
Z opowieści pacjentów:
"Na oddziale transplantologii panie sprzątające przychodzą i ściereczką przecierają "po łebkach" niektóre powierzchnie, na ogół tą samą ścierką, mimo że powinny zmieniać, bo każda do czego innego. Najpierw przecierają zlew, a potem krany - masakra."
"Szok, rozsypująca się pościel, brud w kątach."
"Straszny bród. Może nawet nie taki bardzo widoczny, ale jedna szmatka do wycierania wszystkiego, pościel na wszystkie dni pobytu w szpitalu, nic, że zalana krwią i wydzielinami."
"Brak miejsca na ręczniki pacjentów. Wiszą w nogach łózka, wszyscy się o nie opierają, zbierają bakterie, brrrr."
"Przyjęcie do szpitala z chorym 4-latkiem, lekarz bada dziecko, które nagle wymiotuje. Lekarz wzywa salową żeby posprzątała, ta wchodzi - mop do wiadra, wyciska, przejeżdża po podłodze, resztki wymiocin zmiecione na boki, mop do wiadra, wykręca i wychodzi, za chwilę widzę, że myje korytarz.Próbuję umyć syna bo ma wymmiociny na rękach, pytam lekarza gdzie płyn do dezynfekcji/mydło, lekarz odpowiada, że nie wie. Jak to??? Nie umył Pan rąk przed zbadaniem mojego dziecka??? Umyłem u siebie na oddziale. (Oddział 2 piętra wyżej, idąc tylko od windy trzeba chwycić 3 klamki)."
"Dziecko od 6 miesięcy ma jedno zakażenie szpitalne za drugim, a opatrunek z zakażeniem bakteryjnym od 2 dni niezmieniany".
Zobacz kolejne ----->