Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ta przygoda będzie miała dalszy ciąg. KKS 1925 Kalisz zapisał nową kartę w swojej historii. Czas wyeliminować Legię [reportaż]

Bartosz Kijeski
Bartosz Kijeski
KKS 1925 Kalisz osiągnął największy sukces w swojej klubowej historii. Awans do półfinału Pucharu Polski oraz mecz z Legią Warszawa, to nagroda za codzienną pracę, która nie zawsze była łatwa
KKS 1925 Kalisz osiągnął największy sukces w swojej klubowej historii. Awans do półfinału Pucharu Polski oraz mecz z Legią Warszawa, to nagroda za codzienną pracę, która nie zawsze była łatwa Adam Jastrzębowski
Kalisz – historycznie uznawane za najstarsze miasto w Polsce. Jest to także druga co do wielkości miejscowość w województwie wielkopolskim. Przez wielu mieszkańców naszego kraju znana głównie z firmy Winiary. 1 marca zespół KKS 1925 Kalisz za sprawą gromnego sukcesu w Pucharze Polski odcisnął kolejne piętno w historii nie tylko miasta, ale także całego polskiego futbolu. A będzie miała ona z pewnością swój dalszy ciąg. Na początku kwietnia kaliszanie zmierzą się z Legią Warszawa.

Dzień meczowy. Godzina 10. Przekraczamy zieloną tablicę z napisem: Kalisz. Pogoda wymarzona, aby w tym miejscu spędzić cały dzień, a na jego koniec obejrzeć piękne piłkarskie widowisko. Okolica wokół stadionu położonego nad Kanałem Bernardyńskim jest jeszcze bardzo spokojna. Gdzieniegdzie widać przejeżdżające patrole policji, lecz bez większego szaleństwa. W powietrzu czuć jednak, że to tutaj napisze się kolejny rozdział wspaniałej historii. Historii, o której będzie mówić cała piłkarska Polska.

Na początku naszej wizyty spotykamy się z głównodowodzącymi tej imprezy, Michałem Zakosztowiczem, rzecznikiem prasowym klubu oraz prezesem KKS 1925 Kalisz, Robertem Trzęsałą. Z pierwszym z nich wchodzimy do siedziby klubu. Ściany w środku budynku przyozdobione są zdjęciami zawodników z ostatnich spotkań Fortuna Pucharu Polski: z łódzkim Widzewem oraz Górnikiem Zabrze. To właśnie te drużyny kaliszanie odprawiali z kwitkiem w kolejnych rundach tych krajowych rozgrywek w tym sezonie, sprawiając niemałą sensację.

Na pierwszym piętrze siedziby klubu w oczy rzuca się ściana z gablotą, w której umieszczone są praktycznie wszystkie klubowe trofea, proporczyki oraz pamiątki. Było ich bez liku. - To głównie dzięki zespołom młodzieżowym – uśmiecha się prezes i zaprasza nas do salki konferencyjnej.

Gablota z trofeami KKS 1925 Kalisz jest wypełniona po brzegi
Gablota z trofeami KKS 1925 Kalisz jest wypełniona po brzegi Adam Jastrzębowski
Gablota z trofeami KKS 1925 Kalisz jest wypełniona po brzegi
Gablota z trofeami KKS 1925 Kalisz jest wypełniona po brzegi Adam Jastrzębowski

Atmosfera na kilka godzin przed spotkaniem wydawała się luźna i opanowana, jednak doskonale można było odnieść wrażenie, że w klubie od wielu tygodni przygotowywano się na to spotkanie. W końcu KKS był bliski wykręcenia najlepszego wyniku w klubowych dziejach. Kto by pomyślał, że po 18 latach od reaktywowania drużyny zespół zajdzie tak daleko w krajowym pucharze.

- W 2005 roku klub został reaktywowany. Stworzyliśmy zespół praktycznie od zera, rozpoczynając od gry w B-klasie. Wówczas zapadła decyzja, aby ratować KKS. To był bardzo trudny okres. Borykaliśmy się z brakiem nie tylko siedziby, ale też boisk czy... brakiem strojów. Udało nam się przezwyciężyć te trudności na samym początku, co pozwoliło nam się prężnie rozwijać - powiedział prezes Trzęsała.

Prezes Robert Trzęsała jest z klubem od samego początku jego reaktywowania
Prezes Robert Trzęsała jest z klubem od samego początku jego reaktywowania Adam Jastrzębowski

- To panów samochód? Tutaj nie wolno parkować. Na mecz przyjeżdża prezydent miasta i pozostali goście – powiedział nam jeden z pracowników klubu. Wtedy można było faktycznie poczuć na własnej skórze, że ranga tego spotkania jest czymś więcej, niż tylko meczem o półfinał Pucharu Polski.

Atmosfera meczowa? Cisza przed burzą

Korzystając z wolnej chwili, zwiedziliśmy jeszcze pusty stadion przed spotkaniem. Od rana jednak ekipa techniczna ustawiała już emblematy sponsorskie wokół boiska, natomiast na zapleczu przygotowywano catering dla ponad 7 tysięcy kibiców, którzy mieli zjawić się, by ponieść „Cebulorzy” do półfinału.

Wchodząc na główną trybunę, nie sposób ominąć filarów, na których było pełno kibicowskich wlepek. Nietrudno było z nich odczytać, z jakimi innymi zespołami kibice KKS trzymają tzw. sztamę. Powszechnie wiadomo, że Wielkopolska żyje Lechem Poznań oraz jego sukcesami. Tutaj jest nieco inaczej. Najwierniejsi fani ekipy z Kalisza żyją w dobrych stosunkach ze wspomnianym wcześniej Widzewem Łódź, Ruchem Chorzów, Wisłą Kraków oraz Elaną Toruń. Kolejorz nie jest tutaj ani na drugim, trzecim, czy nawet czwartym miejscu. Co więcej, można było odczuć sporą awersję do poznańskiego zespołu i bez problemu dostrzec wlepki z hasłami „Strefa wolna od Lecha”.

Wlepek na stadionie KKS 1925 Kalisz jest cała masa
Wlepek na stadionie KKS 1925 Kalisz jest cała masa Adam Jastrzębowski
Wlepek na stadionie KKS 1925 Kalisz jest cała masa
Wlepek na stadionie KKS 1925 Kalisz jest cała masa Adam Jastrzębowski

Z pierwszego piętra trybuny głównej, na której zasiadają m.in. najzagorzalsi fani kaliskiego zespołu, znad drzew pobliskiego parku doskonale widać dwie charakterystyczne wieże. Jedna należy do Narodowego Sanktuarium św. Józefa, natomiast druga do oddalonego o niecały kilometr miejskiego ratusza. To z tej drugiej wieży, codziennie punktualnie o godz. 12 wybrzmiewa hejnał.

- Ostatnimi czasy o niczym innym się nie rozmawia jak o tym spotkaniu. Ponad 7 tysięcy osób przyjdzie na mecz ze Śląskiem. Wielu z tych kibiców po raz pierwszy przyjdzie na nasz stadion. Chcielibyśmy, aby to miasto jeszcze bardziej żyło piłką nożną. Chcemy sprawić, aby każdy dzień meczowy był świętem całego miasta - dodał prezes przed meczem ze Śląskiem Wrocław.

Pomimo że bilety rozchodziły się w ekspresowym tempie i udało się zapełnić stadion, na który na co dzień przychodzi ok. 1 tysiąca widzów, to w ścisłym centrum miasta trudno było znaleźć oznaki, że w ten dzień rozegra się najważniejsze spotkanie dla klubu w historii. Chcąc przejść się po rynku, natrafiliśmy na widok doskonale znany wszystkim mieszkańcom Poznania – koparki i wywrotki z ziemią. Miejsce wywrócone do góry nogami z powodu rewitalizacji płyty głównej.

Wchodzimy do jednej z restauracji w okolicach rynku.

- Czuć atmosferę przed meczem? – pytamy.
- A to dzisiaj? Coś słyszałem, ale sam pan widzi, pustki – stwierdza nieco szyderczo właściciel lokalu.

Wszak trudno się dziwić. Środek tygodnia, godzina 14, większość osób, które wybrało się na to spotkanie, o tej porze była jeszcze w pracy. Co w późniejszym etapie przełoży się na frekwencję w pierwszych minutach spotkania.

Piękna historia klubu

Dwie godziny do pierwszego gwizdka arbitra. Obiekt zaczyna się powoli ożywiać. Przed bramami stewardzi i ochroniarze oczekują na pierwszych kibiców. Grille rozpalone, kegi z piwami podłączone, muzyka z głośników już gra - jednym słowem prawdziwy piłkarski folklor.

Tuż obok wejścia na trybuny została rozstawiona mobilna strefa Pucharu Polski, w której można było zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia z trofeum, które 2 maja powędruje w ręce zwycięskiej drużyny. Przesąd mówi, aby podczas finałowej rozgrywki piłkarze nie dotykali pucharu. To ponoć przynosi pecha. Kibice w ten dzień nic sobie z tego nie robili i korzystając z okazji, robili sobie pamiątkowe fotografie. Wśród nich był Łukasz oraz mały Marcel.

- Jest to jedno z najważniejszych spotkań, na którym jesteśmy. Nie możemy doczekać się pierwszego gwizdka sędziego. Liczymy na super mecz - powiedzieli.

Łukasz oraz mały Marcel z pewnością tego dnia nie zapomną na bardzo długo
Łukasz oraz mały Marcel z pewnością tego dnia nie zapomną na bardzo długo Adam Jastrzębowski
Łukasz oraz mały Marcel z pewnością tego dnia nie zapomną na bardzo długo
Łukasz oraz mały Marcel z pewnością tego dnia nie zapomną na bardzo długo Adam Jastrzębowski

- Nigdy wcześniej nie mieliśmy tylu wniosków i próśb o akredytację na mecz – powiedział nam przez telefon dzień wcześniej rzecznik klubu. I faktycznie tak było. Dziennikarzy mogłoby być dwa razy więcej niż miejsc do tego wyznaczonych. Zainteresowanie spotkaniem KKS Kalisz ze Śląskiem Wrocław było olbrzymie. Na tyle, że kibice ze strefy VIP przewijali się za plecami dziennikarzy.

Zobacz galerię zdjęć z dnia meczowego w Kaliszu:

Przebiegu spotkania nie trzeba przesadnie przybliżać, bo każdy doskonale pamięta, co się wydarzyło tego dnia. Między KKS 1925 Kalisz a Śląskiem nie było widać absolutnie żadnej różnicy. Co więcej, to gospodarze tego meczu grali jak ekipa z ekstraklasy, natomiast wrocławianie byli tylko i wyłącznie tłem dla przeciwnika, a wynik 3:0 dla Kalisza mówi sam za siebie. Ale to nie tylko jeden mecz, a cały sezon w wykonaniu Wielkopolan jest bardzo dobry. Aktualnie walczą oni o awans do I ligi, piastując miejsce wicelidera tabeli.

- Na dobry wynik wpływa wiele czynników. Na pewno zmiana trenera (Bartosz Tarachulski jest szkoleniowcem od czerwca 2022 roku - przyp. red), utrzymanie najbardziej wartościowych zawodników oraz danie szansy młodym piłkarzom. Nasz zespół jest bardzo zgrany. Te wszystkie aspekty przełożyły się na dobrą dyspozycję w tym sezonie. Wszystkie te trudne chwile, które miały miejsce w poprzednich miesiącach, zahartowały ten zespół i doprowadziły do tego, że dzisiaj zbieramy tego owoce - mówi prezes.

Trener Bartosz Tarachulski, pomimo że jest w klubie od 2022 roku, to już z pewnością zapisał się złotymi zgłoskami w historii klubu
Trener Bartosz Tarachulski, pomimo że jest w klubie od 2022 roku, to już z pewnością zapisał się złotymi zgłoskami w historii klubu Adam Jastrzębowski

Czytaj też: Sensacja stała się faktem! KKS Kalisz o krok od wielkiego finału Pucharu Polski

Teraz czas na Legię

- Marzy mi się w półfinale Legia Warszawa, jednak najpierw trzeba pokonać Śląsk - powiedział przed spotkaniem prezes, nie wiedząc, że dokładnie dobę później los sparuje ich właśnie z 19-krotnymi zdobywcami krajowego pucharu.

W historii kaliskiej piłki już raz doszło do spotkania właśnie między Kaliszem a Warszawą. Było to także w półfinale pucharu, jednak blisko 70 lat temu. W 1956 roku Calisia Kalisz zmierzyła się z Legią i uległa aż 1:7. Teraz wszyscy w mieście liczą na to, że czwarta drużyna z ekstraklasy będzie musiała uznać ich wyższość i 2 maja zameldują się na Stadionie Narodowym w wielkim finale.

- Myślę, że KKS może być świetnym wzorem dla klubów, przede wszystkim z niższych szczebli. My natomiast musimy uczyć się od zespołów, które są wyżej od nas. Niejedna drużyna chciałby awansować z B-klasy do II ligi, w taki sposób, w jaki my to zrobiliśmy. Podchodzę jednak do tej sprawy tak, że w klubie zawsze jest coś do zrobienia i zawsze można coś poprawić. Staramy się iść do przodu, dokładać cegiełkę. Trzeba mieć duże wymagania i duże marzenia. Jeśli powiemy, że wszystko jest okej, to zatrzymamy się w miejscu - zakończył prezes.

W takim anturażu sukces smakuje jeszcze lepiej
W takim anturażu sukces smakuje jeszcze lepiej Adam Jastrzębowski
Lech Poznań zagrał w czwartkowy mecz bardzo dobrze, wygrywając z Djurgarden 2:0.Zobacz, jak oceniliśmy lechitów --->

Lech Poznań - Djurgarden 2:0. Jest dobra zaliczka! Zobacz, j...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski