Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr Wielki w Poznaniu: Carmen w spodniach. I co z tego? [RECENZJA, ZDJĘCIA]

Stefan Drajewski
Teatr Wielki w Poznaniu: Carmen w spodniach. I co z tego?
Teatr Wielki w Poznaniu: Carmen w spodniach. I co z tego? Katarzyna Zalewska
Wielu reżyserom wydaje się, że wystarczy odrzucić hiszpański kostium dzieła, aby nabrało ono współczesnych znaczeń. I tak wpadają w pułapkę. Dotyczy to również Denisa Kriefa, inscenizatora najnowszej „Carmen” w Teatrze Wielkim w Poznaniu.

Opera Bizeta urzeka muzyką i wydaje się wdzięcznym polem do inscenizatorsko-reżyserskich interpretacji. Robert Skolmowski – by pozostać przy polskich realizacjach tylko – rozegrał historię "Carmen" w jakiejś republice, którą rządzi junta (Opera Wrocławska 2006 r.), Marek Grzesiński posadził tytułową bohaterkę na motocyklu, wprowadził na scenę transwestytów… (Teatr Wielki w Poznaniu 2000 r.). Bo z Carmen jest tak: jeśli zabierasz się do majsterkowania przy niej, rezygnujesz z hiszpańskości, musisz być konsekwentny.

Denis Krief wyzbył się również hiszpańskości dzieła z podziwu godną konsekwencją, ale był to zarazem jego jedyny reżyserski koncept. A to za mało.

Oglądamy jak najbardziej tradycyjnie opowiedzianą historię„Carmen” z tą tylko różnicą, że bohaterowie chodzą po scenie we współczesnych kostiumach, nie tańczą tradycyjnych tańców hiszpańskich tylko klasyczne pas (a dlaczego nie w technice tańca współczesnego, co byłoby bardziej logiczne w połączeniu ze współczesnym kostiumem i scenografią?), Carmen nie gra na kastanietach, tylko na dwóch plastikowych szklankach i to niezgodnie z rytmem. Kompletnym nieporozumieniem jest scena z przemytnikami, którzy zostali ustawiani tak, aby przypominali samochód ciężarowy (takiego kiczu w operze jeszcze nie widziałem)…

Gdybym miał określić styl reżyserski Kriefa, nazwałbym go telewizyjnym: podzielił operę na sceny niczym stop klatki, gdybym miał określić aktorstwo tej niezwykle emocjonalnej opery, użyłbym określenia – serialowe. Nie uwierzyłem ani jednemu słowu Carmen (Helena Zubanowich), nie zakochałbym się (gdybym był kobietą) ani w Don Jose (Sang-Jun Lee), ani w Escamillo (Mariusz Godlewski).

Od strony wokalnej całej trójce trudno cokolwiek zarzucić. Panowie, dbając o jakość wykonania, śpiewali jakby byli wyprani z emocji, jakby nie byli opętani miłością do Carmen.

Duże brawa należą się dyrygentowi, Bassemowi Akiki, który w trakcie przygotowań do premiery przejął kierownictwo muzyczne. Dyrygował z temperamentem, ale kiedy trzeba było, trzymał swój temperament na wodzy, pozwalając wybrzmieć muzyce w nieco bardziej romantycznych momentach.

Duże barwa należą się obu chórom: Teatru Wielkiego i Poznańskiego Chóru Chłopięcego.

Miłośnicy opery pewnie wybaczą reżyserowi, bo po prostu kochają „Carmen” Bizeta. Wszystko zależeć będzie w następnych spektaklach od solistów, czy w swoje postacie wleją odrobinę prawdziwych emocji.

Teatr Wielki w Poznaniu:
Georges Bizet, „Carmen”
kierownictwo muzyczne Bassem Akiki
reżyseria, scenografia i reżyseria świateł Denis Krief
choreografia Paul Julius
kierownictwo chóru Mriusz Otto, przygotowanie chóru chłopięcego Jacek Sykulski
Premiera 24 maja 2014 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski