Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ta (przed)ostatnia niedziela... [KOMENTARZ]

Bartłomiej Krawczyk
Lech i Lechia nie zbliżyły się do Legii
Lech i Lechia nie zbliżyły się do Legii Roger Gorączniak
To był maj, pachniała Saska Kępa, a w przedostatniej kolejce w grze o tytuł mistrza Polski zostały już tylko Wisła Kraków i, będący punkt za nią, Lech Poznań. 11 maja 2010 roku „Kolejorz” grał w Chorzowie, a Wisła na Suchych Stawach z Cracovią. W równolegle rozgrywanych meczach wszystko szło po myśli wiślaków. Aż do czasu...

…a dokładniej – aż do doliczonego czasu gry, kiedy to mistrzostwo Wisły rozsypało się jak domek z kart. Niemal w tym samym czasie gola na wagę zwycięstwa Lecha strzelił Siergiej Kriwiec, a Mariusz Jop zaliczył najbardziej spektakularnego samobója w historii naszej ligi. Z całą pewnością był to jeden z najbardziej dramatycznych finiszów w historii polskiej ligi. I nie mniej dramatycznie może być już wkrótce.

W ostatniej kolejce Jagiellonia podejmie Lecha, a Legia – Lechię. Choć nikt nie będzie mówić o tym głośno, w każdym z czterech miast będą musieli mieć przygotowany na szybkie wdrożenie plan mistrzowskiej fety. O czym będzie mówić się głośno to to, że trzeba w pierwszej kolejności skupić się na sobie, a dopiero później oglądać na innych. Zachowawcza taktyka, choć wszystko w swoich rękach ma tylko warszawska Legia.

Zwycięstwo w Warszawie nie da Lechii mistrzostwa, jeśli mecz w Białymstoku nie zakończy się remisem. Triumf Lecha czy Jagi na nic się zda, jeśli stołeczni piłkarze zejdą z boiska niepokonani... i tak dalej i tak dalej, długo można wyliczać wszystkie warianty. Jest tylko jedno „ale”. Wszystkie te domysły i przewidywania zakładają, że czołowa czwórka nie potknie się na ostatniej prostej. W żadnym przypadku nie będzie hańbą przegranie mistrzostwa w ostatniej kolejce, do tego grając z bezpośrednim rywalem. Dlatego przedostatnia kolejka jest zarazem ostatnim dzwonkiem, żeby, mówiąc wprost, frajersko przegrać tytuł.

Na przestrzeni lat przyzwyczailiśmy się już do kolejnych kompromitacji, których polskie kluby doznawały w europejskich rozgrywkach w czasie, gdy poważni piłkarze dopiero bukowali bilety na Majorkę, rzadko kiedy przyglądając się temu, kto w głupi sposób już na krajowym podwórku sam wyeliminował się z tej kapitalnej zabawy. W tym roku kandydatów do piłkarskiej Nagrody Darwina mamy na razie dwóch – Lecha i Lechię. Poznaniaków – wiadomo, za przegrany finał Pucharu Polski z Arką Gdynia. Lechię – de facto za całokształt. Kolejny sezon bez pucharów w Gdańsku byłby klęską, podniesioną do kwadratu przez fakt, że gdy Herr Wernze przejmował klub, rywal z Gdyni, mający już wyrobiony paszport, nawet nie grał w Ekstraklasie. Ale spokojnie, nie jest jeszcze za późno na kolejne nominacje.

Niedzielne mecze pokazały, że taki scenariusz nie znalazłby się w rubryce „science-fiction”, a raczej „historia alternatywna”. Oczywiście, doszła tutaj większa klasa rywala, presja czy świadomość, że porażka może przekreślić marzenia o końcowym sukcesie, co z pewnością wpłynęło na obraz tych spotkań, ale... no bez przesady, panowie piłkarze! Nawet jeśli w najbliższej kolejce obniży się poziom przeciwnika, to i tak zdecydowanie wzrosną wszystkie pozostałe czynniki, które mogą negatywnie wpłynąć na grę. Łącznie 6 (słownie: sześć!) celnych strzałów oddanych przez cztery najlepsze zespoły w kraju to wynik godny pożałowania.

W rundzie finałowej jedynie Wisła i Korona potrafiły podjąć jakąkolwiek walkę z liderującą czwórką i chyba tylko w nich można doszukiwać się sprawców sensacji, która zatrzęsłaby tabelą i zniweczyłaby szanse na mistrzostwo Polski, mocno komplikując w ogóle wywalczenie przepustki do gry w Europie. I szybki rzut oka na terminarz: Korona podejmie najlepszą na wyjazdach Legię, natomiast Wisła, uskrzydlona wysokim zwycięstwem nad Pogonią, pojedzie do stolicy Wielkopolski.

I tak sobie myślę, czy ewentualne zwycięstwo Wisły nie byłoby swego rodzaju odwetem za przegrany tytuł z 2010 roku. Niby dawno temu i nieprawda, a jednak w składzie krakowskiej drużyny wciąż są piłkarze pamiętający tamtą klęskę. Wtedy los, do spółki z Mariuszem Jopem, na ostatniej prostej pozbawił ich mistrzostwa na rzecz Lecha. Teraz los może posłużyć się nimi by zaszydzić z poznaniaków.

Tak czy inaczej, jeśli demony Mariusza Jopa mają powrócić na boiska Ekstraklasy, mają ku temu znakomitą okazję.

Pod Ostrzałem GOL24

**WIĘCEJ odcinków

Pod Ostrzałem GOL24

**

Jak mieszkają Messi, Ronaldo i Lewandowski?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ta (przed)ostatnia niedziela... [KOMENTARZ] - Gol24

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski