Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Lewandowski: Ryszard Grobelny nie jest wieczny [WYWIAD]

Michał Kopiński
Tomasz Lewandowski (pierwszy z lewej) zdecydował już, że wystartuje w wyborach. Prezydent Ryszard Grobelny niezmiennie odpowiada, że nadal myśli, czy walczyć o piątą kadencję
Tomasz Lewandowski (pierwszy z lewej) zdecydował już, że wystartuje w wyborach. Prezydent Ryszard Grobelny niezmiennie odpowiada, że nadal myśli, czy walczyć o piątą kadencję Paweł Miecznik
Pierwszy - i jak dotąd jedyny - kandydat na prezydenta Poznania Tomasz Lewandowski o politycznej dojrzałości, "klakierach i nierobach", bałaganie w GOAP, politycznym matkobójstwie i swojej cierpliwości w walce o władzę w mieście

Tomasz Lewandowski rzuca rękawicę prezydentowi. 35-letni radny i szef poznańskiego SLD zdradza taktykę na listopadowe wybory Polityk liczy na wsparcie Krystyny Łybackiej.

Akumulatory naładowane?
Naładowane. Właśnie wróciłem z wakacji. Byliśmy z żoną i synem tydzień w górach, w Karpaczu. Jestem wyspany i wypoczęty.

Mam wrażenie - tak samo twierdzi zresztą wiele osób, które Pana znają - że rodzina bardzo Pana zmieniła. Kiedyś nie różnił się Pan specjalnie od polityków PiS-u czy działaczy stowarzyszenia My-Poznaniacy, którzy każdą wypowiedź kończą zdaniem "Prezydent Grobelny musi odejść!!!". Od kiedy ma Pan żonę i syna - a teraz jeszcze córkę w drodze - jest Pan znacznie bardziej stonowany.
Zgadzam się z tym. Do polityki wszedłem w 1997 roku, zapisując się do młodzieżówki SdRP, poprzedniczki SLD. I niewątpliwie pewne wypowiedzi, które padały dawniej z moich ust, były funkcją wieku. Były bardziej ostre, bardziej krytyczne…

…i mniej merytoryczne?
Różnie z tym bywało. Na pewno bardziej rewolucyjne, mniej ewolucyjne. Natomiast gdy człowiek trochę pożyje, nabierze trochę dystansu do otaczającej go rzeczywistości - również tej państwowej - to te opinie przestają być tak radykalne. Inna sprawa, że niektórzy nigdy z tego nie wyrastają.

Kto na przykład?
Choćby politycy prawicy: Antoni Macierewicz czy Zbigniew Ziobro. Kiedy ich słucham, mam wrażenie, że już nie wyjdą z dziecinady politycznej. Dlatego cieszę się, że ja wyszedłem i że jestem w miejscu, w którym jestem.

Byłby Pan gotów rzucić w jednej chwili politykę dla rodziny?
Nie mam wątpliwości, że gdyby była taka potrzeba, zrobiłbym to natychmiast. Doskonale wiem, czym jest - a czym nie jest i nigdy nie będzie - dla mnie polityka. Nauczyłem się tego po bolesnej lekcji z 2005 roku. Wtedy miałem wrażenie, że polityka - kandydowanie, bycie w niej - jest dla mnie wszystkim. Że poza tym nie ma już świata. Ale po tym, jak przestaliśmy rządzić, wiele osób przestało dzwonić. I nie tylko dzwonić, bo kiedy szukałem pracy, pomocy, to wiele osób przestało również telefony odbierać. Wtedy zrozumiałem, że politykiem się bywa, a mężem czy ojcem się jest. Podobnie zresztą jest z pracą: radnym się bywa, a prawnikiem, radcą prawnym się jest. Dlatego trzeba dbać o swój rozwój.

Pan zadbał?
Zadbałem. Dzisiaj jestem niezależny zawodowo i finansowo, nie jestem w polityce, żeby zarabiać. I dzięki temu mogę w każdej chwili zdecydować, że odchodzę. Jeżeli dalsze bycie w polityce odbijałoby się negatywnie na mojej rodzinie czy próbowano by na mnie wymuszać zachowania, z którymi się nie identyfikuję, to tak właśnie zrobię. Nie jestem zakładnikiem polityki, mam z czego żyć.

Ryszard Grobelny jest złym prezydentem Poznania?
Nie powiedziałbym, że złym. Powiedziałbym - i to jest dowód na to, że moje poglądy ewoluują - że jest prezydentem zmęczonym. Współrządzi Poznaniem praktycznie od początku istnienia samorządu: od 1991 roku jako członek ówczesnego zarządu miasta, od 1998 roku - czyli już 16. rok - jako prezydent.

I co z tego wynika?
Bardzo wiele. Ryszardowi Grobelnemu brakuje świeżości, nowego spojrzenia na miasto, mieszkańców i ich problemy. Dobre propozycje zmian traktuje często jako zamach na samego siebie. Zamiast je rozważyć, szuka argumentów na ich zdyskredytowanie. Poza tym Ryszard Grobelny otoczył się ludźmi, których po tylu latach współpracy nie potrafi już rzetelnie i obiektywnie ocenić. Związał się z nimi więziami przyjaźni, lojalności czy koleżeństwa i toleruje popełnianie przez nich błędy, a momentami wręcz jawne nieróbstwo. Otoczenie to kiedyś nazwałem "Dworem Grobelnego", czyli grupą klakierów, którzy niezależnie od tego, jakie błędy popełnią i tak utrzymają się na powierzchni.

Wymieni Pan nazwiska tych "nierobów i klakierów"?
Pierwszy przykład, patrząc od góry, może nie na nieróbstwo, ale na brak odpowiedniej aktywności już na pewno, to zastępca prezydenta Jerzy Stępień (jednocześnie ważny działacz poznańskiej PO - red.). Stępień zajmuje się jedną z kluczowych dla miasta działek, zagospodarowaniem przestrzennym, i w tej sferze jest w mieście sporo do poprawienia.

Kogo jeszcze Ryszard Grobelny nie potrafi rzetelnie i obiektywnie ocenić?
Krytycznie oceniam wyniki pracy byłego dyrektora Poznańskich Ośrodków Sportu i Rekreacji Janusza Rajewskiego. Bez dwóch zdań bardzo źle prowadził i nadzorował rozbudowę poznańskiego stadionu. I to już od etapu projektowania - przypomnę, że część prac projektowych była zlecana projektantowi jeszcze przed podpisaniem umów, na wariata.

Janusz Rajewski nie jest już dyrektorem POSiR.
Tak, prezydent Grobelny ogłosił to z wielkim hukiem. Po czym Rajewski wypłynął jako wiceprezes miejskiej spółki MPGM. Działalność dość odległa od sportu, ale chodziło przecież tylko o to, żeby nie zrobić krzywdy swojemu.

Dziwnie ten zarzut brzmi w Pana ustach. Przecież to SLD słynie z tego, że nigdy nie zostawia "swoich" bez pomocy. Nie widzi Pan tu hipokryzji?
Nie. Ktoś, kto popełnia błędy, nie wywiązuje się z własnych zadań, ktoś, kto dopuszcza się pewnych nadużyć - nie powinien być w żaden sposób chroniony. A już na pewno nie powinien dostawać eksponowanego stanowiska.

Kto jeszcze jest chroniony?
Absurdalna była decyzja o powierzeniu funkcji zastępcy dyrektora biura GOAP (związek międzygminny zajmujący się odbiorem śmieci w Poznaniu i okolicach - red.) Krzysztofowi Jonczykowi, który absolutnie nie sprawdził się jako dyrektor Wydziału Gospodarki Nieruchomościami Urzędu Miasta. Za jego czasów w wydziale panował nieład i bałagan i właśnie to bałaganiarstwo Jonczyk zabrał ze sobą do GOAP-u. Absurd!

Tak jak już powiedziałem - lewica podczas swoich rządów na różnych szczeblach robiła dokładnie tak samo. Gdzie tu różnica?
Nie chodzi o to, żeby osoby, które się nie sprawdziły, zostały bez żadnej pracy. Nie chodzi o to, żeby je karać, ciągać po sądach i zwalniać. Są przecież cywilizowane sposobu rozejścia się czy zdegradowania na niższe stanowisko. Nikt nie mówi, żeby zostawiać takie osoby bez środków to życia, jednak docenianie ich przez wsadzanie na inne dyrektorskie stanowiska jest nieporozumieniem. My tak nie robiliśmy.

Nawiązał Pan do bałaganu w GOAP-ie. Jako poznański radny poświęca Pan tej sprawie mnóstwo czasu i energii. Pytanie, czy GOAP zasługuje na aż taką uwagę? Z jednej strony sami regularnie piszemy, że nowy system odbioru odpadów nie działa idealnie, że tu i tam śmieci zalegają, ale z drugiej - bądźmy uczciwi - katastrofy nie ma, Poznań nie zamienił się w Neapol. Chce się Pan wypromować, punktując w sprawie śmieci urzędników Grobelnego?
Podstawowy błąd w sprawie śmieci popełnił ustawodawca. Zepsuto bowiem coś, co całkiem nieźle funkcjonowało. Pomiędzy mieszkańca, który wytwarza odpady, a ich odbiorcę wsadzono pośrednika, czyli urząd. Od początku było wiadomo, że będzie z tym - przynajmniej na początku - spore zamieszanie. Jednak właśnie dlatego urzędy miały aż dwa lata na przygotowanie się do śmieciowej rewolucji. I naprawdę można było się przygotować lepiej, niż zrobiono to w Poznaniu.

A co konkretnie zrobiono źle?
GOAP zmarnował dwa lata na pracę nad statutem i dyskusje kto, gdzie i czym będzie się zajmował. W tym czasie trzeba było przygotować się merytorycznie. I choć faktycznie nie ma u nas takiej tragedii jak we włoskich miastach - gdzie śmieci wręcz zasypują ulice - to warto mieć świadomość, że stało się tak wyłącznie dzięki temu, iż GOAP musiał się w końcu dogadać z firmami odbierającymi śmieci. Poznańskie firmy odbierające odpady, mimo to, że GOAP starał się wyciąć je z dalszego świadczenia usług, okazały dobrą wolę i poszły na rękę, świadcząc usługę od stycznia 2014. Ale jedną rzecz trzeba podkreślić bardzo wyraźnie: przez to, że GOAP przygotował przetarg na odbiór śmieci w sposób bałaganiarski i niekompetentny, płaci teraz firmom wywożącym odpady więcej, niż płaciłby, gdyby przetarg przygotowany był profesjonalnie.

Ciąg dalszy wywiadu znajdziesz TUTAJ!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski