Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Stańko: Choć prowadziłem straceńczy tryb życia, nie żałuję

Marek Zaradniak
Tomasz Stańko lubi się elegancko ubierać i, jak wieść niesie, należy do najlepiej ubranych Polaków. Jego nakryciem głowy jest najczęściej kapelusz. A ulubionym kapeluszem wielu jazzmanów jest pork pie
Tomasz Stańko lubi się elegancko ubierać i, jak wieść niesie, należy do najlepiej ubranych Polaków. Jego nakryciem głowy jest najczęściej kapelusz. A ulubionym kapeluszem wielu jazzmanów jest pork pie Andrzej Tyszko/ECM Records
Wszystko, co najważniejsze dzieje się w Nowym Jorku. Tamta scena jest najsilniejsza. To stamtąd wszystko wibruje - uważa Tomasz Stańko, światowej sławy polski jazzman, który 9 maja wystąpi w Poznaniu z okazji 70-lecia "Głosu Wielkopolskiego".

9 maja z okazji 70. urodzin "Głosu Wielkopolskiego" zagra Pan w Poznaniu razem z New York Quartet muzykę z płyty "Wisława". A jak była przyjmowana w świecie?
Tomasz Stańko: W tych kiepskich czasach, gdy sprzedaż płyt spadła dwu - albo trzykrotnie, przyjmowana jest rewelacyjnie. Według mnie to moja najlepsza płyta.

Od jej wydania minęły dwa lata. Jak ten projekt ewoluuje? Pytam także dlatego, że w składzie kwartetu zmienił się basista.
Tomasz Stańko: W Poznaniu zagram jeden z pierwszych koncertów, bo pierwszy zagrałem na festiwalu w San Francisco, z nowym basistą Reubenem Rogersem. To muzyk mający świetną renomę. Grywał m.in. z Charlesem Loydem, Wyntonem Marsalisem, Joshuą Redmanem i innymi wielkimi muzykami. Jest on jednym z najbardziej rozchwytywanych sidemanów grających na kontrabasie, więc jestem bardzo zadowolony, że przyjął moją propozycję.

Tomasz Stańko wystąpi 9 maja w Poznaniu. Szczegóły na końcu wywiadu

A poza nim zagrają mój ukochany pianista David Virelles i jeden z najlepszych bębniarzy, z jakimi pracowałem do tej pory - Gerald Cleaver. Skąd ta wymiana muzyków? Otóż Thomas Morgan był rewelacyjnym basistą, ale teraz zmieniam nieco charakter muzyki. Wprawdzie wszystko tu to improwizacja, ale tym razem to muzyka bardziej groovie, co pod względem lirycznym i harmonicznym Rogers gra fenomenalnie. Będzie to też jednocześnie nowy program, który przygotowuję na płytę. Zagram wszystkie nowe kompozycje i może raz czy dwa razy "Wisławę", ale nie jestem pewien, bo mam cały nowy program i chciałem go zaprezentować poznańskiej publiczności.

Może Pan zdradzić więcej szczegółów na temat nowych kompozycji?
Tomasz Stańko: To utwory podobne do tych z płyty "Wisława", ale muzyka cały czas ewoluuje, bo jak to z improwizacją bywa - wszystko jest płynne. Jednak to zawsze moja muzyka. Część utworów to kompozycje ekspresyjne, utwory quasi-rytmiczne albo rytmiczne, wibrujące. Poprzedzielane są one lirycznymi balladami o wyrafinowanych harmoniach czy konstrukcjach.

Kiedy możemy spodziewać się tej nowej płyty?
Tomasz Stańko: Cały czas na ten temat dyskutuję, ale też chcę zagrać kilka koncertów, aby się zdecydować, w jaki sposób ją zrobić. Rozmawiałem z producentem i myślę, że nagrania dokonamy jesienią, a płyta ukaże się wiosną przyszłego roku. Szczerze mówiąc, im jestem starszy, tym się mniej śpieszę i chcę robić wszystko spokojniej. Odwrotnie, niż by się wydawało. Moje doświadczenie życiowe podpowiada mi, że wszystko trzeba robić w sposób odwrotny do takiego, często obecnego w człowieku, owczego pędu. Jak się ma przyśpieszyć tempo, to trzeba zwolnić. Jak się ma powoli i pewnie dojść do celu, to należy przyśpieszyć. Coś czuję instynktownie, że życie jest zbudowane z paradoksów i paradoksy nami rządzą. A więc, aby osiągnąć coś pewniej i szybciej, trzeba wolniej i dokładniej daną rzecz przygotować. Zawsze intuicja kierowała i wciąż kieruje moim życiem, moimi decyzjami.

New York Quartet to nie jest jedyny projekt, z jakim Pan aktualnie występuje?
Tomasz Stańko: Oczywiście, że nie. Za namową właściciela znanego w świecie warszawskiego klubu Pardon To Tu zrobiłem koncert z Alexandrem von Schlippenbachem. Kiedyś przed laty grałem w jego Glob Unity Orchestra. Graliśmy muzykę całkowicie free nazywaną w Polsce yassem. Grywałem na festiwalu w Nowym Jorku, który jest jednym z najciekawszych festiwali tej muzyki. Grywałem z projektem Courvoisier, Markiem Feldmanem czy Markiem Haliasem. Mieliśmy taki projekt, który bardzo dobrze został przyjęty. Grałem też z nim na festiwalu w Bielsku-Białej, a potem też New Balladynę z Jimem Blackiem na perkusji, Timem Bernem na saksofonie i Johnem Hebertem na kontrabasie i myślę, że od czasu do czasu będę grywał te rzeczy, bo nam się świetnie grało. A więc próbuję różnych rzeczy. Ale głównym moim zespołem, z którym chcę pracować, jest kwartet z fortepianem z Virellesem i z basistą Reubenem Rogersem i perkusistą Cleaverem.

Jaki wpływ na Pana działalność ma fakt, że częściowo przeprowadził się Pan do Nowego Jorku?
Tomasz Stańko: To wiele mi ułatwia, a szczególnie kontrolę nad rynkiem światowym. Wszystko, co najważniejsze dzieje się w Nowym Jorku. Tamta scena jest najsilniejsza. To stamtąd wszystko wibruje. Do Nowego Jorku jeżdżą wszyscy i wszyscy chcą tam mieszkać. Wielu najsławniejszych ludzi mieszka krócej lub dłużej w Nowym Jorku.

Nowy Jork jest tak ważny dla współczesnych jazzmanów?
Tomasz Stańko: Jest miejscem, gdzie się najwięcej grywa. Gdzie mieszka najwięcej wyjątkowo kreatywnych muzyków. To po prostu główna scena.

Jak Pan przyjął fakt, że Pana nagranie znalazło się wśród nagrań prestiżowego wydawnictwa "Smithsonian Anthology"?
Tomasz Stańko: To bardzo przyjemne uczucie, bo to olbrzymie wyróżnienie. O ile pamiętam "New York Times" napisał, że Louis Armstrong rozpoczyna ten cykl, a zamykam ja. Trudno o lepszą reklamę czy rekomendację w tak ważnej gazecie i w tak ciekawym cyklu, jakim jest "Smithsonian Anthology". To także rodzaj potwierdzenia, rekomendacji, szacunku dla mnie jako muzyka.

A równie miłe dla Pana były inne nagrody - "Paszport Polityki" czy tytuł Europejskiego Muzyka Roku nadany przez krytyków francuskich?
Tomasz Stańko: To potwierdzenie uznania dla mojej działalności. Dzięki temu łatwiej mi uwierzyć, że cała moja droga ma sens.

Jakie ma Pan przesłanie dla młodych jazzmanów?
Tomasz Stańko: Liczą się tylko wytrwałość i praca. To jest trywialne zdanie, tak jak to, gdy mnie ostatnio pytano, jak mi się najlepiej komponuje. Najlepszą formą kompozycji jest ta, którą mają malarze i pisarze. Szósta rano, dwunasta w południe codziennie. Ale nie jest to wbrew pozorom łatwe. Praca i konsekwencja działania są rzeczami najpewniejszymi. No i do tego wiara w siebie.

Ma pan 72 lata. W takim razie, jak Pan dba o zdrowie?
Tomasz Stańko: Niebawem skończę nawet 73. Ja, wielki fan używek i straceńczego stylu życia zrezygnowałem z niego jakieś dwadzieścia lat temu ze względów właśnie zdrowotnych, aby móc z taką samą siłą fizyczną i psychiczną uprawiać swój zawód. To jest ważne, bo granie na instrumencie wymaga i fizycznej i psychicznej siły i pewnego typu odporności, a trasy koncertowe są dosyć ciężkie. Żeby to robić, zrezygnowałem z pewnych rzeczy. Wydaje mi się, że jeśli człowiek chce, może kierować swoją siłą i swoim rozwojem. Jednak chociaż prowadziłem straceńczy tryb życia, nie żałuję ani jednej sekundy. Coś w tym jest, że ludzie tak bardzo cenią straceńców - lubią kloszardów, szaleńców. Świr to dziś pozytywne określenie. Jakaś wartość. Dlatego bardzo cenię sobie te czasy i kocham je. Jak powiedziałem, nie żałuję ani sekundy swojego życia, ale w pewnym momencie trzeba zmienić tryb z plusa na minus czy z minusa na plus. W zależności jak to nazywamy. Ja nie mam żadnych problemów z tym. Tylko trzeba robić wszystko spokojnie i konsekwentnie i wiedzieć, czego się w życiu chce.

Wspominał Pan, że malarze i pisarze mają regularny tryb pracy, jeśli chodzi o tworzenie. A jak wygląda dzień Tomasza Stańki?
Tomasz Stańko: Żyję dość regularnie. Wstaję wcześnie rano. Jakieś poranne ablucje. Potem ćwiczenia. Yoga, szybki marsz albo bieg. A potem codziennie ćwiczę. Mam kontakt z instrumentem, aby zachować sprawność i ćwiczę. A potem myślę o muzyce albo komponuję. Głównie zajmuję się sztuką.

Obserwuje Pan inne dziedziny sztuki?
Tomasz Stańko: Tak. Sztuka stanowi dla mnie rodzaj pokarmu. Wszystkie jej rodzaje.

Tomasz Stańko w Poznaniu

  • New York Quartet
  • Aula UAM (ul. Wieniawskiego1),
  • 9 maja, godzina 20.30, (wejście od 19.30),
  • bilety: 140-190 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski