Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To był dobry dzień. Dla biznesu. Cudzego

Leszek Waligóra
Leszek Waligóra
Wystarczyła odblaskowa kamizelka, a kierowcy tłumnie uiszczali opłatę za parking niestrzeżony, niepłatny. Jesień, targi, na które wydawałoby się - lepszy cwaniacy przyjeżdżają.

Śliczną mamy dziś jesień - pomyślałem, jadąc z wolna. W radio Robert Kasprzycki wyśpiewywał, że to był dobry dzień i żeby kochana trzymała się wiatru. Nastrajało optymistycznie, ale w okolicach Łazarza radio zgubiło stację. Nie najgorzej, niegdyś na Łazarzu z łatwością można było zgubić całe radio.

I ja to pamiętam. Starzeję się. Wciąż co prawda jedynie dylematem przyszłości pozostaje czy najpierw osiwieję, czy wyłysieję (choć zapowiedzi obu tych plag już się na głowie dzieją), ale to już ten wiek. Państwo rozumieją: po dyżurze strzyka w plecach, myśli się i pracuje wolniej, a jeżeli złota polska jesień za oknem, to pojawia się niebezpieczna myśl. A może by tak... wagary? W baku pełno, wystarczy tylko skręcić... I co z obowiązkami? Co z pracą, by ludziom żyło się dostatniej?

I tym sposobem docieram do pracy. Parkowanie: pikuś. Dziś wyjątkowo nie ma przedsiębiorców, którzy odkrywszy, że obok redakcji jest pusty plac, niegdyś niedochodowy parking, radośnie go spieniężyli. Wystarczyła odblaskowa kamizelka, a kierowcy tłumnie uiszczali opłatę za parking niestrzeżony, niepłatny. Kierowca wykazujący się wyjątkową pewnością siebie mógł zaparkować i nie płacić. Pan "parkingowy" nie był zbyt nachalny, zagadał tylko, wykpiony - poszedł nabierać innych. I wcale nowych rys na samochodzie później nie zauważyłem. Panowie policjanci, stojący w radiowozie 200 metrów dalej, na miejsce dotarli już po zaledwie dwóch godzinach. Prawdopodobnie czołgając się przez dżunglę.

I to jest słuszna, proszę państwa, koncepcja: gdy władza nie przeszkadza w rodzącym się właśnie biznesie. Polskiej przedsiębiorczości nie należy przeszkadzać. Panowie samozwańczy parkingowi byli tylko kolejnym jej przebłyskiem, z którym zetknąłem się w tym tygodniu. Pierwszym był dżentelmen, sprzedający w internecie zegarek. Na zdjęciach piękna busola, ale sprzedający nie podał rozmiarów, tylko numer mechanizmu. Sprawdziłem. Zdjęcia chyba były robione pod mikroskopem elektronowym. To było damskie "byleco" (dla kobiet, z reguły, wyrabia się szajs. Byleby się świecił). Zegarek poszedł w cenie porządnej męskiej Omegi.

Krzysztof, kolega zza biurka, już pewnie nie może wytrzymać mojej zegarkowej paplaniny. Postanowiłem zostać ministrem Nowakiem w swojej klasie i nabywszy tykające nieszczęście szwajcarskiej produkcji, odrdzewić, odkurzyć, z błota i mroków wieków wydobyć. A potem spieniężyć. Przedsiębiorczy zegarmistrz pisze mi właśnie, że odkurzy, odrdzewi i odeśle w cenie atrakcyjnej.

Mówili, że to opłacalne. Nie powiedzieli, że dla tych, co odkryli to szybciej. Nie chce ktoś kupić zegarka? Mało wezmę, ledwo razy dwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski