Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

The Shins "Port of Morrow" [TELEDYSKI, RECENZJA]

Marcin Kostaszuk
James Mercer - bezdyskusyjny lider The Shins
James Mercer - bezdyskusyjny lider The Shins Archiwum artysty
Tylko dlatego, że wygląda jak księgowy, James Mercer nie będzie drugim Bono. Na porównanie lidera The Shins z szefem U2 wpadnie każdy, kto posłucha wydanej właśnie czwartej płyty The Shins "Ports To Morrow". Nie tylko ze względu na jej przebojowość...

Z wiekiem James Mercer coraz chętniej bowiem korzysta z charakterystycznego także dla Bono falsetu, a brzmienie jego grupy nieuchronnie prowadzi do usuwania z określenia "alternatywny pop" przedrostka alternatywny". Czyli klasyczny syndrom wejścia do pierwszej ligi, w której milion sprzedanych płyt to minimum dla członków klubu?

Na szczęście ta ewolucja wykonawcy, związanego przez ostatnią dekadę z kultową wytwórnią Sub Pop (odkrywcy Nirvany), jest logiczna. Dwa lata temu Mercer rozpędził zespół na cztery wiatry i wszedł w kooperację z Danger Mouse'm, topowym producentem. Stworzony przez nich projekt Broken Bells odniósł spektakularny sukces i przyniósł co najmniej jedną piosenkę wybitną: "The Ghost Inside", którą "Rolling Stone" zaliczył do 10 najlepszych utworów 2010 roku.

Echa powodzenia Broken Bells słychać na "Port Of Morrow" - świadczą o tym lejące się partie klawiszy, przetworzenia wokalu Mercera (finałowy "Port Of Morrow"), ale też ogólnie leniwy klimat całej płyty. Zniknęły nerwowe rytmy i co bardziej drażniące partie gitar, tak jakby lider The Shins chciał stworzyć płytę, której mogą wspólnie słuchać jego wyrośnięci z T-shirtów fani i ich świeżo pozyskane teściowe.

Wiem, można było sobie te drobne złośliwostki darować, zwłaszcza, gdy recenzję chce się zakończyć na kolanach. Tak, na kolanach - bo takiego nagromadzenia znakomitych melodii na jednym 10-piosenkowym krążku nie słyszałem od bardzo dawna. "Simple Song", "For A Fool", "It's Only Life" i przede wszystkim "The Rifle's Spiral" będą was budzić jako dzwonek komórki, kołysać za kierownicą w drodze do pracy (która upłynie wam na kontemplacji tekstów Jamesa), a dzień zakończy oczywiście sjesta przy kojących dźwiękach "40 Mark Strasse". Ja przynajmniej taki scenariusz realizuję od dobrych kilku dni i nie obserwuję żadnych efektów ubocznych.

Może to jest płyta dla zmęczonych życiem 30-latków. Ale dzięki niej życie męczy ich o wiele mniej.

The Shins "Port of Morrow", cena: ok. 50 zł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski