Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tam, gdzie zwierzęta pójdą po śmierci

Dorota Krupińska
Cmentarz dla zwierząt w Łodzi
Cmentarz dla zwierząt w Łodzi Łukasz Kasprzak/Polska Press
Wystarczy zaledwie 300 gramów prochów pupila, by stworzyć diament. Najdroższy kosztował 19 tys. Pochówek na cmentarzu dla zwierząt jest tańszy. Ale finezyjny granitowy nagrobek - na przykład w kształcie serca - kosztuje ponad 500 zł. Biznes zwierzęcych usług pogrzebowych kwitnie.

Najkrócej trwa kremacja świnki morskiej - około dwóch godzin. Niewiele dłużej kota. Prochy można zamknąć w ozdobnej urnie z kryształkami Swarovskiego albo w dyskretnym wisiorku i zawiesić na szyi. Wystarczy 300 gramów materiału, by stworzyć z niego piękny diament, któremu jubiler nada szlif.

Ukochanego zwierzaka pochować można też na cmentarzu. W kraju jest kilka takich miejsc. Lublin własnego wciąż się jeszcze nie doczekał, a najbliższy cmentarz dla zwierząt jest pod Warszawą, w Nowym Koniku. Na nagrobkach płoną znicze, a wiosną przy mogiłach właściciele sadzą bratki. Swój grób ma tutaj nawet rybka akwariowa. Najwięcej jest jednak kocich i psich nagrobków. Bo pies czasem kocha mocniej niż człowiek, twierdzą właściciele. Witold Wojda, właściciel cmentarza w Nowym Koniku, tłumaczy:- Ludzie warczą na siebie, a zwierzęta kochają ludzi bezgranicznie i absolutnie.

Dla wielu osób kremacja i pochówek to jedyne godne formy pożegnania i upamiętnienia czworonożnego przyjaciela. Nie brakuje więc chętnych, którzy z tego typu usług, dość kosztownych, korzystają. Rynek usług pogrzebowych dla zwierząt prężnie się rozwija.

Na łące i w ogródku nie wolno

Zgodnie z sanitarnymi przepisami unijnymi z 2009 r., martwych zwierząt nie można chować samowolnie w miejscach publicznych: w lesie, parku czy w polu. Martwego pupila nie zakopiemy też we własnym ogródku.

Ze względu na niebezpieczeństwo skażenia środowiska, martwe zwierzę musi być utylizowane albo pochowane w wyznaczonym miejscu, na grzebowisku. Zgodę na utworzenie cmentarza wydaje powiatowy lekarz weterynarii i wojewódzki inspektor ochrony środowiska.

Właściciel może więc zostawić zwierzę u lekarza weterynarii, który ma podpisaną umowę z firmą utylizacyjną i u którego zwierzę było leczone. Koszt utylizacji zaczyna się od kilkudziesięciu złotych, górna granica zależy od wagi zwierzęcia.

Zdaniem Marcina Garbala, doktora nauk weterynaryjnych, utylizacja to powszechny i bezpieczny sposób. - Wykonywana jest w sposób zgodny z przepisami prawnymi i epidemiologicznymi. Jest przede wszystkim niedroga.

Elżbieta Tarasińska, prezes Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami „Animals”, zwraca uwagę, że nie każdemu ten sposób odpowiada. - Ludzie słyszą propozycję, aby oddali swoje zwierzaki do utylizacji albo do celów dydaktycznych studentom weterynarii. Nie wszyscy na to się godzą. Dla niektórych niewyobrażalne jest, że ich ukochane zwierzę, wierny przyjaciel, będzie utylizowany razem z odpadami medycznymi ze szpitali, zupełnie anonimowo.

Pozostaje więc kremacja albo pochówek na wyznaczonym, legalnym miejscu.

Z szacunkiem do końca

Kremacja zamyka pewien etap. Pozwala właścicielom zwierząt pogodzić się z ich śmiercią. Pożegnać je. W lubelskim Parku Pamięci przy ulicy Stefczyka każdego dnia w temperaturze 850 - 1000 stopni spopiela się psy, koty, świnki morskie, króliki, czyli zwierzęta domowe. To jedyne zwierzęce krematorium w tej części kraju. Przyjeżdżają tu klienci z całej Polski, również mieszkańcy odległego Pomorza czy Śląska. Jakub Iwanicki, lekarz weterynarii, współtwórca Parku Pamięci: - „Z szacunkiem do końca”, to dewiza naszej firmy. Godnie przyjmujemy właścicieli i ich zwierzęta. Trzeba ich traktować z empatią. Cierpią po stracie swoich ukochanych zwierząt. Dla niektórych były przyjaciółmi, często jedynymi. Proszę wyobrazić sobie wielką rozpacz osoby, gdy po piętnastu latach umiera jej pies, który traktowany był jak członek rodziny.

Dla wielu opiekunów ich zwierzęta nie zdychają, one umierają albo odchodzą. W pokoju pożegnań Parku Pamięci właściciel żegna się ze swoim zwierzakiem i tu także może poczekać aż skończy się kremacja, która trwa od dwóch do czterech godzin. Dla wielu osób to trudne przeżycie. Jedni płaczą, niektórzy milczą. Są też tacy, którzy opowiadają pracownikom parku o ukochanym psie czy kocie, głaszcząc go czule zanim trafi do komory. Jeszcze inni idą na spacer. - Emocje są skrajne. Mieliśmy kilka przypadków wielkiej ekspresji uczuć. Pamiętam aktora z popularnego serialu, który bardzo przeżywał śmierć psa. Opowiadał historię, jak do niego trafił. Moment wkładania zwierzęcia do komory był dla niego bardzo trudny - wspomina Iwanicki.

Artur Sokołowski, właściciel parku i lekarz weterynarii, dodaje: - Nie każdy tak reaguje. Są osoby wyciszone. I wiadomo, że można od razu rozpocząć proces kremacji. Wiele osób zadaje sporo pytań. Ludzie są ciekawi samej kremacji, ale i tego, co będzie potem. Niektórzy chcą być przy przesypywaniu prochu. Są też tacy, którzy upewniają się, czy to na pewno jego pies został spopielony.

Byłeś naszym szczęściem

Psi Los to najstarszy cmentarz w kraju, istnieje 26 lat. Wiosną na cmentarz pod Warszawą z całego kraju zjeżdżają właściciele, by odwiedzić groby swoich zwierząt. Porządkują mogiły. Myją rzeźby i zdjęcia na porcelanie, sadzą kwiaty. Zapalają znicze i przecierają płyty z granitu i piaskowca, którym kamieniarz nadał kształt: kości, serca albo otwartej księgi. Sporo osób przyjeżdża również w weekendy.

Największe tłumy są jednak 4 października w Dzień Pamięci o Zmarłych Zwierzętach, który wypada w dzień św. Franciszka, patrona zwierząt. - To takie psie zaduszki. Zjeżdżają rodziny z całej Polski. Raz nawet przyjechał dyplomata z USA, który był tu kilka lat temu na placówce - opisuje Witold Wojda, właściciel cmentarza.

Spacerują alejkami, wspominają. Dekorują groby wieńcami i zabawkami. Płonące lampki tworzą odświętny nastrój. Podświetlają rzeźby i epitafia upamiętniające zwierzęta. Te napisy świadczą o tym, jak wielką miłością właściciele je darzyli: „Byłeś naszym szczęściem i radością, kochamy cię skarbie”, „Śpij spokojnie kochany syneczku”. Jest nawet cytat Nietzschego, „Ulubieńcy Bogów umierają młodo, lecz później żyją wiecznie”.

- Ból i żal po stracie jest mniejszy, gdy człowiek ma świadomość, że po jego przyjacielu zostaje trwały ślad w postaci miejsca, które będzie mógł odwiedzać - uważa Wojda. Wojda obserwuje od lat swoich klientów. Wie, że najmniej odejście zwierzaka przeżywają dzieci, najbardziej osoby samotne.

Swoje nagrobki na cmentarzu Psi Los ma 10 tys. zwierząt: skremowany koń, gołębie, papugi, maleńkie ptaszki z Ameryki, szczurki, węże, małpki, kameleon, żółw, i maleńka rybka akwariowa. Najwięcej grobów należy jednak do psów i kotów.

Na cmentarzu Tęczowy Most w Szymanowie swoje mogiły mają nawet bezimienne zwierzęta, lisy, psy czy koty znalezione na drodze i autostradzie.

Swoje zwierzęta chowają zarówno osoby o skromnym dochodzie, jak i bogacze. Ludzie prości i celebryci. Ból łagodzą też wspomnienia. Na stronie Tęczowego Mostu przybywa wpisów w księdze pamięci. Właściciele piszą o tym, jak wspaniały i wyjątkowy był Ciapek, Misiek czy Łatek.

Lublin czeka na taki cmentarz

W Polsce zwierzęcych miejsc pamięci jest więcej. Grzebowisko dla czworonożnych przyjaciół jest w Łodzi. Cmentarze dla zwierząt znajdują się także nieopodal Bydgoszczy, w Rybniku na Śląsku, w Trzciance w województwie wielkopolskim, w Rzędzianach w podlaskim. Swój cmentarz dla zwierząt ma też Podkarpacie.

Kilka miesięcy temu pojawiła się szansa, że i w Lublinie będzie cmentarz dla zwierząt. Ratusz odpisał na interpelację radnego Wspólnego Lublina Marcina Nowaka, który od wielu lat walczy o utworzenie go w naszym mieście. Władze wskazały dwie lokalizacje.

Pierwsza to rejon ul. Pliszczyńskiej i torów kolejowych. Druga w dzielnicy Sławin, przy granicy miasta, w sąsiedztwie małego kompleksu leśnego. Takie zapisy znalazły się już w dokumencie planistycznym dla miasta. Lokalizacje ocenić musi jeszcze sanepid i Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Nieznane są jeszcze szczegóły takie, jak powierzchnia grzebowiska. Nie wiadomo też najważniejszego, czyli kiedy powstanie cmentarz. A dla właścicieli czworonogów to ważna informacja.

Bożena Kiedrowska, dyrektor schroniska dla zwierząt: - Ludzie potrzebują miejsca pamięci, do którego będą mogli przyjść, pospacerować. Właściciele zwierząt oczekują rozwiązania tego problemu.

Diament z kota

Agnieszka, kosmetyczka z Lublina, odkłada pieniądze, by skremować swoją Tolkę, 11-letniego kota. - To staruszka, w każdej chwili może odejść do kociego raju. Chcę ją pożegnać jak należy.

Indywidualna kremacja kosztuje od 690 do 990 zł, w zależności od wagi zwierzęcia. Potem prochy ukochanego zwierzaka trafiają do urny. Właścicielom Parku Pamięci zależało, by nie przypominały tych przeznaczonych dla ludzi. Te dla zwierząt są kolorowe, w kształcie kota, gwiazdy, serca, łapek zwierzęcych, ptaka, łzy albo wielobarwne o geometrycznych wzorach z włókna szklanego. Urny kosztują od 250 zł, najdroższa w kształcie kwiatu lotosu - 4 tys. złotych. Zamożni z prochów zamawiają diamenty. Proces jest skomplikowany i długi. Na efekt czeka się 15 tygodni. Ich cena jest dość wysoka, od 6,5 tys. zł. Najdroższy okaz, diament z prochów kota, kupił mieszkaniec Sopotu. Kosztował prawie 19 tys. zł. Tańszą pamiątką są odbite łapki zwierzaka w materiale przypominającym modelinę. Odcisk pazurków kota kosztuje ok. 90 zł.

Ile kosztowałby „pogrzeb” zwierzęcia na cmentarzu, gdyby taki w Lublinie powstał? Prawdopodobnie niewiele mniej. Na różnych cmentarzach za miejsce trzeba zapłacić od 250 do 500 zł. Pochówek bardzo małych zwierząt kosztuje kilkadziesiąt złotych. Do tego doliczyć trzeba koszt płyty. Te najdroższe nagrobki w wymarzonym kształcie, na przykład serca, kosztują ponad 500 zł, te, które imitują kość nawet 1000 zł. Także płyta w formie dokładnego obrysu psa to dość kosztowna pamiątka, jej cena znacznie przekracza 1000 zł. Najpopularniejsze i najtańsze (ok. 300 zł) są głazy z wyrytym napisem. Ceny pochówku ustalają właściciele cmentarza, są różne w zależności od rejonu Polski. Zazwyczaj też właściciel musi płacić „abonament”, czyli opłatę roczną, dwuletnią albo za okres 5 lat. Przykładowo na cmentarzu Psi Los właściciel płaci 70 zł rocznie.

- Jeśli kogoś stać, żeby właśnie tak uczcić pamięć podopiecznego, to ma do tego prawo. To widocznie sposób na utulenie żalu. Nie dostrzegam próżności. Jedni wydają pieniądze, pomagając schroniskom, i chwała im za to, inni upamiętniają zwierzęta w taki sposób - ocenia Elżbieta Tarasińska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tam, gdzie zwierzęta pójdą po śmierci - Kurier Lubelski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski