Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczny wypadek w Brdowie. To niby taka prosta droga [ZDJĘCIA]

Beata Pieczyńska
Tragiczny wypadek w Brdowie: To niby taka prosta droga
Tragiczny wypadek w Brdowie: To niby taka prosta droga Źródło: x-news/TVN24
Wojtek, Patryk, Sebastian, Tomek i Kinga jechali autem, którym kierowała Ada. Sześć osób w samochodzie, zamiast pięciu. Jechali nocą w niedzielę. Nie wiadomo, dlaczego Ada nagle zjechała na przeciwległy pas. Na drodze nie było śladów hamowania.

Tę lipcową niedzielę mieszkańcy Brdowa będą długo pamiętać i niewiele krócej o niej mówić. 12 lipca zginęło tu pięcioro młodych ludzi, właściwie dzieci - najstarszy Tomek miał 23 lata, Patryk 17 lat, Wojtek i Sebastian po 18 lat i najmłodsza Kinga - 14 lat. 20-letnia Ada, która kierowała seatem, ciężko ranna walczy o życie w śpiączce farmakologicznej w konińskim szpitalu. Jej stan jest bardzo poważny, ale lekarze określają jako stabilny.

Zobacz też:

- Gdyby kierowca z naprzeciwka jechał gorszym samochodem, też tam by został, tak jak Wojtek, Patryk, Sebastian, Tomek i Kinga - opowiada kpt. Marek Guzowski z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kole, strażak, który uczestniczył w akcji ratowniczej. Niełatwo mówić o śmierci dzieci, a już szczególnie trudno o tych, które mijało się na co dzień.

- Tak dzieci! Przecież byli tacy młodzi! Całe życie mieli przed sobą, a skończyło się tak szybko i gwałtownie - przed samym wjazdem do Brdowa - mówi .

Strażak zna ich rodziców. Nie próbuje opowiedzieć o tym, co oni teraz przeżywają. Nawet nie umie sobie wyobrazić tej rozpaczy.

Brdów. Wtorek, 14 lipca
Dwa dni po wypadku. Jak co dzień latem Sanktuarium Matki Bożej Zwycięskiej odwiedzają pątnicy, bo wakacje to przecież czas pielgrzymowania. Ale tym razem nie kierują się prosto do świątyni. Zatrzymują się przy murze. Stoją, czytają, liczą klepsydry, kręcą z niedowierzaniem głowami i w milczeniu odchodzą.

Niedaleko kościoła, ale również niedaleko miejsca tragedii, bo Brdów jest mały i wszędzie blisko, stoi patrol policji. Mężczyźni zatrzymują auta do rutynowej kontroli.

- Szkoda, że w nocy w niedzielę ich tu nie było. Teraz to już "musztarda po obiedzie"! - komentuje starszy mężczyzna w sklepie spożywczym, w którym miejscowi i pielgrzymi cicho rozmawiają o tym, co się stało.

Brdów. Niedziela, 12 lipca
Pięć osób nie żyje, a jedna w ciężkim stanie przebywa w szpitalu - to finał nocnej jazdy sześciorga młodych ludzi, którzy podróżowali autem drogą wojewódzką nr 270 prowadzącą z Koła w kierunku Włocławka. Poszkodowani jechali osobowym seatem leonem. Kierowała Ada, dotąd nie wiadomo, dlaczego zjechała na przeciwległy pas ruchu wprost na jadącego z naprzeciwka fiata freemonta.

Źródło: x-news/TVN24

- Kierowcy fiata nic się nie stało. Badania potwierdziły, że był trzeźwy - wyjaśniał sierż. szt. Krzysztof Jóźwiak, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Kole.

- Miał szczęście - jechał nowym solidnym autem - dodaje Marek Guzowski.

Wypadek wydarzył się około godziny 2. Już 14 minut po otrzymaniu sygnału o zdarzeniu na miejscu byli strażacy z OSP Brdów. Minutę po nich dojechały dwa zastępy z Komendy Powiatowej PSP w Kole i trzecia - z OSP Babiak.

- Zobaczyliśmy samochód, który dachem wbił się w barierkę ochronną. To był przewrócony wrak, a nie samochód. Trzeba było użyć narzędzi hydraulicznych, aby w ogóle dojść do tych dzieci i je powyciągać. Gdy rozcięliśmy drzwi, już była karetka. Zabrała Adę do szpitala w Koninie. Tamtych już nie udało się uratować. Pozostali. Lekarz stwierdził zgon - ze wstrząsającym spokojem relacjonuje Marek Guzowski.

Lekarze zajęli się też kierowcą fiata. Niewiele starszy od ofiar - 27- letni mężczyzna był cały. Po zderzeniu ze swego samochodu wyszedł o własnych siłach. To on zatrzymywał inne auta i wołał o pomoc. Ale był w takim szoku, że musiał otrzymać natychmiastową pomoc.

Klub, restauracja, stacja - seria pytań
Do dzisiaj też nie wiadomo na pewno, skąd młodzi wracali. - Jednoznacznej odpowiedzi jeszcze nie ma. Wiele wskazywało na to, że prawdopodobnie bawili się wcześniej na jakiejś imprezie, na dyskotece. Część z nich miała na dłoniach opaski - takie wejściówki do klubu - wyjaśnia Lechosław Perz, prokurator rejonowy z Koła.- Wiadomo też, że przed wypadkiem wszyscy byli widziani w restauracji w Brdowie. To stamtąd wybrali się w podróż, ale - jak już ustaliliśmy po drodze udali się jeszcze po piwo do pobliskiej stacji benzynowej.

Stacja jest monitorowana. Zabezpieczono zapisy z monitoringu. Nie znamy odpowiedzi także na pytanie, dlaczego Ada straciła panowanie nad samochodem? W jakim byli stanie? Czy pili alkohol? Jeśli tak, to ile i kto?

By poznać prawdę, potrzeba jeszcze trochę czasu. Wiadomo, że wszyscy tragicznie zmarli się znali. Wiadomo też, że sześć osób wsiadło do samochodu, który był pięcioosobowy. Prokuratura czeka na wyniki badań pobranych tkanek. A to może potrwać nawet do tygodnia.

- Tyle trzeba czekać, by określić obecność alkoholu we krwi i narkotyków - tłumaczy Lechosław Perz.
- W samochodzie puszki po piwie były. Zapach alkoholu też był wyczuwalny, ale nie można nikogo oskarżać, bo Ada mogła zdecydować się usiąść za kierownicą właśnie dlatego, że była trzeźwa - przypuszczają strażacy, prosząc, by nie wyciągać za wcześnie wniosków i nikogo nie oskarżać.

Sam wypadek to dla nich cios, bo Ada tak jak i oni była związana z ich jednostką OSP.

Brdów płacze
To był koszmarny widok, którego nie zapomną ani ratownicy, ani ci, których dotknęła tragedia. Tak jak pamiętają wypadek, który wydarzył się w tym samym miejscu tuż przy cmentarzu, na wjeździe do Brdowa - tylko kilka kroków dalej pięć lat temu. Wtedy także zginęło pięć osób.

- Co to za straszne miejsce? Niby prosta droga… a jednak - mówi starsza kobieta, która z rowerem przystanęła obok wygiętej barierki, na której zawisło auto prowadzone przez Adę.

Kobieta mówi niechętnie. - To byli moi sąsiedzi - głos jej się łamie, po policzkach płyną łzy.

Po chwili na miejsce wypadku przyszły młode dziewczyny. Znali się z chłopcami jeszcze z gimnazjum, zanim oni rozpoczęli naukę w szkole średniej w Kole.

- My tu wszyscy się znamy. Widziałyśmy się z nimi dosłownie przed chwilą, a dziś przyszłyśmy im zapalić znicze.
Na miejsce wypadku co chwilę przychodzą ludzie. Szukają wyjaśnień. Jeden z mężczyzn twierdzi, że rozmawiał z tymi dzieciakami jeszcze o północy. Powiedzieli mu "dobry wieczór".

- Szli w kierunku stacji benzynowej. Chyba po piwo. Potem może im zabrakło i pojechali po nie znowu - mówi.

... bo ludzie żyją za szybko
Brdów i pobliskie Psary, z którego pochodzili młodzi ludzie, pogrążone są w żałobie. Cicho tam i przejmująco smutno.

W poniedziałek w tutejszym Sanktuarium Matki Bożej Zwycięskiej ludzie modlili się za tych, którzy zginęli, i o zdrowie dla Ady. Na kilkadziesiąt minut przed godziną 19 przed świątynią zaczęli przychodzić znajomi, koledzy, mieszkańcy Brdowa, a także ci, którzy po prostu chcieli uczestniczyć w nabożeństwie. Wielu nie kryło łez.... Najczęściej zadawali pytanie: Dlaczego?...

- To trudne doświadczenie dla nas wszystkich. Modlimy się za Adę, która jest w szpitalu. Pamiętajmy także o strażakach, którzy byli na miejscu wypadku. Dla nich to także wielki ciężar, gdyż musieli ratować ludzi, których znali - mówił kapłan podczas mszy.

Podał daty pogrzebów. W środę dwa, w czwartek dwa i jeden w Kramsku - stamtąd pochodziła Kinga.

W Brdowie nie czuć wakacji. Pielgrzymi, którzy zawsze wprowadzali życie, dziś nawet nie śpiewają.

- Trudno im tu teraz będzie. To taka mała miejscowość - słychać ich komentarze.

- Wszędzie jest tak samo. U nas na Mazowszu też są takie wypadki. Wszędzie jest tak samo, bo ludzie żyją za szybko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski