Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taekwondo: Karol Robak marzy o wyjeździe do Rio!

Radosław Patroniak
Karol Robak prezentuje srebrny medal z Igrzysk Europejskich z Baku. Taki sam krążek w Stambule zagwarantuje mu wyjazd do Rio de Janeiro
Karol Robak prezentuje srebrny medal z Igrzysk Europejskich z Baku. Taki sam krążek w Stambule zagwarantuje mu wyjazd do Rio de Janeiro Fot. Łukasz Gdak
Rozmowa z Karolem Robakiem, 18-letnim taekwondzistą AZS Poznań, srebrnym medalistą Igrzysk Europejskich i brązowym medalistą ostatnich ME seniorów.

Jak będzie wyglądała Pana droga do igrzysk w Rio i którego rywala się Pan najbardziej obawia?
Nie ma takiego rywala, przed którym bym drżał, ale wiadomo, że jest ranking i są osiągnięcia poszczególnych zawodników. Prognozowanie w tym przypadku jest dosyć trudną sprawą, bo obsadę zawodów poznamy z trenerem Waldemarem Łakomym dopiero po przyjeździe do Stambułu. Dlatego nie jestem dziś w stanie powiedzieć, czy może nad Bosforem dojść do rewanżu z Azerem za finał Igrzysk Euoropejskich, bo nie wiem nawet czy tamtejsza federacja wystawi do walk akurat tego zawodnika. Moja kategoria wagowa, czyli 68 kg przewidziana jest w programie na sobotę, 16 stycznia. Dzień wcześniej odbędzie się ważenie i losowanie. W drodze do finału będę musiał stoczyć 3-4 walki. Nieprzypadkowo mówię o finale, bo awans do niego zagwarantuje mi przepustkę do Rio. Byłoby to spełnienie moich marzeń.


Czy po srebrnym medalui w Baku rywale traktują Pana poważniej?

O to trzeba byłoby ich zapytać, ale myślę, że od czasu Igrzysk Europejskich jestem baczniej obserwowany. Na pewno trenerzy innych ekip widzą we mnie faworyta i trudno się im nawet dziwić. Czy boję się w tej sytuacji, że będą dla przeciwników zbyt czytelny? Raczej nie, mam swoje ulubione techniki i wiem, że zrobię z nich właściwy użytek. To trochę tak jak z Robertem Lewandowskim. Wszyscy go kryją, wiedzą jakie ma zwody, co jest jego mocną stroną, a co nie, a on i tak seryjnie strzela bramki.


Kto oprócz Pana będzie reprezentował Polskę w Stambule i z jakimi szansami?

Każdy kraj mógł wystawić do turnieju kwalifikacyjnego tylko po dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Oprócz mnie o paszporty olimpijskie będą walczyć Piotr Paziński (80 kg) z AZSAWFWarszawa, jego koleżanka klubowa, Aleksandra Krzemieniecka (67 kg) i 19-letnia Aleksandra Kowalczuk (+67 kg) z Olsztyna. Największe szanse na finał ma chyba ta ostatnia, bo zajmuje ósme miejsce w rankingu światowym. Z drugiej strony jej kategoria jest mocno obsadzona, więc to trochę takie wróżenie z fusów. Na pewno gdybyśmy zdobyli 2-3 kwalifikacje olimpijskie to byłaby pełnia szczęścia. Wystarczy bowiem powiedzieć, że dotychczas na igrzyskach mieliśmy tylko dwóch reprezentantów, Aleksandrę Uścińską z Poznania w 2004 i ostatnio w Londynie Michała Łoniewskiego z Warszawy.

Czy sukces w Baku wpłynął na Pana życie? Czy dzięki niemu stał się Pan bardziej rozpoznawalny?
Była widoczna różnica między zdobyciem medalu na ME a Igrzyskach Europejskich. Z Baku była trasmisja w Polsacie Sport. Niewiele brakowało bym wywalczył na tej imprezie złoty medal, więc przez chwilę zrobił się wokół mnie szum medialny. Po tygodniu wróciłem jednak do starej rzeczywistości. Zdaję sobie sprawę, że uprawiam dyscyplinę niszową, która przez niektórych mylona jest z karate, a przez innych traktowana jako bliżej nieokreślony sport walki. Nie zniechęca mnie to do treningów, ale pewnie na inny pułap popularności można byłoby wskoczyć dopiero po zdobyciu pierwszego medalu olimpijskiego.

Jak wygląda Pana tydzień treningowy? Czy łatwo jest Panu łączyć wyczynowe uprawienia sportu z nauką?
Zazwyczaj mam osiem treningów tygodniowo, ale od niedawna mam też prawo jazdy i dojeżdżam na nie samochodem, więc to już jest spore udogodnienie. Ponadto uczę się w klasie maturalnej w Zespole Szkół Mistrzostwa Sportowego na Osiedlu Tysiąclecia. Mieszkam natomiast w Górze koło Tarnowa Podgórnego. W ostatnich miesiącach koncentrowałem się na przygotowaniach do turnieju kwalifikacyjnego. Wiadomo, że ucierpiały na tym oceny, ale wiadomo też, że ze Stambułu wrócę z postanowieniem nadrobienia zaległości. Czy mam plany naukowe? Jak każdy młody i ambitny człowiek chciałbym studiować na AWF, choć tak jak mówiłem moje stopnie nie są rewelacyjne. Od pół roku mam też stypendium z ministerstwa sportu za brąz na ME i w ten sposób odciążyłem finansowo rodziców, na których wsparcie zawsze mogę liczyć.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski