część ciała. Moja kariera sportowa pokazała, że potrafię wygrywać, ale - co ważniejsze - także przegrywać i podnosić się po tym.

To po co Panu polityka? Nie lepiej zostać w sporcie?
Szymon Ziółkowski: Chociażby po to, by w sporcie działo się lepiej. Jestem typowym Polakiem, który lubi siedzieć i krytykować. Skoro dostałem możliwość uzewnętrznienia tej krytyki i podjęcia próby zmiany, chcę z niej skorzystać.

Co powinno się zmienić?
Szymon Ziółkowski: Wystarczy spojrzeć na Poznań, który staje się enklawą na sportowej mapie Polski. Poza Lechem Poznań, o którym teraz chyba lepiej nawet nie wspominać, nic się nie dzieje. Przede wszystkim - obiekty sportowe są słabo dostępne. A bez nich nie ma mowy o prozdrowotnej aktywizacji dzieci, młodzieży i seniorów. Ci ostatni są coraz liczniejsi, a mimo to wciąż się o nich zapomina. Trzeba stworzyć im możliwości. I podejść kompleksowo, np. tworząc przy orlikach, placach zabaw siłownie outdoorowe. By dziadek przyprowadzający na boisko wnuczka, także mógł poćwiczyć.

W Sejmie będzie Pana interesował tylko sport?
Szymon Ziółkowski: To moja główna działka. Ale chętnie zajmę się też, np. kulturą. Znów spójrzmy na Poznań. W kampanii prezydent Jacek Jaśkowiak głosił hasło, by kultura wróciła do Poznania. Jest wręcz odwrotnie - odpływa, jak np. festiwal Transatlantyk.

Brzmi Pan, jakby cały czas był kandydatem z komitetu Ryszarda Grobelnego.
Szymon Ziółkowski: Nie, nie o to chodzi. Nie chcę definitywnie oceniać prezydenta po roku pracy. Ale uważam, że dla pozytywnych zmian potrzeba więcej rąk na pokładzie - nie tylko lokalnie, ale także w Warszawie, gdzie posłowie powinni lobbować za swoim regionem. Dziś tego zdecydowanie brakuje.

A światopoglądowo bliżej Panu do Jaśkowiaka czy Grobelnego?
Szymon Ziółkowski: Nie znam dokładnie ich światopoglądów. W Marszu Równości (jak Jacek Jaśkowiak - przyp. red.) nie wziąłbym udziału.

Dlaczego?
Szymon Ziółkowski: Bo to niepotrzebne epatowanie chęcią uzyskania akceptacji i równości. Teoretycznie marsz dotyczy równości we wszystkich dziedzinach życia. Ale najbardziej rzuca się w oczy środowisko LGBT. W naszym kraju - zamkniętym kulturowo - epatowanie inną - niż powszechnie przyjęta - orientacją seksualną działa wyłącznie na jej niekorzyść. Gdyby nie było tych głośnych marszów, ustawa o związkach partnerskich już dawno by przeszła.

Pan je popiera?
Szymon Ziółkowski: Jestem za tym, żeby jak najbardziej ułatwiać ludziom życie. Związki partnerskie popieram. Ale mam już sporą wątpliwość, gdy mowa o adopcji dzieci przez homoseksualistów. W naszym kraju te dzieci miałyby pod górkę, nie byłyby akceptowane.

Prezydent Jaśkowiak przy okazji Marszu Równości zrobił sobie zdjęcie z transparentem zachęcającym do podpisywania się pod petycją w sprawie likwidacji lekcji religii w szkołach. Pan by się podpisał?
Szymon Ziółkowski: W mnogości różnych religii i przy założeniu wolności wyznania, zdrowsza dla dzieci byłaby likwidacja religii w szkołach. Dziecko, jeśli nawet nie chce na nią chodzić, często jest przymuszone, bo lekcja odbywa się w środku dnia albo np. inne dzieci krzywo patrzą. Szacuje się, że utrzymanie religii w szkołach kosztuje ponad 1 mld zł rocznie. Episkopat mógłby się do tego chociaż dorzucić. Powinniśmy szukać konsensusu.

Także w sprawie aborcji, która w każdej kadencji co najmniej kilkukrotnie pojawia się podczas sejmowych obrad?
Szymon Ziółkowski: Wszelkie całkowite ograniczenia prowadzą do rozrostu nielegalnego podziemia, szarej strefy. Nie jestem za pełną dowolnością, przy której kobieta przychodzi do lekarza i po prostu „zamawia” aborcję, ale sądzę, że są uzasadnione przypadki. Sam nie chciałbym jednak jednoznacznie decydować. Kobiety powinny mieć decydujący głos w tej kwestii, bo to ich dotyczy.

Ale jak głosowałby Pan w Sejmie?
Szymon Ziółkowski: Byłbym za dopuszczeniem aborcji w sytuacjach racjonalnych.

W tych trzech przypadkach zapisanych w ustawie?
Szymon Ziółkowski: Nie zamykałbym listy na nich. To kobieta powinna określać, co jest dla niej sytuacją ekstremalną. Może być taką, np. posiadanie czwórki dzieci i brak warunków socjalno-bytowych na kolejne. W tym momencie skazujemy rodzinę na życie w ubóstwie . Stanowiąc prawo, nie powinniśmy myśleć o własnym sumieniu, ale o tym, jakie życie komuś innemu - w tym przypadku dziecku i jego rodzinie - zgotujemy.

A z in vitro dzieci mogą się rodzić?
Szymon Ziółkowski: Jestem za. Twierdzenie, że te dzieci różnią się od poczętych naturalnie jest karygodne. Są rodziny, które od lat walczą o dzieci i mogą zagwarantować im miłość, fantastyczny dom. Dlaczego odbierać im taką możliwość? Patrząc na rozwój cywilizacyjny, raczej powinniśmy się obawiać, że będzie nam coraz trudniej w naturalny sposób począć dziecko.

A Prawo i Sprawiedliwość powtarza: tylko naprotechnologia.
Szymon Ziółkowski: A ja, z całym szacunkiem, pytam: co o posiadaniu dzieci może wiedzieć prezes Kaczyński albo pani posłanka Pawłowicz? Apeluję, by pytać o zdanie zainteresowane osoby, czyli w tym przypadku pary, które chcą zostać rodzicami. To tak, jakby pytać, np. o wiek emerytalny 85-latka.

A Pan co o nim myśli?
Szymon Ziółkowski: Żyjemy coraz dłużej, więc i pracować możemy dłużej. Rozróżnianie tu wieku kobiet i mężczyzn nie jest dobre, bo krzywdzi te pierwsze. Popieram pomysł przejścia na emeryturę po 40 składkowych latach pracy. Ale do okresu składkowego trzeba doliczać urlop macierzyński. Wychowywanie dzieci to bardzo ciężka i niedoceniana praca. Warto dać ludziom wybór.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski