Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Łęcki: Zróbmy hałas wokół Powstania Wielkopolskiego

Paulina Jęczmionka
49-letni Tomasz Łęcki dyrektorem Wielkopolskiego Muzeum Niepodległości został kilka dni temu - 10 grudnia.
49-letni Tomasz Łęcki dyrektorem Wielkopolskiego Muzeum Niepodległości został kilka dni temu - 10 grudnia. Waldemar Wylegalski
Ekspozycja zbiorów już nie wystarcza. Potrzeba podróży po przeszłości. Budynek Odwachu jest za mały, by pokazać siłę i wagę Powstania - uważa Tomasz Łęcki, nowy dyrektor Muzeum Niepodległości w Poznaniu.

Wielkopolskie Muzeum Niepodległości będzie jak Muzeum Powstania Warszawskiego?
Nie chodzi o przesadne ambicje, ale dlaczego nie miałoby takim być? Powstanie Wielkopolskie to ogromnie ważna karta w życiu narodu, nie tylko regionu i miasta. Trwało mniej więcej tyle samo co Powstanie Warszawskie. Odbywało się w okresie o podobnym znaczeniu - Wielkopolskie, kiedy rozstrzygały się losy Polski u kresu I wojny światowej, a Warszawskie u kresu II wojny. Gdyby nie ta demonstracja militarna i ustalenie zasięgu oddziaływania Polaków, byłoby nam bardzo trudno uzyskać akceptację w Wersalu dla przynależności regionu do odradzającego się państwa polskiego. Poza tym, Powstanie Wielkopolskie było impulsem dla innych, np. Ślązaków. Powinniśmy więc starać się o podniesienie znaczenia Muzeum Niepodległości w Poznaniu. Muzeum Powstania Warszawskiego jest dobrym punktem odniesienia.

Dlaczego do tej pory Muzeum Niepodległości nawet nie zbliżyło się do warszawskiego?
Na początek powinniśmy sami siebie zapytać, czy jako poznaniacy potrafimy cieszyć się z naszych osiągnięć, czy też uważamy swoją solidność za oczywistą. Inne regiony przeżywają polskość bardziej emocjonalnie. My - racjonalnie. Do tego dochodzą trudności praktyczne. Wielkopolskie Muzeum Niepodległości jest bardzo rozproszone - mamy oddziały na Starym Rynku, w Forcie VII, piwnicach Zamku Cesarskiego, na Cytadeli, a jeszcze gdzie indziej znajduje się administracja, księgowość, opracowanie zbiorów. To nie wpływa dobrze na siłę i rozpoznawalność instytucji. Być może wyzwaniem będzie zjednoczenie pod jednym adresem przynajmniej części oddziałów.

Jak Pan ocenia to, co zastał w muzeum i pracę byłego dyrektora Lecha Dymarskiego?
Mam szacunek dla pana Lecha Dymarskiego, zaznaczył się we współczesnej historii Polski. Poprosiłem go o spotkanie, chcę wysłuchać rad. Dzięki jego determinacji, powstał oddział Poznańskiego Czerwca 1956 roku, jedna z naszych najbardziej interesujących ekspozycji. Rozpoczyna się jednak nowy rozdział muzeum. Wielkim wyzwaniem będzie w 2018 roku setna rocznica odzyskania niepodległości i setna rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego.

Już w przyszłym roku czekają Pana wyzwania - 1050. rocznica chrztu Polski, 60. rocznica Poznańskiego Czerwca.
To bardzo ważne daty. W zasadzie każdy rok przynosi jakieś ważne rocznice. Ale 2018 r. jest punktem mobilizacji. Trzy lata to mało na duży projekt. Trzeba go szybko zdefiniować i krok po kroku rozpisać plan. Choć możemy spierać się np. o Trybunał Konstytucyjny, raczej możemy być pewni, że nowy rząd da zielone światło projektom wzmacniającym tożsamość historyczną. Jeżeli będziemy dobrze przygotowani, znajdą się pieniądze. Moim marzeniem jest, aby - bazując na dokonaniach zespołu pod kierownictwem pana Dymarskiego - wykonać kolejny, odważny krok w rozwoju muzeum.

Łączenie oddziałów to zmiana techniczna. Ma Pan plan zmiany jakościowej, wizerunkowej?
Swój plan przedstawiłem komisji konkursowej i prezydentowi miasta. Zaczniemy od oceny pozycji muzeum w ofercie turystycznej miasta Poznania. Zrobimy to ze środowiskiem akademickim i pracownikami muzeum. Poprawimy komunikację na zewnątrz - począwszy od strony internetowej, przez sposób identyfikacji wizualnej, po współdziałanie i wzajemne polecanie się oddziałów muzeum. Musimy także stworzyć koalicję instytucji kultury. Mamy za ścianą oddział Muzeum Narodowego, ale wydaje się, że stoimy do siebie plecami. Musimy ściślej współpracować. Trzeba też w końcu odczarować rozumienie muzealnictwa.

Żeby nie kojarzyło się z nudą?
Dzisiaj muzeum to już nie tylko ekspozycja zbiorów, ale wytwarzanie klimatu, wciąganie w podróż po przeszłości. Dlaczego nie współpracować np. z Teatrem Muzycznym, Teatrem Animacji? Chciałbym też od przyszłego roku szkolnego wprowadzić systemową, ścisłą współpracę z placówkami oświatowymi. Pomysłów jest sporo. Będziemy wprowadzać je etapowo. Chciałbym, aby we wrześniu 2016 r. Muzeum Niepodległości zaprezentowało swój nowy wizerunek.

Ma Pan już wizję obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości i wybuchu Powstania Wielkopolskiego?
Jest za wcześnie, by mówić o konkretnych projektach. Istnieje jednak ogólnopolska koncepcja, która będzie nam sprzyjała. Stulecie niepodległości nie ma wiązać się z jednym, wielkim fajerwerkiem w Warszawie, a przetaczać się przez cały kraj. Poznań i Wielkopolska muszą być tu bardzo ważnym miejscem, kalendarzowo - podsumowującym. Błędem byłaby na pewno organizacja osobnych obchodów - marszałkowskich, miejskich, wojewody. To musi być radosna, dumna prezentacja wszystkich Wielkopolan.

Dlaczego Powstanie Wielkopolskie jest dziś mniej znane i chwalone niż warszawskie?
Znów powróciłbym do wielkopolskiej mentalności. Nasza solidność, pragmatyzm powodują, że jesteśmy mniej skłonni do emocjonowania się i świętowania. Z drugiej strony jest i zbiorowa, polska mentalność. Bardziej rozpamiętujemy dramaty, klęski niż zwycięstwa.

Nie potrafimy się z nich cieszyć?
Nie potrafimy czasami wystarczająco docenić sukcesów. Dramaty mobilizują do wspomnień, budowania legend. To jest ważne. Ale Powstanie Wielkopolskie zasługuje na więcej.

Jesteśmy w stanie chociaż się zbliżyć do sławy powstania warszawskiego?
Róbmy swoje. Bardzo cenna jest coroczna inicjatywa marszałka Marka Woźniaka, który 28 grudnia organizuje obchody Powstania Wielkopolskiego w Warszawie. Musimy jednak eksponować nie tylko samą historię powstania, ale i wielkopolską myśl, podejście do państwowości, niepodległości, konkurencyjności. Przypomnę, że w latach 80. wystarczył jeden serial - „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy”, który odsłonił historię Wielkopolski w XIX wieku. Rodacy z innych regionów nie będą się nami interesowali tylko dlatego, że było Powstanie Wielkopolskie. Będę się interesowali, gdy zobaczą zapał i identyfikację, gdy sprzedamy historię w zachwycający sposób.

Czy Muzeum Niepodległości - wzorem warszawskiego - jest w stanie wprowadzić tyle interaktywnych, nowoczesnych rozwiązań?
Muzeum Poznańskiego Czerwca ma te same techniki. Podstawowa różnica tkwi w przestrzeni. Muzeum Powstania Warszawskiego działa na kilku kondygnacjach, ma kanały, wysokie antresole. Nie da się osiągnąć efektu multimedialnego z grą dźwiękiem, laserem, światłem, zapachem czy dymem w ciasnych pomieszczeniach Odwachu czy podziemiach Zamku. I tak jestem pełen podziwu dla naszych ekspozycji. Ale powtórzę: one nie wystarczą, jeżeli chcemy pokazać Powstanie Wielkopolskie i znaczenie regionu. Powinniśmy brać przykład z Bramy Poznania czy Rezerwatu Archeologicznego Genius Loci. Marzy mi się również wejście w nowe obszary historyczne, np. XX-lecie międzywojenne czy opór wobec PRL. Chcę zbadać możliwości, żeby na setną rocznicę zrobić jak najwięcej. Jeśli wykorzystamy tę rocznicową szansę, efekty zostaną na lata.

Ma Pan swój pomysł, gdzie takie większe, połączone z oddziałami Muzeum Niepodległości mogłoby się w Poznaniu znaleźć?
Mam pewne pomysły, ale nie konsultowałem ich, więc nie będę zdradzał. Raczej skłaniałbym się ku istniejącym, a mało wykorzystanym budynkom. Muzeum musi być w centrum miasta. Mam na myśli trzy lokalizacje, ale trzeba je zbadać, omówić. Na pewno nie można zmienić czy przenieść Fortu VII czy muzeum na Cytadeli. Ale ekspozycja w śluzie Armii Poznań, muzeum Poznańskiego Czerwca, muzeum Powstania Wielkopolskiego pozostawiają już pole do popisu. Wyobrażam sobie koncepcję muzeum, w którym odbywa się 150-letni spacer. Zaczynamy w XIX wieku i przechodząc do kolejnych pomieszczeń, zaczynamy rozumieć sytuacje, klimat, ówczesną rzeczywistość. Do tego potrzeba jednak rozmachu, dużej powierzchni. Ciekawym pomysłem jest też np. zrobienie dobrego filmu. Po sukcesie „Czasu honoru” pora na atrakcyjny film o poznańskiej konspiracji.

„Hiszpanka” nie była atrakcyjna?
… Pora na historyczne kino akcji. Przekonanych nie będziemy przekonywali. Musimy docierać do widzów współczesnego kina i telewizji. I takim językiem przemawiać.

To co z tą „Hiszpanką”?
Gdy zrobimy coś w muzeum i wyjdzie dobrze, być może odważę się recenzować innych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski