A jak jest naprawdę? Wystarczy zapytać o drogę, by zaraz znalazło się stu chętnych przewodników, którzy idą właśnie w tym kierunku. I wszyscy mówią, że dobrze,iż festiwal jest, bo bez niego byłoby nudno.
A ta impreza na pewno do nudnych należeć nie będzie. Na dużej scenie wczoraj wystąpili: Wojtek Waglewski, Kasia Nosowska, Renata Przemyk i Brett Anderson. Dzisiaj rządzić będą: Strachy na Lachy, Asian Dub Foundation, Lao Che i Vavamuffin. A Jarocin jest nie tylko dla fanów, jest również dla muzyków.
- Tutaj można zagrać dla bardzo różnych ludzi - mówi Ansman, wokalista zespołu Napszykłat, laureat Jarocina 2007. - Tamta fama Jarocina to była punkowa legenda. Teraz tworzy się inna. Jest tu dużo różnej muzyki, w tym również naszej, do której chce się otworzyć drzwi i zaprosić do niej wszystkich - dodaje.
Zaproszenie zostało przyjęte, a sam Napszykłat ma szansę zrobić dla muzyki tyle samo, co zrobił kilkanaście lat temu Kaliber 44. Otworzyć muzykę na nowy, czwarty, a może już szósty wymiar.
Tymczasem w przedszkolu nr 5 przy ulicy Waryńskiego rośnie młode pokolenie Jarocina. Przedszkole festiwalowe to nowa propozycja tegorocznego festiwalu; propozycja dla jego najmłodszych uczestników. Pod okiem muzyków i opiekunów przygotowują się do swojego jarocińskiego debiutu, którym będzie wspólne wykonanie utworu Tiltu pod tytułem "Runął już ostatni mur". Wczoraj, w ramach nabywania muzycznego doświadczenia, wybrali się na małą scenę. Wrażenia?
- To, że pan grał na gitarze, to podobało mi się najbardziej - mówi 6,5-letni Kuba. - Sam grałem na perkusji, takiej plastikowej, ale ją rozwaliłem. Teraz gram na kongo, a jak będę duży, to będę słuchał ballad, heavy metalu i hip-hopu.
Muzyka to druga nazwa Jarocina. O tym mówią wszyscy.
- Tutaj ludzie przyjeżdżają po muzykę, bo tu muzyka lepiej smakuje - mówi Paweł Borkowski z Działdowa. - Nigdzie nie jest tak jak tu. Dogadasz się z każdym. Każdy jest kolegą i koleżanką. Poczęstują cię piwem, zapalą z tobą papierosa, zapytają skąd jesteś i będą ci życzyć dobrej zabawy. Taki to już jarociński klimat - dodaje.
Ryszard Bazarnik, 60-letni inżynier z Konina, opuścił tylko dwie edycje festiwalu. Jako nastolatek grał w zespole młodzieżowym i jego marzeniem był występ na jarocińskiej scenie. To się nie udało, ale festiwalowi jest wierny. Na czas Jarocina bierze urlop i na miejscu prowadzi bogatą dokumentację: robi zdjęcia i kręci filmy. Jego zeszłoroczna relacja została pokazana szerokiej publiczności w tym roku. Piotr Kaczkowski z radiowej Trójki nazwał go Wincentym Kadłubkiem, kronikarzem festiwalu.
- Teraz spotykają się w Jarocinie trzy pokolenia - mówi Ryszard. - Nie czuję jednak wiekowej przepaści. Wszystkich łączy bowiem muzyka.
A jarociński klimat, ten prawdziwy, również był wczoraj przyjazny dla kilku tysięcy fanów, którzy zjechali się tu z całej Polski i z tej "drugiej", angielskiej też.
Jeszcze w czwartek nad Jarocinem wisiały czarne chmury, a już w piątek było tylko słońce. Jak zapewniają uczestnicy festiwalu - na specjalne zamówienie organizatorów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?